Północny wschód to region szczególny. Przede wszystkim wspaniała przyroda: jeziora na Warmii i Mazurach, urokliwa Suwalszczyzna, Podlasie z Puszczą Białowieską i przepiękną Kotliną Biebrzy. Ale także niezwykłe zabytki, świadectwo współżycia wielu kultur. Ciekawy Szlak Tatarski, z meczetami, cmentarzami i smakowitym jadłem, wiekowe cerkwie prawosławne, piękne świątynie katolickie, także synagogi i cmentarze żydowskie. Jest co zwiedzać, fotografować, przeżywać i smakować.
Elżbieta Dzikowska
„Najlepsza podróżnicza książka roku”, Nagroda Bursztynowego Motyla
Wydawnictwu Rosikon Press bardzo dziękujemy za udostępnienie materiałów.
W KRAINIE ŻUBRA
Kraina żubra to oczywiście Puszcza Białowieska, największy las pierwotny w Europie. Mamy obecnie tylko jedną trzecią jej obszaru (62 tys. ha), reszta znalazła się po wojnie na terytorium Białorusi. Żubrów żyje u nas ponad 400; po stronie białoruskiej ok. 100 sztuk mniej. Na świecie w 1924 roku populacja tych największych w Europie zwierząt liczyła ledwie 54 sztuki, w Puszczy Białowieskiej ostatni zginął w 1919 roku, powróciły do Puszczy w 1929 roku i przed drugą wojną światową liczyły 16 sztuk. Teraz jest ich na świecie ok. 3000, z czego ponad połowa gromadzi się w wolnych stadach na terenie Polski, Białorusi i Ukrainy.
Tyle statystyki.
Teraz historia.
Żubr jest o wiele starszy niż homo sapiens, ale to już nasi najodleglejsi praprzodkowie przyczynili się do jego stopniowego wyginięcia, polując na bison bonasus – jak się nazywa po łacinie – nie tylko dla mięsa, nie tylko by odzyskać dla uprawy połacie lasów, ale także by składać go w ofierze dawnym bogom. Znacznie wcześniej zaginął w Europie niż w Polsce, gdzie Zygmunt August wydał dekret nakazujący karać srogo tych, którzy odważyli się polować na żubra bez zezwolenia królewskiego. Na żubra w Puszczy Białowieskiej zasadzał się już z oszczepem Władysław Jagiełło w 1409 roku, czyniąc zapasy na czas wojny z Krzyżakami; mięso – także innych dzikich zwierząt – ćwiartowano, solono, ładowano do beczek i spławiano do Płocka. Polowali w Puszczy Białowieskiej Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt I Stary, Stefan Batory, Stanisław August Poniatowski, przed wojną – Ignacy Mościcki, a nawet Hermann Göring. Największy sukces odniósł w 1752 roku August III Sas, który wraz z żoną ustrzelił w ciągu jednego dnia 57 sztuk dzikich zwierząt, w tym 42 żubry! Zwierzynę, jak i w naszych czasach w Arłamowie bywało, naganiacze napędzali do specjalnej zagrody, gdzie nie sposób było nie trafić do niej z ambony. Sukces Augusta III upamiętnia kamienny obelisk w białowieskim Parku Pałacowym.
Po rozbiorach, w 1803 roku, car Aleksander I wydał rozporządzenia chroniące żubry, z kolei Aleksander II polował w 1860 roku tak zapamiętale, że tylko podczas zapędzania do zagrody, by zapewnić carowi sukces, padło ponoć 100 zwierząt. Aleksander III też kochał polowania i postanowił wystawić w Białowieży pałac myśliwski zwany Pałacem Carskim. Jego autorem był hrabia Mikołaj de Rochefort. W latach 1889–1894 powstała budowla eklektyczna, wielce oryginalna, łącząca elementy gotyku, baroku ze stylem rosyjskim. Rezydencja miała aż 134 pokoje, wiele z nich posiadało swoje nazwy, jak np. Sala Brzozowa, Sosnowa, Bilardowa, Zielona; ciekawostka – jedna z sal była wyklejona znaczkami pocztowymi, inna – kartami do gry. Pałac otaczał park krajobrazowy zaprojektowany przez Waleriana Kronenberga.
Niestety, Pałac Carski mogłam obejrzeć tylko na zdjęciach eksponowanych w białowieskim Muzeum Przyrodniczym. Dewastację rezydencji zapoczątkowali już Romanowowie, zabierając z niej przed pierwszą wojną światową najcenniejsze rzeczy. Dzieło zniszczenia kontynuowali Niemcy podczas obu wojen, wspomagani przez Rosjan. W 1942 roku pałac spłonął tak doszczętnie, że jego odbudowa stała się nieopłacalna i ruinę w 1962 roku rozebrano. O carskich czasach przypomina w Białowieży tylko znakomita restauracja „Carska”, urządzona z wielkim gustem w wykupionym przez państwa Katarzynę Frąckowiak i Michała Drynkowskiego zabytkowym dworcu. Jest to jedyny w Polsce zachowany w całości drewniany kompleks kolejowy.
