Jeszcze o empatii

Jeśli nie czytaliście dzisiejszej Rzepy - przeczytajcie komentarz Piotra Zaremby. To bardzo mądre podsumowanie społecznych skutków - sześć miesięcy po smoleńskiej tragedii.  Nie zawsze zgadzam się z jego autorem, ale pod tym tekstem podpisuję się - obiema rękami. Faktycznie w ferworze coraz zajadlejszego okładania się kijami, w coraz bardziej psiejącej polityce (z tą konstatacją także się zgadzam) mało zauważamy bowiem sprawę naprawdę podstawową dla życia publicznego w Polsce. Już nawet nie dla tak zwanej debaty publicznej, czyli gadaniny, a dla życia publicznego jako całości, bo ono jest kształtowane przez wzorce i normy i od nich zależy. To jak zachowują się  jego aktorzy zależy od tego co jest uważane za akceptowalne, a co za nie do przyjęcia.

Wyzbycie się normalnej, ludzkiej empatii i szacunku dla bólu i żałoby, to pierwszy, bardzo poważny krok w kierunku odczłowieczania politycznego przeciwnika (przepraszam źle napisałam - wroga). Ostatni krok jest taki,  że ludzie są w stanie w ramach konfliktu politycznego i walki o władzę oraz (zwłaszcza) o realizację grupowych interesów,  zabijać się nawzajem.

I nie przesadzam tu ani na jotę. Nie twierdzę bynajmniej, że nasi politycy już dziś albo jutro będą  się zabijać. Mówię tylko, że droga, na którą weszli, to nie mały, zabawny spacerek, a bardzo szeroka i wygodna droga na bagna.  Bo istotnym warunkiem, który w ramach realizowania celów politycznych pozwala użyć przemocy, albo w ostatecznej sytuacji kogoś zabić -  jest unieważnienie faktu, że on - ten wróg, też jest człowiekiem. Empatia jest w takich ekstremalnych sytuacjach niedopuszczalna.

I jest też dokładnie odwrotnie - zezwalając  w jakimkolwiek politycznym interesie, na zlikwidowanie empatii, otwiera się drzwi najpaskudniejszym instynktom.

Kiedy w dwa tygodnie po śmierci Prezydenta, jakieś stwory dywagowały publicznie, że być może  to jego brat kazał mu lądować i jest winien jego śmierci - miałam poczucie , że zaglądam przez uchylone drzwi, do zakazanych rewirów życia społecznego, w których ludzie ujawniają swoje najgorsze strony.  W tym samym czasie moja matka relacjonowała mi jak na kolejnym pogrzebie, rozważając w kółko okoliczności katastrofy, Jarosław opowiadał o kilkuminutowej ostatniej rozmowie z bratem. O lekarzu, o zabieraniu mamy ze szpitala i o tym, ze niczego nie przeczuwał. "Nie sprawdziłem się jako bliźniak,  nie miałem żadnego przeczucia" - powtarzał.

Zaś młody franc - internauta rozprawiał na portalu blogowym, że  trzy tygodnie żałoby każdemu wystarczy, a dłuższe opłakiwanie zmarłych jest nienormalne i świadczy o chorobie... I jakim prawem  córka Prezydenta, jak pakowała rzeczy rodziców, to nocowała w pałacu, bo przecież powinna zapłacić za hotel...

Możecie uważać,  że przesadzam, że jestem beznadziejnie narzekającą ciotką, czy zajadłą pisówką, czy co tam jeszcze, ale w sprawie  niezbędności empatii, jako jednej z wymaganych społecznych norm, zdania nie zmienię, bo mało czego jestem tak pewna jak tego, co napisałam powyżej. Żebyście mnie ciągnęli wołami, nie zamierzam akceptować drogi, którą wskazuje Iwan Susanin. I wszystkim, którzy zachowali resztkę zdrowego sensu - odradzam.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych