Kaczyński zwiera szeregi przed ostateczną konfrontacją. Od wyborów 2005 roku polityczny spór w Polsce to konflikt między Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą Obywatelską. Cała reszta partii, partyjek i politycznych podgrupek to tło, czy - jak kiedyś to dobrze opisano - tylko przystawki do dania głównego. I nic się tutaj nie zmieniło.
Dlaczego więc Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik - Rostkowska pożegnały się z partią? Bo były niesterowalne, nielojalne, a w obliczu zbliżającej się w przyszłym roku ostatecznej wyborczej konfrontacji między obydwoma obozami politycznymi, stały się dla prezesa PiS bezużyteczne. Nie dawały też gwarancji, że z pełnym zaangażowaniem wezmą w niej udział.
Jarosław Kaczyński, tak jak Donald Tusk po wyborach 2005 roku, bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje dziś wiernej i silnej drużyny, która nie tylko będzie lojalna, ale podziela jego wizję świata. Ta potrzeba jest podstawą tego, co dzieje się na scenie politycznej, a w szczególności w samym PiS. I jest to spór prawdziwy. Ci, którzy głoszą, że konflikt na linii PO - PiS to tylko napompowany spór dwóch central partyjnych wspieranych przez PR-owców, w którym każda potrzebuje drugiej do życia niczym tlenu do oddychania, są w błędzie. Tak było, to prawda, ale tak już nie jest.
Rów podziału, który dzieli obie partie i jej liderów, z tygodnia na tydzień się pogłębia. Wiedzą to doskonale niechętne sobie elektoraty. Jeśli nawet oba ugrupowania, na poziomie działaczy średniego szczebla, nie mówiąc o partyjnych dołach, mogą się wymienić personelem, to im sięgnąć wyżej, tym lepiej widać, że dzieli je ogromna przepaść. Widać, że to naprawdę wielki polityczny konflikt. To zażarty spór polityczny i personalny, który już nigdy - tak śmiem twierdzić - nie zostanie wygaszony. Ma on dziś znaczenie również osobiste. Tak dla Kaczyńskiego jak i dla Tuska.
Jeszcze rok temu było inaczej. Frustracja polityków Prawa i Sprawiedliwości po klęsce koalicji z LPR i Samoobroną i ciągła defensywa, w jakiej partia Jarosława Kaczyńskiego znalazła się po przegranych wyborach w 2007 roku, nie powodowały poczucia zagrożenia. Trudno było również znaleźć naprawdę poważną oś podziału. Pompowano więc emocje, a w celu odbudowy pozycji podejmowano najwyżej niezdarne próby "zmiany wizerunku", "zmiany języka" "odświeżania kard". Na niewiele się to zresztą zdało.
W międzyczasie zdarzyło się jednak bardzo wiele. Centralnym punktem sporu stała się katastrofa smoleńska z tym wszystkim, co wydarzyło się przed nią i po niej. Chodzi o oddanie Rosjanom przez rząd Donalda Tuska śledztwa ws. katastrofy, której to decyzji fatalne skutki obserwujemy każdego dnia, brutalną kampanię prezydencką, w której Platforma Obywatelska pokazała, że na zakończenie "wojny polsko-polskiej" nie ma zgody, bo się to jej po prostu politycznie nie opłaca i konflikt wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu, wywołany przez prezydenta elekta. To wszystko zawiera w sobie ogromny ładunek politycznych emocji, którego już nikt nie rozbroi.
Dla prezesa PiS sama katastrofa ma wymiar osobisty, bo zginął w niej prezydent i brat szefa PiS oraz wielu jego bliskich współpracowników. Więcej, kilka tygodni temu w Łodzi pracownik biura poselskiego PiS został zamordowany, z powodów czysto politycznych i w zastępstwie Jarosława Kaczyńskiego. To wydarzenia bez precedensu i bez precedensu jest również to, co stało się tuż po nich, łącznie z próbami dezawuowania tego wydarzania przez polityków Platformy i samego premiera, po obsadzanie w roli ofiary.... Stefana Niesiołowskiego.
Dziś celem Jarosława Kaczyńskiego jest to, co zapowiedział już podczas słynnego Zgromadzenia Obywatelskiego w klubie Palladium 10 września br.: odsunięcie PO od władzy i wyeliminowanie Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego z życia politycznego, wraz z ich najbliższym otoczeniem politycznym. Co to oznacza? Nie tylko zdobycie w demokratycznych wyborach zajmowanych przez nich najważniejszych stanowisk w państwie, ale również pociągnięcie ich do osobistej odpowiedzialności za to, co się stało - przed i po katastrofie w Smoleńsku. Nie tylko odpowiedzialności politycznej i konstytucyjnej, ale być może również karnej. Dlatego polityczne przeżycie i zadeptanie Kaczyńskiego wraz z neutralizacją PiS, to dziś stawka o którą walczy Donald Tusk i wszyscy, którzy rozumieją wagę zagrożenia, jakim jest dla nich odzyskanie przez Kaczyńskiego władzy.
Dla szefa PiS w obliczu tak rozumianego sporu "liberalne frakcje" to niepotrzebny balast i zagrożenie. Kto wie, co stanie się w kraju za jakiś czas i czy dzisiejsza oaza spokoju społecznego, jakim jawi się Polska, nie wybuchnie w obliczu kłopotów budżetowych i ewentualnej drugiej fali kryzysu na świecie.
Dla wielu ludzi wielkie znacznie ma również to, co stało się 10 kwietnia. Oni "wiedza swoje" a za wszystko winą obarczają Rosjan i polski rząd. Osobiście uważam, że nie przypadkowo w ostatnich miesiącach media prorządowe lub uprawiające rządowa propagandę i dezinformację, do jakich należy stacja TVN, podjęły się misji zabezpieczenia obozu politycznego Donalda Tuska przed taką właśnie katastrofą. Katastrofą na fali której może powstać zupełnie nowy porządek polityczny w Polsce. W którym dawne hierarchie, wartości, układy zostaną autentycznie zburzone. Siła tych mediów jest wielka - manipulują i hipnotyzują masy, które w ciągu kilku dni żałoby, gdy ich siła oddziaływania zupełnie stopniała, ujawniły swój przerażający potencjał. Które - mimo błędnej i słabej kampanii wyborczej Kaczyńskiego - o mały włos nie wybrały prezesa PiS prezydentem. To ich po prostu przeraża.
Drugą ważna sprawą jest międzynarodowy kontekst tego, co dzieje się przynajmniej od 2008 roku, a więc od zaskakującej wizyty premiera Tuska w Rosji, gdzie został podjęty przez Władimira Putina. Szef polskiego rządu wszedł wówczas w grę z której, zdaniem wielu komentatorów, nie potrafi się już wyrwać. Geopolityczna ofensywa słabej przecież Rosji stała się tymczasem faktem i przyniosła jej wymierne sukcesy, łącznie z politycznym wyeliminowaniem największego punktu oporu jakim był prezydent Lech Kaczyński wraz z popierającą go partią.
Dziś ostatnim potencjalnym zagrożeniem dla rosyjskich wpływów w Polsce jest Jarosław Kaczyński. I tu interesy Rosji i przeciwnych Kaczyńskiemu sił w kraju się splatają. Dlatego stawka o jaką toczy się gra jest bardzo poważna. Taka sama o jaką grali PRL-owscy prominenci tuż przed jego upadkiem kierowanego przez nich państwa, gdy mielili i palili tony akt Służby Bezpieczeństwa, niszczyli partyjne archiwa i przegrupowywali siły. Tą stawką jest odpowiedzialność osobista rządzących i strach przed tym, co może nastąpić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107121-dzis-ostatnim-zagrozeniem-dla-rosyjskich-wplywow-w-polsce-jest-jaroslaw-kaczynski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.