Podczas pogrzebu Marka Rosiaka przemówienie wygłosił Janusz Wojciechowski, europoseł PiS, w którego biurze pracował Marek Rosiak:
Śmierć Marka Rosiaka przyszła tak nagle, że stajemy wobec niej w niedowierzaniu, w osłupieniu i stawiamy sobie pytanie: jak to się mogło stać?
Jak to się mogło stać, że ten człowiek, tak serdeczny i ciepły, człowiek wielkiego serca, wielkiej dobroci i miłości do ludzi, zginął w niepojętym akcie ludzkiej nienawiści? Jak to się mogło stać? A jednak się stało.
19 października Marek Rosiak przyszedł jak zwykle do pracy w łódzkim biurze poselskim parlamentu europejskiego. Nad tym biurem znajduje się napis Prawo i Sprawiedliwość. Ten napis, ten znak, dobrze oddawał to, czym zajmowało się to biuro, czym zajmował się sam Marek Rosiak - pomoc ludziom broniących swoich praw i szukającym sprawiedliwości. Tej sprawiedliwości, o którą dla prostego człowieka w Ojczyźnie naszej co raz trudniej.
Są dziś w tej katedrze ludzie skrzywdzeni, ci którym Marek Rosiak pomagał jako ostatni, jeszcze w dniu swojej śmierci. Przedsiębiorcy transportowi, transportowcy ziemi łódzkiej tracący swoje miejsca pracy. Ci ludzie ofiarowują mszę św. za Marka Rosiaka.
Biuro, w którym opracował było zawsze otwarte, każdy mógł tam przyjść i przychodziło wielu ludzi. Nikt nie był pytany skąd przychodzi, z jakiej jest partii, jakie są jego sympatie, jakie poglądy polityczne. Pytanie było zawsze jedno - w czym trzeba pomóc? W czym pomóc?
Nie wiem, czy to pytanie Marek Rosiak zdążył zadać człowiekowi, który 19 października tuz po 11-stej przyszedł do niego z pistoletem w dłoni i z nienawiścią w sercu. Ta nienawiść była adresowana. To była nienawiść do znaku pod którym pracował Marek Rosiak Prawa i Sprawiedliwości, i do ludzi z tym znakiem związanych. Ziarno nienawiści wydało krwawy tragiczny plon. Złe słowa rzucone gdzieś w przestrzeni odbiły się, zamieniły w kule i ugodziły MR śmiertelnym rykoszetem.
W obliczu strasznego skutku tych słów, tych złych słów, jakże dotąd zabrakło jednego dobrego słowa: przepraszamy. Jakże zabrakło ludzkiego słowa: żałujemy. Bez tych dwóch słów, wszelkie gesty znaczą niewiele, znaczą zbyt mało.
Jest jeszcze czas by te słowa zostały wypowiedziane przez tych, którzy powinni je powiedzieć w imię sprawiedliwości i prawdy o tym co zdarzyło się w Łodzi 19 października. I w imię tego, by otworzyć prawdziwą drogę do pojednania. (gromkie brawa)
W imię tego, żebyśmy w Ojczyźnie naszej nie byli sobie wrogami, ale braćmi, prawdziwymi braćmi, spierającymi się czasem o wiele spraw, ale szanującymi się nawzajem i razem dbającymi o nasz wspólny Polski dom, bo Ojczyznę mamy jedną. W tej Ojczyźnie każdy z nas ma tylko jedno życie, w dodatku krótkie i kruche. Jeśli to zrozumiemy - ofiara życia i tragicznej śmierci Marka Rosiaka nie pozostanie daremna. (brawa)
Pani Halino, żegnająca dziś swojego męża, panie Marku, synu żegnający się ze swym ojcem, w chwili jak ta, poza modlitwą nie ma lepszych słów pocieszenia. Modlimy się dziś razem z wami.
Panie Marku! Za chwilę z tej łódzkiej katedry pójdziemy za tobą w ostatni twoją drogę. Zabierzesz w nią dobre uczynki, z którymi szedłeś przez życie, zbierzesz je przed oblicze Pana Boga. Nam tu na ziemi zostanie dobro, które czyniłeś zapisane we wdzięcznej pamięci ludzi. W tej pamięci żyjesz i będziesz żył zawsze! Panie Marku, dziś żegna cię rodzina, żegnają cię przyjaciele, żegnają cię współpracownicy, koledzy z PiS. Żegna Cię Łódź, żegna Cię cała Polska, żegna cię Europa.
Parlament europejski oddał ci hołd minutą przejmującej ciszy. Panie Marku! I ja ciebie żegnam.
Nieodżałowany mój współpracowniku, żegnam cię i dziękuję za wszystko dobre co zrobiłeś dla ludzi i co zrobiłeś dla mnie. Żegnam cię z ciężkim sercem i z tą myślą bolesną, że gdybym Cię nie prosił o współpracę w prowadzeniu moich poselskich spraw, może 19 października nie byłbyś w tym miejscu, w które przyszła po ciebie śmierć. Wybacz...
Wiem, że lubiłeś muzykę. Z całego świata, różną. Nie wiem, czy lubiłeś piosenki Georges'a Brassens'a, bo chciałbym Cię pożegnać słowami jednej z nich. Słowami, które trochę dla ciebie zmieniłem:
A gdy cię wezwał dobry Bóg. Za dobre czyny idź w ten próg. Najlepszy adres jaki znam. Wprost do nieba bram.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/106887-janusz-wojciechowski-w-lodzi-zle-slowa-rzucone-gdzies-w-przestrzeni-odbily-sie-zamienily-w-kule