Jak to z tym "zamachem" na prezydenta Komorowskiego naprawdę było...

PAP
PAP

Pamiętacie, jak tuż po mordzie łódzkim media obiegła dramatyczna wieść, że zagrożone jest życie prezydenta? Np. „Wprost" tak informował o sprawie:

„Zamach na Bronisława Komorowskiego? Prokuratura bada sprawę. Franciszek Andzulewicz szykował się, by zabić głowę państwa. Doniesienie w tej sprawie złożył na policji inkasent z elektrowni, który przyszedł odczytać liczniki. Prokuratura wszczęła śledztwo."

„Nowa Trybuna Opolska" poszła tym tropem. I relacjonuje:

Było tak – mówi pomówiony emeryt z Surmin koło Bań Mazurskich. – Inkasent sobie odczytywał co trzeba, a ja w telewizji jak raz zobaczyłem redaktora, jak krytykował prezydenta Komo­rowskiego: że niby prezydent obiecywał, że wycofa wojsko z Afganistanu, nie dotrzymał słowa i jakoś tak dodał, że trzeba go za to zniszczyć. Zniszczyć, czyli co, zabić? – miał dodać od siebie emeryt Andzulewicz. A inkasent nic nie powiedział, tylko odczytał, pożegnał się i wyszedł.

Poszedł prosto na policję, gdzie złożył donos obywatelski, że przed chwilą był świadkiem przygotowań do zamachu na prezydenta Komorowskiego i jednocześnie ofiarą namów, by się przyłączył.

W mieszkaniu państwa Andzulewiczów zaroiło się od śledczych, szukali broni, którą pan Franciszek nawet legalnie posiadał jako były policjant, ale rok temu zdał do komisariatu i dziś chwali Boga za tamtą decyzję. W okolicy na okoliczność przesłuchano dodatkowo cztery osoby, czy jest im coś wiadomo w sprawie.

Problem w tym, że pan Franciszek ma motyw, by nie lubić prezydenta za ten Afganistan. Służy tam syn państwa Andzulewiczów. Z własnej woli, ale przecież nie z woli rodziców. Andzulewiczowie o niczym innym nie myślą, tylko by ich najmłodszy syn cały z zdrowy stamtąd wrócił, co nie jest regułą. (...)

Z Afganistanu właśnie dzwonił syn Darek spytać, co ojcu się stało, bo i tam dotarła wieść, że chce się zamachnąć na prezydenta. Po tym telefonie pani Cecylia jako matka nic nie powiedziała, tylko zasłoniła twarz, płacząc: zrobili z nas bandytów.

– Oddałem wojsku czterech synów i za to mają mnie za terrorystę – potakuje smutno pan Franciszek, kawaler orderu "Zasłużony dla Obronności Kraju". W prokuraturze złożył zeznania, jednak prokurator nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

– Prowadzimy postępowanie w kierunku podżegania do zamachu na głowę państwa, czyli zbrodni zagrożonej karą od 12 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia – potwierdza Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. (...)

Jak widać, gdy trzeba, państwo polskie umie dbać o bezpieczeństwo głowy państwa.

Skaj

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych