„Patologie” Zachara Prilepina - recenzja

Wojny czeczeńskie kojarzą się Polakom z odległym Kaukazem, z walką o wolność i brutalnym butem Rosji, który depcze tamtejsze narody od przeszło dwóch dekad (wcześniej robiło to ZSRR). Skojarzenia przychodzą same, bo człowiek funkcjonuje w oparciu o symbole i utarte schematy.

Mamy więc: bestialskich Rosjan, którzy mordują i gwałcą, palą i rabują (ot nasza tradycja historyczna), mamy też Czeczenów, brodatych bojowników, do których polski umysł dopasowuje znane sobie obrazy: państwo podziemne, religię która jest spoiwem i przetrwalnikiem narodowym, honor oraz walkę za „wolność waszą i naszą”. A jak odbijają się nasze schematy w zwierciadle „czeczeńskiej” książki rosyjskiego autora? Zobaczmy!

Książka Zachara Prilepina, który przeszedł przez piekło pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej szokuje. Nie tylko językiem i wartką akcją, nie tylko nieodpartym wrażeniem, że „tak właśnie musiało tam być”, ale przede wszystkim rosyjskim punktem widzenia. Tak rzadko możemy spojrzeć na sprawę kaukaską oczami prostej rosyjskiej duszy i już z tego powodu „Patologie” to wartościowa pozycja dla polskiego czytelnika. U Prilepina wojna zdominowała narrację i podporządkowała sobie prawo moralne. Dobrzy Czeczeni przeszukani przez rosyjskich żołnierzy, bezbronni jakby się mogło wydawać lądują bez powodu pod ścianą budynku. Egzekucja jest szybka, dla zatarcia śladów polewa się ich benzyną i pali, a wtedy strzelają naboje które ukryli w butach… „Dobry” dowódca rosyjskiego oddziału Siemionycz, „ojciec” Specnazowców - z którymi jako czytelnicy dzielimy książkowe losy- dba o swoje „dzieci”, ale jednocześnie angażuje je do najtrudniejszych zadań na terenie Groznego. A wszystko to dla pęczniejącego rublami kontraktu i awansu na podpułkownika. Ludzka moralność zaciera się, wszystkie ruchy głównych bohaterów podporządkowują się wojnie. Im dłużej czytamy, tym bardziej akcja narasta, tym więcej wódki pije główny bohater, by zapomnieć, by się znieczulić… Sacrum miesza się tu z profanum, rozmowy o Bogu sąsiadują z opisami żołnierskiej biegunki. I jest w tym pewna autorska gracja Prilepina, jest w tym autentyczność, nie ma tu pozerstwa. Rosjanin pokazuje nam prawdziwe oblicze wojny, wojny w której nie ma miejsca na bohaterów, ofiary, cywilów, nie ma miejsca na tradycyjne pojęcia. Komandosom trzęsą się nogi, pocą skronie, mają problemy z celowaniem i trzymaniem moczu. Oddziały specjalne nie mają nieograniczonej ilości amunicji a na dzień przed akcją cierpią na bezsenność. No i jeszcze jedno- oni umierają! Wojna przytłacza narrację, nie rozróżnia dobrych i złych. Biała flaga wywieszona przez Czeczenów po dłuższej strzelaninie nic tutaj nie znaczy, każdy z nich choć teraz bez broni, zabił przed chwilą rosyjskiego żołnierza i zostanie za to ukarany. Podobnie z rosyjskimi rezerwistami, którzy rozbrojeni wracają na lotnisko, by zakończyć misję w Czeczeni, wszyscy giną, (kilkadziesiąt osób), bo dowództwo nie dało im należytej „osłony”. W Patologiach Prilepina nie ma dobra i zła o czym najlepiej świadczy postać Hassana czeczeńskiego Specnazowca w rosyjskim mundurze. U Prilepina jest tylko szarość i upływ czasu. Wczoraj miasto, było w rękach Rosjan i to oni mordowali, dziś robią to Czicze (tak w książce określa się Czeczenów). Obie strony są jednakowo okrutne i bezlitosne, znieczulone morzem wódki i rytmem ulicznych strzelanin, które koją ich do snu w kwaterach stwarzających pozory bezpieczeństwa.

Nie znajdziemy w książce Prilepina rozmów o tematyce politycznej nie znajdziemy zadumy nad konfliktem, którego serce znajduje się w apokaliptycznym Groznym. Może to cecha Rosjan? Tylko w jednym zdaniu alter ego autora określa wojnę mianem „rosyjskiej agresji”, ale świadectwem tego co się dzieje jest przyroda, martwa natura Groznego, którą Prilepin nakreślił niebywale klimatycznie. Czasem nie trzeba wypowiedzieć swojego zdania wprost, czasem można to zrobić jak autor Patologii- sugestywnym opisem sytuacji i otaczającego świata. Czyż nie wyrobimy sobie własnego zdania o konflikcie spoglądając na Grozne opanowane przez rosyjskich żołnierzy? Krajobraz Hiroszimy, opuszczone Chruszczówki „czyszczone” przez oddziały Specnazu, które sukcesywnie w ciężarówkach mijają, „domy z ogryzionymi brzegami, sterty pokruszonych starych cegieł, dziurawe dachy kołyszące się w źrenicach, tych którzy siedzą na brzegu paki”. Zaglądamy na puste klatki schodowe, w lodowate spojrzenia Czeczenek zamieszkujących zrujnowane mieszkania. Ich oczy pełne nienawiści dziś zabijają rosyjskich żołnierzy wzrokiem, ale już jutro będą handlować pod garnizonem piwem i wódką, by przetrwać. To właśnie przetrwanie dominuje zachowania ludzi w Groznym to ono motywuje i stanowi imperatyw. Czeczenia to świat, w którym nie znajdziemy odpowiedzi. Do samego końca nie dowiemy się wprost dlaczego Rosjanie gromadzą czeczeńskich mężczyzn w jednym miejscu, dlaczego ich wyłapują? Dlaczego we wsiach sąsiadujących z Groznym pukają uprzejmie do drzwi, by kurtuazyjnie zapytać „przepraszam czy nie widziała Pani tu jakiś rebeliantów” a nazajutrz w mieście „ napierdalają do wszystkiego co się rusza”. Dziwaczny chaos wojny jest u Prilepina bezsensowny i autentyczny zarazem. Większość wydarzeń wygląda na niemal autobiograficzne a czytelnik zadaje sobie pytanie dlaczego są one tak nielogiczne, tak chaotyczne? Może autor każe czytelnikom odnaleźć odpowiedź, może sam jej nie zna? Jedno jest pewne przekraczając granicę Czeczeni- Jegor Taszycki główny bohater książki- przekracza granicę normalności. Od tej pory to co normalne to wspomnienia jego dziewczyny, dzieciństwa. Sam znajduje się na granicy, Grozne znajduje się na granicy… A co jest za nią? Wyjazd z wojennego piekła nic nie zmienia, Taszycki jest już naznaczony konfliktem o czym przekonuje się podczas ewakuacji do Rosji: strzela do czeczeńskiej tabliczki granicznej, strzela oszalały z nienawiści, ale ona nie chce spaść ze słupa. Czeczenia staje się odtąd częścią jego życia.

Nagle lektura się kończy, nagle bo akcja jest rwąca a czytelnik płynie wraz z nią. Na samym dnie naszych rozmyślań kiełkuje powoli myśl „wojna jest straszna”, myśl pęcznieje i rozrasta się wraz z kolejnymi rozdziałami, by w końcu eksplodować- zostawiając w naszych mózgach dziurę. To, co opisuje Prilepin jest straszne i przejmujące, stawiające pytania bez odpowiedzi… Czujemy podskórnie przekaz autora a na końcu iluminację, gdy zamykamy książkę i powtarzamy w myślach jej tytuł. Patologie trzeba przeczytać, to arcydzieło!

Artykuł ukazał się pierwotnie w serwisie Moje Opinie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych