"Ale prezes się jednak skapnął - mnie na zbity pysk wyrzucił, Jakubiakową i Kluzicę zdemaskował."

Kluzik z GRU, czyli wariacje Koestlerowskie

No dobra - czas się przyznać. Po tym, jak wczoraj w liście do członków PiS Jarosław Kaczyński napisał, że od roku - co najmniej - był przygotowywany pucz, którego pierwszym sygnałem był wpis na Twitterze, autorstwa Pawła Poncyliusza, należy po prostu uczciwie się przyznać do pewnych rzeczy. Nie ma sensu tego nadal ukrywać, to po prostu kwestia honoru.

Otóż tak, to prawda, choć wszystko zaczęło się trochę wcześniej. Było pewne spotkanie w 2007 roku. Brałem w nim udział. Kaczmarek z Nezlem i Kornatowskim namówili kilkoro z nas do zawiązania spisku (oni zostali już zdekonspirowani jako "śpiochy układu" i teraz my mieliśmy kontynuować ich wielkie dzieło). Patronować miał nam Andrzej Lepper, ale potem uznał on, że lepiej będzie dla całego planu, jeśli naszym przywódcą będzie jednak jakaś babeczka. Tu nawet trochę zarechotał w swoim stylu i...zniknął. No tośmy postawili na Kluzicę (choć cześć z nas proponowała Beger lub Szydło - ta pierwsza jednak odmówiła, tłumaczą się, że zarobiona jest, a tej drugiej nikt za cholerę nie kojarzył).

No więc babeczkę już mieliśmy. Teraz trza było znaleźć jej tylko jakąś koleżankę, bo Kluzica wciąż mówiła, że lubi se pogadać. No tośmy się rozpytali i się okazało, że Jakubiak ma ochotę zdradzić Kaczyńskiego (taka to już wredna z natury). Nawet żeśmy się pytali, czy ona jednak nie będzie miała jakichś wyrzutów sumienia czy coś. A ta nic, że w ogóle, że jakie wyrzuty, że tylko kasa się liczy. Dobra nasza, se pomyśleliśmy.

Potem już tylko trzeba się było zakraść do sztabu wyborczego i to się nawet udało. No i zaczęliśmy ostrą pracę, żeby Jarosław przegrał. No, łatwe to to nie było! Przed kampanią, jak pamiętacie, prezes był najbardziej lubianym polskim politykiem, a na jego drodze stanął kandydat partii najbardziej przez Polaków znienawidzonej. Ileśmy się natrudzili, ile naknuli, ile naoszukiwali, żeby tylko prezes nie został prezydentem, to tylko my wiemy. Zwłaszcza, że Błaszczak, Ziobro czy Kurski wciąż nam przeszkadzali, wciąż chcieli grzać ostrymi tematami, czarne miasteczka budować, ludzi straszyć. A wtedy wygrana Jarosława pewna. No ale jakoś się udało - przegraliśmy.

Potem to już myślałem, ze gładko pójdzie - że ja list napiszę, prezes się do dymisji poda i od razu będziemy mogli interwentów ze Wschodu i Zachodu zaprosić w porozumieniu  z tymi zdrajcami z Platformy, żeby ojczyznę grabić i rabować. Ale prezes się jednak skapnął - mnie na zbity pysk wyrzucił, Jakubiakową i Kluzicę zdemaskował. Teraz już mu tylko Poncyliusz został, ale i tę szuję dopadnie! Nie muszę chyba dodawać, że wszyscyśmy byli inspirowani i finansowani przez służby - Kluzik przez GRU, Jakubiak przez KGB (ale to białoruskie, bo Ruscy z prawdziwego KGB się jej brzydzili), a Poncyliusz przez BND (co widać zresztą po tym jego wstrętnym pysku). Od kogo ja brałem kasę powiedzieć nie mogę, bo mi chłopaki z Mossadu zabroniły.

P.S. A tak na serio, to co trzeba myśleć o swoich działaczach, żeby wciskać im taki kit, jak ten z listu prezesa do członków PiS? Jak trzeba nimi pogardzać, by takie rzeczy im pisać? Za jak ciemny lud trzeba ich mieć, by karmić ich takimi historyjkami?

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych