W Polsce, jak zwykle, debata toczy się nie o tym, o czym powinna. Można bowiem roztrząsać w nieskończoność czy słusznie zrobiła nowa telewizyjna władza zwalniając szefa „Wiadomości" i odsuwając wszystkich czołowych reporterów politycznych, ale nie los Jacka Karnowskiego jest tu najważniejszy.
Ciekawszy jest bowiem obraz mediów publicznych i – szerzej rynku medialnego w Polsce jaki się rysuje. Nigdy nie sądziłem, że będę się zgadzał w czymkolwiek z Włodzimierzem Czarzastym, ale jego wizję publicznej telewizji jako sumy „stronniczych okienek" (tu Pośpieszalski, a tu Lis, tam Wildstein, a obok Żakowski) uznaję przynajmniej za najmniej szkodliwą. I – jak widać – całkowicie nierealną, bo kolejny raz zwycięzca bierze wszystko.
W tej sytuacji wielką pociechą jest propozycja Miłady Jędrysik, która polemizując w „Gazecie Wyborczej" z Piotrem Zarembą przekonuje, że „prawicowi dziennikarze" nie powinni narzekać:
Zaremba pisze, że ważniejsza dziś jest walka z ujednoliceniem rynku medialnego. Ale ten argument podnoszony przez wielu prawicowych publicystów (i ulubiony szczególnie przez media ojca Rydzyka) jest fałszywy. Nawet jeśli założymy, że wielkie komercyjne telewizje nie darzą PiS sympatią, "alternatywnych źródeł informacji" Polak ma w bród. Może pofatygować się do kiosku i kupić właśnie "Rzeczpospolitą", "Nasz Dziennik" albo "Gazetę Polską".
No a poza tym jest jeszcze – dodaje publicystka „Wyborczej" - ultrademokratyczny internet. Jako żywo przypomina w tej argumentacji rosyjskiego dziennikarza z Polski i zagorzałego piewcę Putina Władimira Kirijanowa, który w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" zapewniał, że pluralizm w rosyjskich mediach jest wprost wzorowy. Jest wszak internet, a w nim mnóstwo opozycyjnych blogów. Tej samej argumentacji używa zresztą reżim Łukaszenki udowadniając, że przecież na Białorusi wychodzi kilkadziesiąt wrogich rządowi gazet. A że nakład ich wszystkich jest mniejszy niż jednej państwowej? A to już prawa rynku...
Skądinąd Jędrysik ofiarowująca Zarembie medialne Niderlandy jest łaskawsza niż rząd, który właśnie robi co może, by „Rzeczpospolitą" z wrażych rąk odbić. A przypominam, że mówimy o gazecie, której niemal otwartą wojnę wytoczył lider opozycji Jarosław Kaczyński, o gazecie, w której regularnie pojawiają się teksty takich zdeklarowanych pisofobów jak Waldemar Kuczyński czy Tomasz Wołek, Ireneusz Krzemiński czy Jacek Żakowski. To oczywiście detale, wszak ton nadaje tam tam kamanda czarnosecinnych oszołomów (wśród nich piszący te słowa), a na to już zgody być nie może. Słuszna linia naszej partii wszak brzmi: zwycięzca bierze wszystko.
A bierzcie sobie, smacznego, jakoś sobie damy radę przechodząc na utrzymanie zamożnych żon. Ale to wy będziecie musieli dokonywać niezłych retorycznych łamańców, udowadniając że chodzi wam wyłącznie o wolność słowa. No ale, bez przesady z tą wolnością, prawda? W końcu pluralizm tak, wypaczenia nie...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107022-mazurek-dla-wpolitycepl-pluralizm-tak-rzepa-won
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.