Nadciąga straszna Luka, czyli rzecz o walce z dopalaczami. Rysuje Zawistowski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski, "PONADCZASOWY"
Rys. Rafał Zawistowski, "PONADCZASOWY"

Wydawałoby się, że zabobony i istoty nadprzyrodzone nas na dobre opuszczają. Stephen Hawking przez lunetę zobaczył przeszłość i na sto procent stwierdził, że Boga nie ma. Wydawałoby się, że Janusz Palikot zakłada partię, która dokończy dzieło pełnej laicyzacji Polski.  A tu klops  - wciąż nawiedza nas nadprzyrodzony upiór. Raz na jakiś czas żąda ofiary  i kogoś pożera - a my nieszczęśliwi możemy się tylko bezradnie przyglądać. Ta bestia to luka prawna. Bydlę żywi się prawdopodobnie dopalaczami, bo bardzo chroni ten biznes.
Dlaczego więc sklepy z dopalaczami zamyka się dopiero jak kilka osób przeniosło się albo prawie przeniosło na drugi świat? Dawno już by je zamknięto, gdyby nie luka prawna.

Normalnie to prosta sprawa. Znajomy z branży farmaceutycznej opowiadał mi jak wygląda w Polsce proces dopuszczenia na rynek nowego polskiego leku. Gdzieś w połowie się pogubiłem, ale nie wyglądało to na coś prostego. Urzędy, kontrole, koncesje i kary mogą zarżnąć najlepszą gastronomię, sklep albo warsztat. Żyjemy w stanie powszechnej i przez większość z nas akceptowanej hipokryzji jaką jest zakaz posiadania marihuany podczas kiedy pali ją pokaźna część osób poniżej 40 roku życia. Niepijący alkoholicy z rozmaitych agend rządowych i europejskich wymyślają projekty w stylu zakazu spożywania alkoholu na stokach narciarskich,  a pijący alkoholicy z organów ustawodawczych zamieniają je na ustawy lub dyrektywy i jakoś wszystko to się da.
A z dopalaczami się nie da. Luka prawna - te słowa wszystko tłumaczą.

Luka prawna. To przez nią przez lata w centrum Warszawy mógł działać nielegalny klub, a decyzje sądy w sprawie jego zamknięcia jakiś chochlik drukarski źle adresował czyniąc je nieważnymi. I to przez nią panowie posłowie piszący ustawę o hazardzie w 2001 roku nie byli w stanie przewidzieć, że zarobią na niej wszyscy oprócz budżetu, a automaty będą spokojnie mogły robić za pralki.

Trochę to faktycznie dziwne,  że w kraju, w którym „normalizuje się” rozmiary prezerwatyw, sedesów i i ilość mleka w oscypku nie da się „znormalizować” facetów, którzy legalnie, w centrach miast, aplikują swoim klientom rozmaite substancje chemiczne niewiadomego działania. Nie można, bo prawo nie pozwala, przecież oni mówią, że sprzedają ludziom te prochy tylko po to, by je sobie ustawiali na kredensie obok kryształów i porcelanowych słoników. Granatu bojowego, torebki z kokainą ani fiolki z uranem nie mogę trzymać dla celów kolekcjonerskich na szafce koło łóżka, a dopalacze mogę. Dlaczego? Luka prawna.
Prawo szybko zmienić? Też się nie da. Luka prawna. Luki prawnej nie da się w Polsce załatać ani zaspawać. Na szczęście mamy zucha Dratewkę, który zmierzy się z bestią. Nasz premier zamiast wypchanej siarką owcy ma Sanepid, który wykończy sklepy z dopalaczami bez zmiany dziurawego prawa.

Tylko czy na pewno okaże się to skuteczne? Sposób walki ze sklepami z dopalaczami dobrze świadczy o podejściu jakie w Polsce się do rozwiązywaniu problemów z biznesem i - jak widać - niewiele się zmieniło od czasów Romana Kluski. Rządzący, od poziomu burmistrza po poziom premiera traktują instytucje kontrolne jak bojówki, które wysyła się kiedy chce się kogoś wykończyć. 

Po co więc oficjalnie zabraniać facetom handlować prochami o niewiadomym działaniu, skoro można na nich nasłać straż pożarną, skarbówkę, inspekcję pracy. Zrobiono już to kilka miesięcy temu, bezskutecznie, bo kto jak kto, ale handlarze narkotykami mają pieniądze na to, by odprowadzić ubezpieczenie i podatki za sprzedawcę w sklepie.

Teraz jest Sanepid. Trochę to co prawda dziwne, że  jeszcze wczoraj dopuszczał on sprzedaż dopalaczy, a teraz nie dopuszcza, dopiero po tym jak ktoś nie przeżył skutków wizyty w „fun shopie”. Czy jeszcze kilka dni temu Sanepid działał źle i dokonywał rażącego zaniedbania, czy teraz dokonuje nadużycia? Kto za pierwsze albo drugie poniesie odpowiedzialność? Nikt luka prawna nie ponosi odpowiedzialności, po prostu istnieje.

Zresztą nieważne, jeśli nie zmieni się prawo to efekt i tak będzie pewnie taki, ze część z tych sklepów za chwilę wróci, a ich sprawni prawnicy  jeszcze wyprocesują wysokie odszkodowania. Pani minister, bo przecież nie Pan Premier, rozłoży wtedy ręce i powie

wiecie robiliśmy co się dało, ale sami rozumiecie - luka prawna.

Przez nią przez kilka lat nie dało się w Polsce zmienić przepisów tak by na półce w sklepie nie mogła stać trucizna. Można było nakazać kierowcom włączać światła  w dzień, ale z dopalaczami po prostu się nie dało i już. Nie dało się zabronić handlu dopalaczami w normalny sposób, taki jak powinno odbyć się to w państwie prawa. Luka  prawna.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych