Przejdziem Kabul, będziem Polakami?

Afganistan nadal pozostaje centrum polskich zainteresowań. Przyczyny są prozaiczne. Są tam nasi żołnierze, którzy giną, bywają ranni a w perspektywie czasowej należy spodziewać się zachowania status quo.

Postawa polskich rządów od przeszło dekady konsekwentnie realizuje militarny scenariusz Księcia Poniatowskiego. Sprawa jest przegrana, ale „honor Polaków” obliguje 2000 żołnierzy ( i państwowy budżet) do pogrążania się w nurtach Elstery. Gdyby chociaż Rosomaki potrafiły pływać jak należy? Niestety od kilku patroli uskuteczniają styl „minowy” niepomne przeciwników, którzy rozszyfrowali już pływackie tajemnice polskiej kadry.

Dekada to cała wieczność w dziejach państwa. Kto w 1910 roku wyobrażał sobie ład wersalski bez cesarstw i królestw doby Kongresu Wiedeńskiego? Kto w 1930 roku wyobrażał sobie system jałtański? Kto w 1980 wyobrażał sobie jesień narodów? Do czego zatem zmierzam? Czy „nasz” świat nie uległ zmianom? Czy „walka ramię w ramię” z najpotężniejszym krajem świata w Afganistanie i Iraku ma dziś ten sam kontekst geopolityczny, gospodarczy, polityczny? Czy walka z terroryzmem i realizacja polskich interesów (argument zwolenników polskiego udziału w „misji” afgańskiej) ma dziś ten sam wymiar, co dekadę temu? Kończąc wywód - czy wato czekać kolejną połówkę dekady, żeby wycofać się z Afganistanu? Zadaję to pytanie celowo, bowiem zapowiedzi rządu i prezydenta dotyczące przyszłorocznego wycofania polskiego kontyngentu z Afganistanu „umknęły” najważniejszym mediom. Tymczasem każdy dzień naszej obecności w państwie kabulskim pogłębia polityczną „stratę czasu”. Efekty misji NATO, w której uczestniczymy cofają nas w czasie o dekadę, bo szumnie zapowiadane przez Obamę „wycofanie się” zostanie zastąpione kosztownymi działaniami operacyjnymi, które powinny zostać rozpoczęte u początków „sojuszniczej” operacji militarnej.

Nawet jeśli założymy, że Amerykanom uda się w spokoju opuścić państwo kabulskie i zapewnić stabilność rządu Karzaja. Nawet jeśli… To efekt działań Waszyngtonu po dekadzie wysiłku militarnego i finansowego będzie dokładnie taki sam, jaki byłby w przypadku wzięcia pod uwagę telegramu Zbigniewa Brzezińskiego wysłanego do Donalda Rumsfelda w październiku 2001 roku:

Coraz bardziej się obawiam, że nadmiernie angażujemy się w wewnętrzną politykę afgańską. Moim zdaniem nasz cel powinien być określony wąsko i precyzyjnie: zniszczenie operacji Al.- Kaidy w Afganistanie, w tym fizyczna likwidacja jej przywódców. Jeśli reżim Talibów będzie przeszkadzał w jego realizacji, odsuniemy go na tyle, by móc działać, ale nie powinniśmy się mieszać w kampanię mającą na celu stworzenie jakiegoś rządu alternatywnego.

To prawda Talibów teoretycznie (w obliczu rządowych rozmów z ich przedstawicielami) zastąpił rząd Karzaja, ale będzie on przecież „odsuwany” przez USA na modłę Brzezińskiego nawet po opuszczeniu Afganistanu przez wojska amerykańskie. Czyż podobnie problemu nie rozwiązano w Iraku? Bojowych jednostek operacyjnych już tam nie ma, „wycofanie” miało miejsce, ale o cichej kurateli (kosztownej), obecności wojsk specjalnych i 50000 specjalistów od logistyki nikt już nie mówi. Czy Polacy też będą się „wycofywać” na modłę amerykańską dopłacając przez kolejne dekady do działań Gromu w Kabulu?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych