Najnowsza "Gazeta Polska" przynosi informację na temat sprawy o której plotki krążyły w środowisku dziennikarskim od dość dawna:
"Wypowiedź Klicha [o osobach, które mogły przeżyć katastrofę, ale zmarły tuż po niej] każe zastanowić się, czy rzeczywiście funkcjonariusz BOR, który był na pokładzie Tu-154, Jacek Surówka – dziś ujawniamy, że to o nim pisaliśmy – dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne"? Po tych jego słowach połączenie zostało przerwane. Taką relację przedstawił nam jeden z dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku. Według naszych informacji, Surówka miał telefon w sieci Orange.
Dziennikarz ten próbował potem, jak twierdził, skontaktować się z żoną Jacka Surówki. Miała ona o telefonie męża opowiadać znajomym, ale okazało się, że nagle z niewiadomych powodów zamknęła się w sobie i odmówiła rozmowy. Spotkał się więc – jak mówi – z bratem funkcjonariusza, który potwierdził mu fakt takiej rozmowy telefonicznej, którą dziennikarz nagrał. Jednak dotychczas jej nie upublicznił z niewiadomych powodów.
„GP" dotarła do brata Jacka Surówki. Zaprzeczył, że taki telefon z miejsca tragedii miał miejsce. „O żadnych telefonach nie może być mowy, nic mi o tym nie wiadomo" – odpowiedział „GP".
Według naszych informacji także inny funkcjonariusz BOR, który był na pokładzie Tu-154, miał po katastrofie dzwonić do żony, ale miała wyłączony telefon – włączyła się poczta głosowa, a więc prokuratura może to sprawdzić.
Wobec wypowiedzi Edmunda Klicha z 4 października dla „Młodego komsomolca" o rannych, którzy przeżyli pierwsze chwile po katastrofie, prokuratura powinna przedstawić publicznie wyniki badania billingów ofiar. Mogą one spowodować nagłą zmianę w przebiegającym opieszale śledztwie."
Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski, "Ujawnijcie, jak umierali!", "Gazeta Polska", 13 października
Czytaj też: Czy ktoś przeżył w Smoleńsku?
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/106375-czy-funkcjonariusz-bor-ktory-byl-na-pokladzie-tu-154-dzwonil-do-zony-zaraz-po-katastrofie