Oskarżony PiS, czyli skazanie ofiary

Sprawa jest jasna. Wiadomo, że winny jest Jarosław Kaczyński oraz "Prawo i Sprawiedliwość". Były premier i jego partia odpowiadają za całe zło, które dzieje się w Rzeczypospolitej, ale w zasadzie na wszystkich kontynentach. Ostatnio okazało się, że to właśnie Kaczyński i ten okropny PiS w praktyce odpowiada, moralnie i politycznie, za... morderstwo działacza PiS w Łodzi i usiłowanie morderstwa innego działacza tej partii. Cóż, to tak jakby za morderstwo prezydenta RP Gabriela Narutowicza w 1922 roku uczynić odpowiedzialnym... przedstawicieli mniejszości narodowych w Sejmie.

Żadnej logiki w oskarżaniu PiS nie ma, ale skoro powiedziała tak telewizja i z namaszczeniem orzekł warszawski "salon", to tak musi być i kwita.

W tej spirali absurdów należy iść na całość. Przecież już słyszeliśmy sensacyjne oświadczenia polityków PO, że za "dziurę Tuska", olbrzymi dług publiczny i niemały deficyt odpowiada nie rząd Platformy czy Pinokio-Rostowski, tylko... rząd PiS, który w swoim czasie podjął decyzję o obniżeniu podatków.

Trzeba iść za ciosem, tańca nonsensów przerwać nie można. Za powodzie w Polsce też odpowiada Kaczyński, za gradobicie zaś - jego partia. Za susze również. Za głód w Afryce i śmiertelne epidemie pingwinów na Alasce - takoż. Za ciągnące się jak krew z nosa śledztwo smoleńskie odpowiadają bynajmniej nie Rosjanie ani bierny rząd Tuska, tylko też Kaczyński i jego ludzie.

Za parę lat autorzy wszystkich tych stwierdzeń będą się za nie wstydzić. Ba, będą za wszelką cenę unikać, by ich cytowano, ale dzisiaj z zapałem piszą księgę kłamstwa i hańby, miotając oskarżenia wobec głównej partii opozycyjnej.

Współczesnych chcących uwolnić od stryczka Barabasza jest bardzo wielu. Nawet prawdopodobnie większość...