Narodziny "polskiego faszyzmu"? Na szczęście nie.

Ponad 150 lat temu Maurycy Mochnacki stwierdził, że Polska jest krajem, w którym nic się nie dzieje do końca. Rzeczywiście, polska polityczna poczciwość nie pozwala nikogo ani niczego wykańczać. Zawsze do głosu dochodzą skrupuły. Brutalne wdrażanie – bo tylko takie przynosi skutek –  szeroko pojmowanych modernistycznych projektów politycznych (nowożytna monarchia absolutna, liberalizm, socjalizm, nacjonalizm) napotyka w Polsce na opór materii. Chyba, że owe projekty są realizowane z obcego nadania. Wtedy – jak ująłby to zapewne Tadeusz Kroński – wtłacza się je do głów Polaków obcymi kolbami.

Platforma Obywatelska jest kolejną polską formacją polityczną, która chce coś dokończyć, ale aby to zrobić musi kogoś wykończyć. Słynne słowa o „dożynaniu watah" nie są w tym kontekście przypadkowe. PO chce być formacją na swój sposób faszystowską, o ile za faszyzm uznamy zjawisko, jakie opisuje Philip Roth w swojej powieści „Spisek przeciwko Ameryce".

Jest to alternatywny scenariusz przebiegu i skutków wyborów prezydenckich w USA w roku 1940. Zwycięża w nich Charles Lindbergh, sympatyk Hitlera, legendarny pilot, który jako pierwszy przeleciał Atlantyk. W wyniku objęcia przez niego prezydentury prawa obywatelskie społeczności żydowskiej – z wyjątkiem tej jej części, która podjęła kolaborację z reżimem – są coraz bardziej ograniczane. Władze amerykańskie sprawują rządy, żerując na rozpowszechnionych wśród białych gojów stereotypach antysemickich. Oprócz administracyjnego przesiedlania Żydów państwowy antysemityzm realizowany jest niejako oddolnie – przez pogromy dokonywane rękami przeciętnych obywateli.

Faszyzm w powieści Rotha nie jest przekuwaniem w rzeczywistość jakiejś tradycjonalistycznej, antyliberalnej narracji, lecz zjawiskiem wpisującym się w mieszczańską nowoczesność. Prezydent Lindbergh pozostaje przede wszystkim tym, kim był, zanim zamieszkał w Białym Domu – bohaterem wyobraźni masowej, gwiazdą, celebrytą. I taka też jest jego prezydentura.

Mamy więc tu do czynienia z reżimem, którego linię polityczną wyznacza mieszczański konformizm. Jest on racją istnienia dzisiejszego liberalnego populizmu polegającego na tym, że nic nie może zakłócać spokoju zwykłego człowieka, mającego dość wielkiej polityki, wielkich spraw, gadania o Polsce, płacenia podatków na złodziejską klasę polityczną, ględzącą coś o jakichś wartościach. Dlatego Jarosław Kaczyński jako etosowy polski inteligent to uosobienie tego wszystkiego, czym polskie mieszczaństwo gardzi.

Platformie na razie udaje się być formacją liberalnego populizmu (dlatego, że to bardziej narzędzie rządzenia niż cel ideologiczny), ale faszyzm jej nie wychodzi. Chyba, że ktoś pomógłby PO z zewnątrz (tak jak – to dość skrajny przykład – Polskiej Partii Robotniczej sprawującej władzę z sowieckiego nadania). Niewiele na razie wiadomo o morderstwie w Łodzi, ale jedno założenie możemy przyjąć – to wewnętrzna polska sprawa, i może nawet – oby – nie polityczna, lecz kryminalna. Niezależnie od tego, w jakim stopniu kampania pogardy i nienawiści wobec PiS przyczyniła się do tej tragedii. I dlatego – na szczęście – termin „polski faszyzm" wciąż pozostaje oksymoronem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych