Nowa KRRiT nawet nie próbuje zachować pozorów apolityczności.Czy postępując w ten sposób przetrwa do końca swej kadencji w 2016 roku?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w składzie ustalonym przez PO-SLD-PSL działa 3 miesiące. W najbliższym czasie zająć się ma wyborem nowych rad nadzorczych i zarządów TVP i Polskiego Radia. Dotychczas jej aktywność koncentrowała się na przywoływaniu do porządku nielicznych niezależnych mediów i dziennikarzy, podejrzewanych o sprzyjanie PiS. Dyscyplinujące uchwały objęły Radio Maryja, z groźbą odebrania statusu nadawcy społecznego. Krytykowane były TVP1, dopóki nie ustąpił dyrektor Witold Gadowski i „Wiadomości", dopóki nie zwolniono Jacka Karnowskiego.
KRRiT ochoczo korzysta z nowej władzy, jaką dała jej specustawa medialna uchwalona przez liberalno-lewicową koalicję. W tym trybie, za „działania na szkodę spółki" zwolniono prezesa Radia „Merkury", wielkopolskiej rozgłośni Polskiego Radia oraz przewodniczącego jej rady nadzorczej. Głównym zarzutem był udział prezesa w manifestacji broniącej zatrzymanego przywódcy Czeczenów. Zwracam uwagę na ten nowy, ograniczający wolność nadawców przepis. Jego wpływ na polityczne podporządkowanie szefów mediów publicznych jest ogromny. Zwłaszcza, gdy skład Krajowej Rady tak silnie związany jest z antypisowską koalicją. Wybór władz spółek jest ważny, ale to łatwość odwołania uczyni z nowych prezesów bezwolne polityczne kukiełki.
Podczas spotkania z prezydentem Komorowskim, po politycznym morderstwie w Łodzi, padła propozycja, by KRRiT zajęła się nowym, rozszerzonym monitoringiem mediów, w tym prasy i Internetu. Można przypuszczać, że główne ostrze wymierzone zostałoby w „Gazetę Polską", „Nasz Dziennik" i prawicowe portale internetowe. Trudno znaleźć jakiekolwiek przejawy krytycyzmu ze strony KRRiT i jej przewodniczącego wobec dziennikarzy i mediów sprzyjających PO.
Nowa KRRiT powstała w koalicji wszyscy przeciw PiS. Odrzucenie współuczestnictwa PiS w kształtowaniu polityki medialnej, wyrzucenie poza przestrzeń debaty jednej trzeciej obywateli, oznacza zanegowanie koncepcji mediów ponad podziałami.
Może jednak wyniknie z tego jakieś dobro? Władcy wyobraźni stracą kilka milionów widzów. Pojawią się (już się pojawiły!) dwa obiegi mediów. Ten pierwszy prorządowy, ten drugi robiony bez pieniędzy i częstotliwości. Wolałabym, aby to radykalne rozwarstwienie nie nastąpiło. Decyzję, o tym podjęła jednak PO. Przesada w monopolizowaniu mediów przez jedną grupę ideową może, owszem, spowodować zdrowy odruch. Umocnią się ekonomicznie media niezależne. Powstaną spontaniczne grupy monitorujące programy i reagujące protestami na ideologiczny monopol. Tylko czy potrzebne są lata wywłaszczania jednej trzeciej obywateli państwa z należnego im udziału w mediach? Czy stać nas, jako naród, na rezygnację z wspólnego miejsca na dyskusję?
W innych krajach bada się koncentrację kapitału, krzyżowe powiązania pomiędzy właścicielami stacji telewizyjnych, platform satelitarnych, portali internetowych. U nas nie dyskutuje się, jaka jest pojemność polskiego rynku mediów, rzuca się w oczy słabość strategii państwa. Ciekawe byłyby rozmowy o uruchomieniu telewizji przez Agorę, planach Polsatu i TVN, złej sytuacji wielu komercyjnych rozgłośni. Brana jest pod uwagę perspektywa wejścia na nasz rynek globalnych koncernów.
