Wszyscy od prawego, do lewego w kręgach władzy ponoć szukają oszczędności. Jak kryzys się rozwinie to nikomu nawet noworodkom nie będą jego mroczne strony darowane. Póki co więc politycy koalicji szukają, a szukają wolnego szmalu tyle, że nie tam gdzie można go znaleźć. Proponuję wiec aby premier zajął się tak zwanymi gabinetami politycznymi, ministrów prezesów i rządowego tutti frutti. Czas już najwyższy! Bo na garnuszku państwa wiszą tam całe tabuny darmozjadów. Będzie więcej niż dwie setki takich, którzy nie sieją i nie orzą, a nadzwyczaj dobrze się mają. W gabinetach, o których piszę, siedzą sobie w najlepsze koledzy i kumple królika (czytaj grubej koalicyjnej ryby) i co miesiąc za gabinetowe polityczne doradzanie pobierają pensje wiceministrów (circa 10 tysięcy złotych). Na czorta to i cui bono diabeł jeden wie. W ten sposób, z tego co my wypłacamy do kas naszego fiskusa pieniążki wracają między innymi właśnie tam.
Swego czasu pytałem: cóż takiego dobrego i ważnego robią te gabinety? A zatem po co je wymyślono. Pomimo, że pytałem o to rządy i premierów różnych opcji oglądałem jedynie widowiskowe wzruszenia ramion. Wszystko na zasadzie: psy (czyli ja) szczekają , a karawana i tak jedzie dalej.
W tej sytuacji sam spróbuję na to, widać zawiłe, pytanie odpowiedzieć. Otóż każdy z nas miał, jak wiadomo, w życiu lub będzie miał różnych nieudanych kolegów i swatów, którym zwyczajnie się nie powiodło. I oni to zwykle przypominają się swym kolegom, którym udało się zrobić karierę, w chwilach ich tryumfu. A jeśli do tego jeszcze ci nieudacznicy byli jakimiś wolontariuszami, zbierającymi, na przykład, podpisy poparcia na listach wyborczych bądź startowali bez powodzenia w różnych wyborach to trudno im odmówić tej pomocy.
W ten sposób partie polityczne – a są to na poły mafijne zgromadzenia spryciarzy wspierających się na zasadzie: ręka rękę myje, nagradzają swe bezpośrednie zaplecze. Bo nikt takich kumpli - niezguł nie skieruje do autentycznej roboty, bo zawalą coś i będzie krewa. Co innego gdy weźmie się ich do gabinetu politycznego. Ho , ho nawet na wizytówkach, przyznacie państwo, to dobrze wygląda. Tyle, że te pieniądze wydane na te gabinety można by przeznaczyć na budowę jakiegoś choćby wału przeciwpowodziowego albo kupno autobusu na szynach aby woził ludzi na deficytowych trasach kolejowych itd. itp.
Niestety nie ma odważnych aby sprzeciwili się tej formie nagradzania klientyzmu politycznego. W socjalizmie mówiono, że protekcja i kumoterstwo to są ostanie ludzkie odruchy w tamtym, najlepszym z systemów. Otóż tak samo bym określił te gabinety. Nie byłoby z nimi problemu gdyby za nie płaciły partie polityczne, a nie państwo. Niestety jak znam życie na to się nie zanosi. Bo zawsze weźmie górę przekonanie, że znajomi i krewni królika też muszą – dobrze gdy jak najlepiej wiązać koniec z końcem...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/106526-rolicki-posady-dla-swojakow-rysuje-zawistowski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.