Czy Jarosław Kaczyński rzeczywiście stawia na Zbigniewa Ziobro?

Tygodnik „Newsweek” zapowiada na swojej stronie wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, który zostanie opublikowany w wydaniu poniedziałkowym. I relacjonuje jego fragment:

"Lider PiS mówi także, że wierzy w zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych i chce ponownie zostać premierem. Choć zapewnia, że w najbliższych latach nie zamierza rezygnować z szefostwa PiS, to przyznaje, że Zbigniew Ziobro mógłby się znaleźć wśród kandydatów na szefa partii w kolejnych wyborach.”

Mamy więc wsparcie dla Zbigniewa Ziobro, bo wzmianka o możliwym przejęciu steru partii przez byłego ministra sprawiedliwości jest dużym wyróżnieniem i potwierdzeniem jego pozycji „delfina”.

Tymczasem w opublikowanym w sobotę w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, Jarosław Kaczyński tak mówi o Zbigniewie Ziobrze:

„Strona liberalna miała żal, że nie rozliczył pan Zbigniewa Ziobry, choć on też udzielił wywiadu, gdzie krytykował kampanię.

Ziobro działał na moje osobiste polecenie.

Mógł skrytykować kampanię?

Mógł, bo takie dostał polecenie. Kampania przeprowadzona była nie najlepiej. Wybory można było nawet wygrać, a na pewno mieć lepszy wynik, i to z kandydatem w bardzo kiepskiej formie.”

I znowu, pozornie mamy wsparcie dla byłego ministra sprawiedliwości, który nie tylko nie jest krytykowany za recenzowanie pracy sztabu, ale jest za to nawet chwalony. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie sformułowanie „Ziobro działał na moje osobiste polecenie”.

Takie postawienie sprawy chroni co prawda Ziobrę przed zarzutem nielojalności wobec partii, którym „liberałowie” próbowali równoważyć zarzuty kierowane pod swoim adresem. Ale z drugiej strony, Zbigniew Ziobro traci w tym ujęciu autonomiczną pozycję – stając się osobą „wysyłaną” przez prezesa partii do zadań specjalnych, osobą, która wypowiada się, ponieważ dostała „polecenie” od przywódcy.

Ot, przewrotność polityki.

Sil