W październiku minęła pierwsza rocznica śmierci śp. Macieja Rybińskieg0 - dziennikarza, felietonisty, scenarzysty, a przede wszystkim człowieka rzadko już dzisiaj spotykanej uczciwości, odwagi i życzliwości dla ludzi. Z tej okazji ustanowiono i wręczono (laureat - Robert Mazurek) nagrodę "Złotej Ryby", co dokonało się dzięki ogromnemu wysiłkowi żony śp. Macieja, pani Krystynie Grzybowskiej. Portal wPolityce.pl zamieścił relację z tego spotkania, a Piotr Zaremba napisał "laudację" na cześć Mazurka.
Ale w czasie spotkania w klubie Harenda, gdzie "Złote Ryby" wręczano, głównym motywem i przeżyciem były wspomnienia o śp. Macieju Rybińskim. Miał wielu przyjaciół, z wieloma korespondował.
Jednym z nich jest doskonały rysownik (m.in. Rzeczpospolita i prasa angielska) Andrzej Krauze, który odczytał jeden z listów jaki otrzymał od zmarłego rok temu Autora, wraz z towarzyszącą korespondencją. Dzięki uprzejmości Pani Krystyny Grzybowskiej i życzliwości Andrzeja Krauze, uzyskaliśmy zgody na publikację tej korespondencji. To niezwykły dokument o tym co myślał o Polsce Anno Domini 2009, a więc w jakiejś mierze i obecnej, Maciej Rybiński.To poruszająca lektura.
MÓWI ANDRZEJ KRAUZE (W Harendzie):
11 grudnia 2007 roku w "Rzeczpospolitej" ukazał sie moj rysunek przedświąteczny. W barze ryba zwraca się do siedzącego obok niej człowieka:
Co to z rybą sie nie napijesz?
Kilka dni później zadzwonił do mnie, do Londynu, Maciej Rybiński z pytaniem czy mógłby kupić ten rysunek, bo jest to o nim. Wywiązała się między nami długa rozmowa. Rysunek ofiarowałem mu w prezencie. Wymieniliśmy się adresami emailowymi. Tak rozpoczęła sie nasza wymiana wiadomosci, poglądów, pomysłów i fragmentów twórczości. Najpierw sporadyczna, która z czasem zamieniła sie w codzienną wirtualną rozmowę, że o telefonach nie wspomnę. Rozmowa ta została niedokończona 22 października 2009 roku.
Przytaczam państwu jeden z emali Maćka z 15 czerwca 2009 roku.
Serdecznie pozdrawiam, Andrzej Krauze
MACIEJ RYBIŃSKI PISZE DO ANDRZEJA KRAUZE
Drogi Andrzeju, przepraszam, że nie odpowiadam od razu i za rzadko wogóle się odzywam, ale jestem w jakimś dołku psychicznym. Od paru dni chodzi mi po glowie, żeby rzucić to wszystko, przestać karmić wieprze felietonami, zająć się ogródkiem. Coraz trudniej mi jakoś odnajdywać się w tej rzeczywistości, może dlatego, że rownolegle z zalewającym mnie gnojem współczesności, czytam sobie o epoce saskiej i stanisławowskiej. Wszystko już było.
Więc sobie myśle, czy nie napisać jakiegoś pożegnalnego tekstu nie o politykach i ludziach władzy, ale o gruncie i nawozie na jakim wzeszli. O społeczenstwie. Dać w mordę wszystkim, wypiąć dupę i - jak kiedyś Tuwim, grzecznie, ale stanowczo poprosić, żeby mnie pocałowali. Niekoniecznie trzeba żyć z grzebania w szambie. Poczytaj sobie, co pod tym tekstem, który Ci się tak podoba (dziękuję za pociechę) wpisują niektórzy czytelnicy. Po co m i to? Zajmę się poezją liryczną i będę szanowany jak nieboszczyk Staff, którego nikt już nie czyta, ale wszyscy szanują, albo pisaniem kryminałow i będę miał forsę. Przecież jak się zobaczy dzisiejszy "Newsweek" to człowiekowi normalnemu wstyd, że jest dziennikarzem.
Na okładce jest portret Tuska z twarzą aryjskiego nadczłowieka, dzierżącego w mocnych dłoniach koło sterowe. Do tego tytuł - "Tusk, mocny człowiek Europy. Wynik wyborów pozwala mu myśleć przywództwie w Unii". Artykuł w środku - lukier i wazelina, mieszanka wymiotna. Istny Soso Dżugaszwili, bez którego nie będzie pór roku i nie wzejdzie ozimina.
Pamiętasz taki plakat robola z kołem sterowym i napisem, zdaję się, partia kieruje? No to jest dokładnie to samo. Czuję się, naprawdę, jakby mnie osobiście opluto i obfajdano. W tym kraju nie można być obywatelem. Zapotrzebowanie społeczne jest tylko na lokaji. A może kupić sobie białe rękawiczki i kamizelkę w paski i zaczać pisać ody do Tuska i jego zgraji? Niestety, nie mam usposobienia gówna i nie potrafię płynąć z prądem, bo jestem Ryba.
Pozdrawiam Cię nie bez satysfakcji, że w starej dobrej i tajk kiedyś przeze mnie podziwianej Great B. (Wielkiej Brytanii - red wP.) także wszystko, z ludźmi na czele, sparszywiało. To jest jakąś pociecha, choć słaba.
Twój
M
ANDRZEJ KRAUZE DO MACIEJA RYBIŃSKIEGO
Maćku, czytam na nowo twoj felieton już wydrukowany w Rzepie i pokładam się ze śmiechu, a włos staje dęba z przerażenia - to wszystko trzeba wydać w książce, żeby przynajmniej ta garstka, która jeszcze czyta miała do czego się odwołać i o co się oprzeć jak przyjdzie co do czego...
ściskam
And.
(opr. kam)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/106901-nieznany-list-sp-macieja-rybinskiego-nie-potrafie-plynac-z-pradem-bo-jestem-ryba
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.