Zegar długu publicznego: mobilizacja czy tylko ozdoba?

W Warszawie już niczym w Nowym Jorku na Times Square. Przechodzący obok mieszkańcy Warszawy są katowani i molestowani ciągle powiększającą się kwotą zadłużenia publicznego. Ale żeby to tylko pokazywało zadłużenie państwa, to zawsze można by powiedzieć, że to nie ja jestem zadłużony, tylko państwo.

Ale nie, zegar bezczelnie pokazuje, że zadłużenie państwa to także zadłużenie każdego z nas. Obecnie dzięki temu, że zadłużone jest państwo, to zadłużony jest każdy z nas, jako utrzymujący to państwo, na prawie 20 tysięcy. Człowiek się tu stara, nie bierze kredytów, rachunki opłaca na czas, ciuła, oszczędza a tu nagle ciach, okazuje się że i tak jest 20 tysięcy w plecy, jak nic.

Inicjatorem zamontowania takiego zegara w stolicy był nie kto inny jak Leszek Balcerowicz. Przy okazji były szef NBP dodał, że obecny rząd nic nie robi w sprawie przyhamowania zadłużenia, łącznie z zaniedbaniem reformy finansów publicznych. O ile pamiętam, to ten rząd rządzi m. in. dzięki wysiłkom prof. Balcerowicza i związanych z nim środowisk.

Czyżby więc prof. Balcerowicza zaczynały gryźć wyrzuty sumienia? Zatem powinien stanąć przed narodem i głośno powiedzieć: „Drodzy Państwo, spieprzyłem sprawę, postawiłem na szkodników, to ja Wam zafundowałem ten zadłużający Polskę rząd, bardzo przepraszam. Przejrzałem na oczy, teraz pomóżcie mi to naprawić”. Niestety skrucha Balcerowicza ma chyba bardzo ograniczone działanie, bo wystarczyła jedynie na zamontowanie zegara ze wzrastającym długiem publicznym.

Niestety, praca nad reformą finansów publicznych to zadanie wymagające wytężonej pracy, wielu poświęceń, pomysłowości i przede wszystkim dobrej woli. Tej niestety obecnemu rządowi wyraźnie brakuje, bo każdy ruch, który mógłby skutkować spadkiem notowań, jest przez ten rząd na starcie eliminowany. Jedynym więc sposobem na to, by zmobilizować rząd do działań na płaszczyźnie naprawy finansów publicznych, jest wyraźna wola narodu, który walnie pięścią w ten rządowy stół i powie „weźcie się w końcu do roboty”.

Ale tego nie dokonają migające cyferki, które na nikogo mobilizująco w żaden sposób nie działają i obawiam się, że ów zegar rosnącego długu publicznego będzie po prostu jeszcze jedną świecącą i migającą ozdobą stolicy. Ostatnie sondaże wciąż pokazują duże poparcie dla PO i tylko nie wiadomo, czy to poparcie to kredyt zaufania, który ma zmobilizować rząd do działań w sferze naprawy finansów publicznych czy jednak to jest nagroda, że oni z tym nic nie robią.

Powiedzmy sobie szczerze: Naprawy finansów nie dokona ktoś, kto jest zakładnikiem wysokich notowań, bo wprowadzanie oszczędności nigdy nie będą cieszyć się poparciem. Na nic więc tutaj wysiłki instytucji, osób zrzeszonych i niezrzeszonych, dziennikarzy i ekonomistów, póki nie zechce tego zrobić jedyne gremium, które jest w stanie cokolwiek tutaj dokonać, czyli Rada Ministrów na czele z premierem.

Na chwilę obecną więc można powiedzieć, że zegar z ciągle wzrastającym długiem publicznym stanął w Warszawie, zrobiono wokół niego dużo szumu, wypowiedziały się mądre głowy wszelkiej maści, po czym za tydzień dym opadnie, oczy mieszkańców stolicy do zegara owego przywykną i nawet pies z kulawą nogą nie zainteresuje się długiem publicznym, póki państwo się na dobre nie rozkraczy.

Odpowiadając więc na pytanie zawarte w tytule, odpowiadam: Panie Profesorze, dziękuję w imieniu mieszkańców stolicy za jeszcze jedną świecącą i migającą ozdobę miasta.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych