Mord polityczny w Łodzi

Czy politycy są odpowiedzialni za mord w Łodzi? Jak zwykle w podobnych okolicznościach okazuje się, że wszystko jest względne. Ci sami, dla których jest całkiem oczywiste, że Eligiusz Niewiadomski zamordował prezydenta Narutowicza na schodach Zachęty z politycznej inspiracji endecji, uznają, że dopatrywanie się w zabójstwie w Łodzi inspiracji Platformy jest dowodem na chorobę psychiczną.

Gdy jednak spojrzeć na sprawę zimno, czy można widzieć ją inaczej? Morderca był niezrównoważony psychicznie? Zapewne tak. Ale nawet takiej osobie potrzebny jest bodziec do działania i poczucie, że robi coś, na co jest przyzwolenie. Takich bodźców politycy PO dostarczali w ostatnim czasie aż nadto: Palikot, Kutz, Niesiołowski, Nowak, Sikorski, Grupiński i inni. Wcześniej dostarczyli przyzwolenia na publiczne lżenie krzyża i kopanie starszych ludzi na Krakowskim Przedmieściu, przy bierności służb porządkowych.

Niektórzy pytają: a gdyby ktoś zaatakował biuro PO? Co by pan wtedy mówił? Takie gdybanie nie ma sensu. Mamy do czynienia z konkretną sytuacją i odpowiedzialnością moralną jednej ze stron. Choć zawsze znajdą się tacy – a za moment będzie ich zapewne wielu – jak Waldemar Kuczyński, którzy ogłoszą, że i tak wszystkiemu winien jest Jarosław Kaczyński.

Owszem, lider PiS też nie jest święty. Spiralę wzajemnej niechęci nakręcają obie strony, choć w ostatnim czasie nie sposób stawiać pomiędzy nimi znaku równości. Najbardziej przygnębiające jest jednak to, że nawet w obliczu wydarzenia tak straszliwego – ewidentnego politycznego mordu – nie słabną wulgarne ataki, wzajemne oskarżenia, połajanki. Stefan Niesiołowski powtarza, że Jarosław Kaczyński nadaje się do psychiatrycznego leczenia, Kuczyński oskarża lidera PiS o cyniczne granie tragedią, na Facebooku grupa prymitywnych przeciwników PiS zaśmiewa się ze swoich chamskich żartów o tragedii, a na innym forum przeciwnicy Platformy w najwulgarniejszy sposób mieszają z błotem znanego publicystę tylko dlatego, że ma w tej sprawie pogląd, który im nie odpowiada.

Chciałoby się powiedzieć: ludzie, opamiętajcie się, bo bawicie się zapałkami. Pamiętam jednak w ostatnim czasie tylko jednego polityka, który wykonał gest, świadczący o tym, że refleksja nad własnym postępowaniem nie jest mu obca. Był to minister kultury Bogdan Zdrojewski, który – przemawiając na pogrzebie Janusza Kurtyki – powiedział, iż zmarłemu należą się przeprosiny. To był gest wielkiej uczciwości i odwagi. Czy któregokolwiek z zaplutych we wzajemnej niechęci przeciwników – a może już po prostu wrogów? – stać będzie na podobne wystąpienie?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych