Jakoś to mi tak przyszło do głowy, gdy zobaczyłam kolejną nominację w Kancelarii Prezydenta - Irenę Wóycicką. Znam ją "od dzieciństwa" i lubię i na tej kanwie przypomniało mi się jedno niepokojące zjawisko: jak to dawni koledzy i znajomi dziś nie za bardzo chcą rozmawiać.
Tak się składa, że jestem dzieckiem KORu. Znam bardzo dobrze ludzi, którzy potem znaleźli sie w Unii Demokratycznej, jak na przykład Henryka Wujca czy nawet Adama Michnika ( który ma ogon i rogi, jak wiadomo), do niektórych - na przykład Janka Lityńskiego, mam szczegolną słabość. Pamiętam z lat siedemdziesiątych nastepujący szczegół: jeśli uznać, że zwierzęta coś w człowieku wyczuwaja, to w Janku coś być musiało, bo nasza suka spanielka, dość nieufna wobec obcych, prawdziwie go uwielbiała i z merdaniem rzucała sie go "całować" jak tylko przychodził.
A dziś charakterystyczna sytuacja: widzisz takiego już starszego pana bądź panią - idzie na przeciw. Najczęściej gdzieś w Sejmie, ale może na ulicy Wiejskiej, albo gdzieś indziej w Warszawie. Uśmiechasz się, już chcesz powiedzieć "cześć, no jak tam u ciebie/ u was", a on jakby mu sie coś stało - wzrok spuszcza, kroku przyspiesza. Najchętniej będzie udawał, że nie zauważył, albo wymamrocze cześc i pobiegnie.
Jakoś tak sie boją? A może im głupio? Bardzo nie chcą rozmawiać. Pewnie raczej im glupio, bo wiedzą jako ludzie inteligentni, że chowaja się zbyt często za chamską i kłamliwą propagandą. No bo co mi powiedzą? Że jestem "Prawdziwą Polką" i krypto faszystką? albo, że moja matka to religijna fantyczka, która przykuwa sie do krzyża? Przecież dobrze wiedzą, że to bzdura, że mamie wiele można zarzucić, ale akurat nie to, a ja zajmuję się na codzień mniejszościami narodowymi i krajami ościennymi, których aneksji bynajmniej nie pragnę, a ich mieszkanców szanuję i rozumiem lepiej niż niejeden "otwarty". Tylko jakoś tak - poglądy mam nieodpowiednie... Jak by tu zdyskwalifikowac te poglądy? Co by zrobić, by nie musieć rozmawiać jak równy z równym? Czasem przyparci do muru, w charakterze tarczy i miecza naraz wyciągną obronne: "bo Kaczyński przecież powiedział...., to jednak nieslychane, jak można" itd. Cóż wszystko to bardzo możliwe, że coś powiedział. Ale ja nie jestem Kaczyński....
I co jeszcze mogą mi powiedzieć ci moi dawni znajomi? Że mój młodszy kolega Jacek Karnowski jest be - bo skandalicznie manipuluje w mediach, a Kasia Kolenda jest cacy, jak robi w TVN materiał nadający się do umieszczenia w almanachu imienia Wiesława Machejka i Wandy Odolskiej: ze zmanipulowaną wypowiedzią głównego bohatera, która nie padła, z trzema (czy nie pamietam może dwoma, tylko jedna dwa razy) komentatorami dmącymi w tę sama "dudkę" i wieszczącymi wkrótce noc kryształową oraz wybitymi specjalnie czerwonym drukiem na materiale filmowym brzydkimi okrzykami przeciw pani Komorowskiej (bo nie bardzo je słychać na nagraniu, jeszcze by widz przeoczył) wznoszonymi przez kilkunastu bardziej lub mniej zajadłych świrów? Jak jeszcze mniej obiektywnie można zrobić materiał? Kiedyś polowano z kamerą na "bandy rozwydrzonych wyrostków", a teraz na "bandy rozzłoszczonych staruszków"?
Tak, ja wiem, że w internecie gadać jest łatwiej. A tak patrząc twarzą w twarz, jakoś nie idzie. Eeech, drodzy państwo, znajomi z dawnych lat - nie bójcie się, wierzcie trochę w siebie, w swoje racje i w swoją umiejętność dyskusji. Mam nadzieję, że nie wychodzicie z założenia, iż tylko uciszenie i zamilczenie polemistów da wam zwycięstwo?
Spokojnie. Nie zjem was. Ale prawa do swoich poglądów i do swojego zdania w wolnym kraju będę bronić skoro broniłam w PRlu - bo mi się należy. W końcu warto rozmawiać, nie:-)?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/106462-strach-przed-rozmowa-apel-do-starych-znajomych