W fotoplastikonie nowsze goni nowe. Jest już ekipa reporterska, to i przyszedł czas na studio, a w nim ciekawe rozmowy. Poprowadzi Pan rozmowę - zaproponowała mi Naczelna. Przystałem ochoczo. Ale z kim –zapytała, jak to naczelne. No, ze sobą. Znam wiele pytań, na które nie mam odpowiedzi, to pasuje. Musi być z kimś, zawyrokowała.
To może z tak zwanym obrońcą krzyża. I o co pan zapyta?. No, kto go tak nazwał. To wiadomo – może lepiej dobrać mu dyskutanta, na przykład tak zwanego przeciwnika krzyża. Dzwoniliśmy ze dwie godziny. Nikt nie chciał się zgodzić, tylko Wenderlich, jako były ministrant, ale nie miał czasu. W końcu wyszło na pana Mariana, który zadeklarował się jako przeciwnik krzyża w miejscu publicznym. Już, już doszło do uzgodnień, gdy dziewczyny zdemaskowały pana Mariana jako właściciela agencji (publicznej), co osłabiło wymiar rozmowy, bo opór mógł mu wyjść na zasługę. Od słowa do słowa wyszło na to, że pan Marian dodatkowo jest też przeciw równości i nie chce zatrudnić w agencji lesbijki, z powodu braku popytu.
Z nieba pan nam spadł – zapiała Naczelna, co było trochę nie na miejscu, ale szczere. Zaprosi się Radziszewską i Żakowskiego, to sobie podebatują.
Piterę zaprosić – krzyknęła pani Halinka. Czemu Piterę? Ona jest zawsze, więc gdyby jej nie było, byłby to bolesny brak znanego i lubianego dyskutanta.
Radziszewska się zgodziła, ale Żakowski nie, bo problem wydał mu się wydumany. Jaki wydumany – oburzył się pan Heniek, uznawany za znawcę przedmiotu i znajomego pana Mariana. Nic nie pomogło. Tytan żurnalistyki się nie zgodził, ale Pitera obiecała, że przyjdzie. Ale czy będą się różnić – zatroskała się Naczelna - w obawie o atrakcyjność programu i podbudowę teoretyczną (patrz Jan Dworak – Różnica jako warunek debaty, tom 92, rozdział 32 – „różnić się pięknie”, s.1297).
Co się mają nie różnić – pan Marian nie jest z Platformy, to się z nim Pitera natychmiast poróżni i jakoś pójdzie, przytomnie zauważyła pani Helenka.
Może jeszcze dodać pseudokibica, zawsze sport ożywia rozmowę. To już będzie debata, pokiwała głową Naczelna. Chyba, że dodamy kogoś z tak zwanego PiSu żeby się wypowiedział na temat partyjniactwa w samorządach. To z kim się będzie różnił? Ze wszystkimi. Z Piterą, bo jest z PIS, z panem Marianem, który żadnego samorządu w agencji nie dopuszcza, natomiast chętnie przyjmuje partyjniactwo różnej maści (zastrzegł tylko, że bez nazwisk) a Radziszewska, bo jest w zasadzie za równym statusem.
Dobra, mówi Naczelna, to się zaprosi na widownię chłopców i dziewczynki i będą głosowali SMSami za lub przeciw równości. A jak wyjdzie pół na pół – zapytałem nieśmiało, w trosce o miejsce pracy. To się sfałszuje, jak w jednym programie. Jak by było równo, to po co wyrównywać. Tu się zdenerwowałem. Co wyrównywać – góry z morzem - warknąłem zaczepnie, nie przewidując pomysłu, by na widownię zaprosić Górali i Kaszubów, żeby też głosowali za równym statusem pod hasłem – góry pocienkować, do morza dosypać. Zapowiadała się niezła debata, gdy pojawił się właściciel i dodał swoje trzy grosze.- musi być też Niesiołowski i Kurski, bo ludzie nie będą oglądać.
I wtedy się zaczęło. Personel żądał, by naprzeciw pseudokibica usiadł kibic, będący prawdziwym obrońcą krzyża i żeby zaprosić geja, to się pokłóci z bezrobotną lesbijką, co da szansę Radziszewskiej na odzyskanie twarzy u redaktora Żakowskiego.
A nie poruszymy problemu masła i margaryny? Rozpędzona Naczelna gnała myślą do przodu. Zaprosimy minister Kopacz w tym temacie. To ją zaczepią o ten teren w Smoleńsku, co go przekopali na metr. I dobrze, Kopacz-kopali, bez sensu, ale o to chodzi, by była wymiana zdań. Ale co to ma do margaryny, jęknęła z rozpaczą pani Halinka. Siedziałaby cicho głupia – ryknął właściciel, chodzi przecież o różnicę, o wymianę poglądów, o spór, bo spór ożywia i ubogaca...
Ale dlaczego głupia, oburzyła się pani Halinka, co podsunęło pomysł zaproszenia kogoś mądrego dla kontrastu, skoro głupi ( co rzadkie) sam się zadeklarował, a mądrych jest pod dostatkiem.
Debata szykowała się na tak zwanych sto fajerek, choć wielu młodych widzów nie wie, co to fajerka. To zaprosić frajerka, żeby się różniło, poważnie zaproponował pan Kazimierz, nasz nowy elektryk. Nie, nie, z PiSu już mamy gości, lepiej dodajmy Kalisza, bo dobrze mówi Dyskusja ożywiała się z każdą sekundą, ale czas było wydzwaniać gości.
Nikt nie miał czasu, bo zajęty w innych debatach, nie wszyscy rozumieli ideę, każdy pytał, z kim ma dyskutować i prosił o czas do namysłu. A czas do emisji płynął nieubłaganie.
W końcu okazało się, że marszałek Wenderlich może, Pitera też mogła, trochę było kłopotów z Kaliszem, ale się zgodził.
Debata była jaka była, co można było przewidzieć. Wyszło z niej, że Kaczyński nie ma szans, zgoda buduje, a Palikot w sumie jest miły, bo trzeba w naszym życiu odrobiny barwności.
Po debacie, gdy goście poszli, a telefony milczały, Naczelna po chwili zadumy zawyrokowała, że od jutra będziemy w studio debatować sami ze sobą, jak w TVN 24, bo to się sprawdza, gdy dyskutanci są sprawdzeni.
Nie wszystkim się to spodobało, ale gdy właściciel, by zintegrować zespół, przyniósł piwo i wódkę, atmosfera się poprawiła, a trunki zmieszano - pod hasłem zgoda buduje.
Jutro nie będzie debaty.
Może pojutrze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105887-w-fotoplastikonie-od-jutra-bedziemy-w-studio-debatowac-sami-ze-soba-jak-w-tvn-24
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.