Stopniowo następuje utrata suwerenności audiowizualnej. To sprawa nie mniej ważna niż bezpieczeństwo energetyczne. Ważne stacje telewizyjne może kupić „inwestor strategiczny", zostaną wyparte audycje polskich producentów. Sprzyja temu ograniczenie w finansowaniu naszych mediów publicznych (udział wydatków na media publiczne w Polsce jest w PKB wielokrotnie niższy niż w innych krajach). Media głównego nurtu, odrzucając konserwatywnych obywateli, rezygnują z nurtu wspólnotowo-patriotycznego i padają ofiarą wyścigu kosmopolitycznej komercji, nie ma bowiem powodu, by ich widz miał oglądać film polski, gdy ma do wyboru amerykańską produkcję.
Zagrożeniem będzie postępujące rozwarstwienie społeczne w dostępie do mediów. Jednych stać na zakup pakietu satelitarnego inni mają tylko pełne reklam bezpłatne stacje naziemne. Internet też oddziela tych, których stać na łącze z dużym limitem od tych, co latami ciułają na komputer. Nie widzę prób zatrzymania tego niebezpiecznego zjawiska. No, ale ważni są tylko młodzi wykształceni, z dużych miast. Oczywiście zamożni.
Programem Platformy w dziedzinie mediów jest odcięcie od nich Prawa i Sprawiedliwości i osłabienie mediów publicznych. To tłumaczy brak zainteresowania cyfryzacją nadawania telewizyjnego. Telewizja analogowa ma zniknąć w 2013 r. Już od co najmniej dwu lat władze powinny prowadzić szkolenia na temat cyfrowej telewizji. Konieczna jest pomoc w zakupie i montażu dekoderów. W przeciwnym razie kilka milionów obywateli zrezygnuje z telewizji. Nie ma propozycji dofinansowania dekoderów dla 1,5 miliona gospodarstw, których nie będzie stać na zakup. Nie ma ustawy regulującej dostęp do tej pomocy.
Nie należy oczekiwać skuteczniejszej egzekucji prawa państwowego wobec mediów. Nie mamy w Polsce społecznych instytucji kontrolnych, takich jak liczące 30-50 tys. członków stowarzyszenia widzów w Skandynawii. Tym ważniejsze jest pilnowanie prawa do obrony przed nadmierną reklamą, demoralizacją dzieci, naruszaniem prawa do równego dostępu do prawdy o życiu publicznym. Postulat ten nie ma szans na spełnienie. Ugrupowanie stawiające sobie za cel dobro swego wizerunku jest raczej skłonne do pobłażliwości wobec koncernów medialnych.
Nadawcy publiczni będą mogli liczyć na nieco zwiększoną sprawność w poborze abonamentu RTV, teraz posłowie PO nagle przekonali się, że to konieczność. Prowizorka abonamentowa w granicach 500 mln zostanie utrzymana. To nie spowoduje bankructwa Polskiego Radia i TVP, ale doprowadzi do ich skarlenia. Samo istnienie regionalnych ośrodków telewizyjnych i rozgłośni lokalnych kosztuje więcej niż całość obecnych wpływów z abonamentu.
Trudno sobie wyobrazić, by PO, SLD i PSL doszły do porozumienia o zamknięciu części istniejących instytucji. Decyzji tych nie da się już usprawiedliwić koniecznością usunięcia PiS, będziemy więc świadkami konfliktów.
W cudowny sposób nastąpiło podniesienie budżetu KRRiT. Od 2007 r. obcinano jej pieniądze, dając tylko 15 mln, tj. o 30% mniej niż w latach 1993-2006. W projekcie budżetu państwa na 2010 zapisane zostało 20 milionów. Sejmowa Komisja Kultury przyjęła propozycję bez sprzeciwu. Czy to oznacza jednak, że zniknęły o wiele ważniejsze problemy polskiego społeczeństwa w dziedzinie mediów? Oczywiście, nie. I czy uda się je rozwiązać, gdy z góry traktuje się przestrzeń mediów jako zamkniętą dla prawicy? Oczywiście, nie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107137-bezwolne-polityczne-kukielki-barbara-bubula-dla-wpolitycepl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.