Ale wróćmy do żubra, głównej ciągle atrakcji Białowieży. Najłatwiej zobaczyć go w rezerwacie, gdzie znajduje się ok. 30 sztuk tych zwierząt. W stanie wolnym latem trudno go wypatrzyć, bo tylko zimą żubry zbijają się w stada i gromadzą niekiedy przy paśnikach. W pozostałych porach roku ich stołówką jest puszcza. Od mego po niej przewodnika, leśnika-ekologa Mateusza Szymury, dowiedziałam się, że w diecie żubra – a jada on 30 kg pożywienia dziennie – znajduje się aż 140 puszczańskich produktów, w tym 20 „smakołyków”. Wiecie, co żubr najbardziej lubi jeść wiosną? Zawilce i pokrzywę! A jesienią? Opieńki. Żołędzie zawsze mile widziane.
Pan Mateusz pokazał mi także restaurację wiewiórek – stertę orzeszków pod drzewem. Najoryginalniejszą jednak stołówkę mają dzięcioły. Mieści się ona wysoko na pniu sosny albo lipy, gdzie między gałęzie ptak wkłada prostopadle szyszkę, aby z niej wyskubywać swobodnie smakowite ziarenka. Kiedy szyszka jest już pusta – dzięcioł przynosi następną, umieszcza ją sobie na nóżkach, dziobem wydłubuje starą, pozbywa się jej i przytwierdza nową zdobycz. Patrzyłam na ten spektakl z podziwem.
W Puszczy Białowieskiej przemierzyłam także ciekawe szlaki – w tym Szlak Wilczy, Szlak Dębów Królewskich – a także rezerwat w widłach malowniczych rzeczek Narewki i Hwoźnej. Mój przewodnik pokazał mi, jak wygląda bór, czyli las iglasty, grąd – wielopiętrowy las mieszany, ols – mokradła porośnięte głównie olszyną, oraz łęg – gdzie drzewa rosną w wodzie, która stoi nad brzegami rzek. Przekonałam się, że w lesie nie ma śmierci. To prawda, że drzewa padają, tu przede wszystkim ze starości, rozkładają się, wracają do ziemi, żeby ją użyźnić. Ten proces zaczyna się już za ich życia, dzięki czemu – uwaga! – dają życie coraz większej ilości istnień. Martwe drzewo jest domem dla kilku tysięcy gatunków. Po śmierci następuje więc jakby jego reinkarnacja. Życie zmienia tylko swoją postać. A że las nie jest stabilny – zmienia się jak rzeka, wciąż zaskakuje, nawet uczonych. Oto drzewo jest rozkładane głównie przez grzyby i owady, zwłaszcza te ostatnie mają szczególne wymagania. Osiedlają się tylko na odpowiednim gatunku drzewa: musi mieć ono właściwy rozmiar, odpowiedni stopień rozkładu, odpowiednią wilgotność i odległość od sąsiada. Wtedy dopiero może żyć po śmierci.
Najdłużej żyją w Puszczy dęby. Wśród największej tu w Europie liczbie drzew pomnikowych właśnie dęby spotykamy najczęściej. W 1974 roku padł, powalony przez wichurę, najsławniejszy Dąb Jagiełły, pod którym – według legendy – odpoczywał król przed polowaniem. Było to drzewo wyjątkowo dorodne, o obwodzie ponad 550 cm, jeden zaś z jego utraconych wcześniej konarów miał aż 29 m długości. Podobno zdarzają się okazy jeszcze bardziej imponujące, których pnie mają ponad 7 m obwodu, a wiek sięga 500–600 lat. Niewiele pod względem obwodu ustępuje dębowi lipa, a gonią ją pomnikowe sosny, świerk, jesion, tudzież rzadki wiąz górski.
Najlepiej wszystkie drzewa czują się w Białowieskim Parku Narodowym wpisanym na Listę Rezerwatów Biosfery UNESCO i Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Utworzony w 1932 roku, liczy on obecnie 10 502 ha; nadto otacza go ponad 3 tys. ha otuliny. Siedziba dyrekcji Parku znajduje się w Białowieży, gdzie można też odwiedzić nowocześnie urządzone, multimedialne Muzeum Przyrodniczo-Leśne; jestem dumna, że w tym pięknym wnętrzu miałam wystawę moich fotografii z cyklu Świat na korze. Niedaleko Parku – ciekawa cerkiew pod wezwaniem św. Mikołaja Cudotwórcy, a w niej oryginalny ołtarz porcelanowy. Dawniej stała przed nią szubienica, którą zastąpił pomnik 90 osób zamordowanych przez hitlerowców. We wsi – bo Białowieża ma status wsi gminnej – zachowało się sporo starych drewnianych domów, oby jak najdłużej.
Puszcza Białowieska to nie tylko drzewa i zwierzęta. To także polany i zanurzone w nich od wieków wsie. Najciekawszą z nich wydało mi się Masiewo, gdzie zamieszkałam w tradycyjnej, podlaskiej chacie, którą odziedziczył po dziadku Jarosław Perszko. Najpierw więc o nim i o jego dziele, jest bowiem artystą.
Zainteresowała mnie historia Masiewa. Wioska powstała na miejscu dawnego uroczyska, gdzie w XVII wieku wyrabiano potaż. W następnym stuleciu była tu już duża fabryka, do której sprowadzono robotników z Mazowsza. W XIX wieku przybyła tu część osadników niemieckich z sąsiedniego uroczyska Czoło. Byli też Żydzi, którzy przed wojną – kiedy Masiewo liczyło 200 mieszkańców – mieli tu dwie karczmy. No i oczywiście „miejscowi”, o korzeniach białoruskich, bo przecież dziś Białoruś to ledwie kilometr od Masiewa. Zatem konglomerat ras, ale wiara do dziś przeważa zdecydowanie (ok. 90%) prawosławna. Najciekawsza jest we wsi architektura, drewniane domy usytuowane szeregowo przy starej, brukowanej ulicy, a za nimi też drewniane budynki gospodarcze. Architektura dawna, podlaska, ale niezupełnie. Oto bowiem w 1941 roku Niemcy, chcąc utrudnić działania partyzantom, postanowili otoczyć puszczę strefą niezamieszkaną, doszczętnie spalili Masiewo i wysiedlili jego mieszkańców. Kiedy zaczęli wracać w 1944 roku, odtworzyli domy w dawnym stylu, toteż wioska – najciekawsza architektonicznie w tym regionie – zachowała tradycyjny charakter. A że niektóre gospodynie prowadzą agroturystykę, jest gdzie w Starym Masiewie zamieszkać, zjeść pyszne podlaskie potrawy, powietrze jest świetne, a przede wszystkim to doskonałe miejsce na wypady w Puszczę. Także na zwiedzanie okolicy.
Zacznijmy od Hajnówki, bo to miasto nosi miano „bramy do Puszczy Białowieskiej”. Jego dzieje zaczęły się w XVIII wieku, kiedy w uroczysku Skarbosławka osiedlono strażnika leśnego o nazwisku Hayno. Aż do międzywojnia – mimo doprowadzenia tu kolei i rabunkowej eksploatacji drewna – była to dość senna osada, ale w związku z rozwojem przemysłu drzewnego nastąpił znaczny dopływ robotników. Chociaż w 1939 roku liczyła już 17 tys. mieszkańców, na skutek eksterminacji i wysiedleń przez Niemców i Rosjan było ich po wojnie tylko 8 tys. Rozwój nastąpił dzięki reaktywacji przemysłu drzewnego; w 1951 roku Hajnówka otrzymała prawa miejskie, w trzy lata później stała się powiatem. Znaczna część jej ludności to Białorusini, istnieje tu nawet jedno z dwóch w Polsce liceów białoruskich, język białoruski jest drugim językiem urzędowym, a w Muzeum i Ośrodku Kultury Białoruskiej znajduje się ciekawa, wielce pouczająca kolekcja etnograficzna.
Mnie, oprócz pracowni Jarosława Perszko, najbardziej zainteresowała w mieście oryginalna cerkiew pod wezwaniem Świętej Trójcy, znana też pod mianem soboru. Zaprojektował ją architekt poznański Aleksander Grygorowicz, łącząc odważnie nowoczesność z tradycjami prawosławia. Cerkiew jest dwupoziomowa, ma 7 ołtarzy i może pomieścić 5 tys. osób. Prezbiterium oddziela od nawy ikonostas z Carskimi Wrotami, z dwoma mniejszymi drzwiami po bokach. Zarówno ikony, jak i wrota ujęte są w ramki ceramiczne. Polichromie wnętrza soboru wykonał Grek Dimitrios Andonopulos w stylu malarstwa późnobizantyjskiego. Freski na zewnątrz świątyni są dziełem Bułgara, Dymitra Grozdewa.
Architektura soboru przyćmiła inne zabytki kościelne Hajnówki, stała się jakby symbolem miasta. Uwagę zwracają w nim także dwa cmentarze – osobno katolicki i prawosławny. Ciekawe, że w Białowieży wyznawcy obu wierzeń spotykają się po śmierci na wspólnym terenie. Powiadają, że Bóg jest jeden.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105984-z-czytelni-elzebieta-dzikowska-groch-i-kapusta-podrozuj-po-polsce-polnocny-wschod-fragment
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.