Sześć najgorszych manipulacji rosyjskiego filmu "Syndrom katyński" (TVP2)

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Sześć miesięcy po smoleńskiej tragedii polskie media, te publiczne i te prywatne, zdobyły się jedynie na... prezentację rosyjskiego filmu propagandowego "Syndrom katyński" (TVP2). Zastosowano w nim sprawdzone metody manipulacji, stworzono klasyczny "montaż" w którym elementy prawdziwe mieszają się z kłamstwami tworząc w efekcie całkowicie nieprawdziwy obraz. Wyłapaliśmy sporo manipulacji w tym, przedstawionym niestety polskim widzom bez żadnego komentarza, "dziele". Oto sześć najgorszych:

 

1. Podczas zawiązania akcji, a więc wprowadzenie widza w przedkwietniową atmosferę polityczną w Polsce, dowiadujemy się jedynie, z ust redaktora Igora Janke, że Donald Tusk i Lech Kaczyński się nie lubili. O co chodziło? Jakiś spór o linię polityczną państwa? Stosunek do Rosji?  Czy ktoś był  w tym starciu bardziej brutalny? Nic. Za to w pewnym momencie, gdy dochodzi do opisu dlaczego premier Tusk był w Katyniu 7 kwietnia, a Lech Kaczyński wyleciał 10 kwietnia, pada zdanie:

Prezydent Lech Kaczyński zaplanował osobne obchody.

Otóż dziś wiemy - nie on zaplanował, to była wspólna decyzja Rosjan i polskiej strony rządowej. Jak mówi Jacek Sasin, w tym czasie zastępca szefa prezydenckiej kancelarii, prezydent o tym fakcie dowiedział się z mediów.

2. Lektor filmu stwierdza w pewnej chwili:

Stosunek prezydenta do Rosji był szczególnego rodzaju. Nigdy nie odwiedził Rosji.

A potem pada zdanie, że Kaczyński wizytę w Rosji "odkładał". I wygląda to tak jakby było wynikiem jakieś fobii, a nie kilku ważnych czynników politycznych. Od braku zaproszenia po nierównowagę we wzajemnych odwiedzinach, niechęć władz rosyjskich do bywania u sąsiada. Lech Kaczyński uważał, że państwo suwerenne nie może sobie pozwolić na sytuację w której Polski prezydent i premier w Rosji bywają, a w drugą stronę o żadnych odwiedzinach nie ma mowy. Itp.

3. W filmie pojawia się sugestia, wsparta także wypowiedziami Lecha Wałęsy, że to Jarosław Kaczyński namówił brata do lądowania w Smoleńsku  mimo fatalnych warunków pogodowych. Jest ona jednocześnie subtelna, ale na tyle sprytna, że pozostawia widza z takim przekonaniem. Tymczasem - przerabialiśmy to już kilka miesięcy temu - nie ma na to żadnych dowodów i jest to taką samą kalumnią jak twierdzenia Janusza Palikota, że śp. Lech Kaczyński był w czasie lotu pod wpływem alkoholu. Za żadną z tych sugestii nigdy nie przeproszono. W tym samym tonie wypowiada się gubernator obwodu smoleńskiego, który wie, że przyczyną tragedii była "presja" na pokładzie. A skąd wie? I czyja presja? I może by lepiej powiedział co było przyczyną skandalicznego niezabezpieczenia wraku Tupolewa przez pół roku?

4. Jak na zamówienie krajowych komentatorów z lewicy rosyjski film atakuje twórców dokumentu "Solidarni 2010". Film ten przedstawiony jako jakiś niesamowity montaż śledczy, gdzie aż roi się od teorii spiskowych. Na dodatek formułowanych przez podstawionych aktorów. Tymczasem wypowiedzi o tym, że to mógł być zamach jest w tym dokumencie zaledwie kilka na dziesiątki minut całości. I są to tylko luźne domysły  zszokowanych ludzi. W kwietniu! Do dzisiaj zresztą polska prokuratura tej wersji nie wykluczyła. Kiepska to oficjalna prawda, którą można podważyć takimi wypowiedziami. Poza tym nieprawdziwa jest sugestia, jakoby wszyscy, którzy podważają jakość śledztwa, żyli spiskowymi teoriami. Pragnienie prawdy a uznanie, że to na pewno był zamach to nie jest to samo, a stawianie znaku równości między tymi postawami to manipulacja.

5. Autorzy "Syndromu katyńskiego" podkreślają "wdzięczność" jaka zapanowała w Polsce za postawę Rosjan po tragedii. Owszem - dobre gesty trzeba docenić i to Polacy zrobili. Ale potem zła jakość dochodzenia, niezabezpieczenie wraku i miejsca tragedii, dużą cześć tych uczuć zepsuła. Poza tym bez przesady z tą wdzięcznością. To nie była miłość. I nie każdy w Polsce uważa, że smoleńska tragedia to doskonały grunt pod wzajemne pojednanie. Potrafimy sobie wyobrazić lepszy. Na przykład solidne śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, w sprawie tragedii 10/04, zaprzestanie kłamstw o polskich "zbrodniach" na sowieckich jeńcach w 1920 roku itp. manipulacji.

6. Rosyjscy dziennikarze za pewnik przyjmują, że winę za tragedię ponoszą polscy piloci, którzy po prostu nie trafili we mgle na pas startowy. Nie pada choć słowo, że do ostatniej chwili słyszeli od kontrolerów lotu, że są na dobrej ścieżce do lądowania, że wszystko jest w porządku!

 

Podsumowując: szkoda, że szefowie polskich mediów tak mało cenią polską opinię publiczną, by serwować jej w tak ważnym dniu taki pasztet... I szkoda, że nie czują, że dochodzenie prawdy i mówienie o tragedii smoleńskiej, także poprzez produkcję filmów dokumentalnych, to tych mediów obowiązek wobec odbiorców. Naprawdę szkoda.

opr. kam

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych