Obywatelskość z siatami

Kolejny raz oglądam bezpłatne bloki wyborcze  w telewizji publicznej. Warto na nie spojrzeć, bo czasem mówią nam więcej o poszczególnych partiach niż autorzy chcieliby nam powiedzieć. Pokazują, jak politycy wyobrażają sobie samych siebie. A to cenna wiedza.

Specjalnych sensacji w tej kampanii nie ma. Ale jedna rzecz poważnie mnie zaniepokoiła. To seria reklamówek Platformy Obywatelskiej w których zwykli ludzie deklarują dystans do wielkiej polityki. Niby nic złego, w końcu sam Donald Tusk (po zdobyciu w państwie wszystkiego co możliwe) apeluje by nie robić polityki, ale zająć się budową szkół, boisk, mostów. I o ile wezwanie premiera mogę jeszcze z trudem zaakceptować (choć trąci populizmem), to spot ze zwykłymi ludźmi burzy krew. Przypomina retorykę... Samoobrony. Tak, właśnie partii Leppera, co wyczuwam to zawsze z daleka bo opisywałem tę partię przez kilka lat.

Te zwykłe panie i normalni chłopcy, którzy przez kilkanaście w sumie minut natrząsają się z debat o polityce zagranicznej, gospodarce i rechoczą ze wszystkiego co poważne, budzą niesmak. I to tak naprawdę demoluje te resztki powagi jaką ma jeszcze polska polityka, niszczy do końca zainteresowanie polityką zwykłych obywateli. A że robi się to pod szyldem partii rządzącej - szkoda jest podwójna.

Ale Donaldowi Tuskowi wolno dziś wszystko. Tam gdzie innych walą młotem po głowie, on co najwyżej zostanie połaskotany piórkiem za uszkiem. A jak nie jest łaskotany, to się gazetę (vide "Rzeczpospolita") spróbuje przejąć. Potem zaś wspólnie z jakąś fundacją otworzy pan premier pewnie napuszony panel dyskusyjny  zastanawiając się jak zbudować społeczeństwo obywatelskie, uruchomi kampanię informacyjną zachęcającą do głosowania w wyborach, dołoży kolejną godzinę edukacji obywatelskiej w szkołach.

Ale to potem. Po wyborach. Dziś jest pani z siatkami wypchanymi zakupami, która z kpiną trzęsie głową i rzuca, że ważne jest tylko to czy oświetlenie zamontują. Tylko. Tak, wiecie obywatele, po obywatelsku.