Jedno jest na razie pewne: prognozy komentatorów przewidujących sondażowe pikowanie w dół formacji Jarosława Kaczyńskiego nie potwierdzają się. Według większości sondaży (z wyjątkiem dwóch prognozujących mocny wzrost SLD) poparcie dla PiS utrzymuje się na mniej więcej tym samym poziomie, między 25 a 30 procent. W dzisiejszym sondażu PBS DGA dla "Gazety Wyborczej" - 27 (+2). Platforma Obywatelska ma w tym badaniu 43 punkty (+1), a Sojusz - 8. PSL znów poza progiem wyborczym - 4.
Poza tym sytuacja bez zmian. Grupa polityków skupionych wokół Jarosława Kaczyńskiego, w większości wywodząca sie jeszcze z Porozumienia Centrum, skutecznie marginalizuje pozostałych. Czasem dość racjonalnie, reagując na otwarte, publiczne zdarzenia, a niekiedy, jak w przypadku ataków na Pawła Kowala, jednego z najzdolniejszych polityków PiS, ulegając paranoi. Kowal, znany wśród dziennikarzy z tego, że nawet nieoficjalnie nie krytykuje swojej partii, trzymający się daleko od intryg, pada ofiarą wewnętrznych rozgrywek przypisujących mu inspirację głośnego listu Marka Migalskiego do prezesa PiS. Z naszych informacji wynika, że nie ma to żadnego związku z rzeczywistością i jest raczej dowodem na łatwość z jaką w tej partii można knuć między frakcjami.
Co nie oznacza, że nikt niczego w Prawie i Sprawiedliwości nie planuje. "Gazeta Wyborcza" opisuje dzisiaj, że część grupy liberałów (nie padają nazwiska) myśli o stworzeniu PiS w wersji light.
Miałby to być taki PiS, jaki kiedyś święcił triumfy. Od Marka Jurka, poprzez część polski Plus (Kazimierz Ujazdowski, Jerzy polaczek, Jarosław Sellin), tzw. liberałów (to ci od kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego: Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Jakubiak czy Paweł Poncyljusz) i po muzealników (Paweł Kowal, Jan Ołdakowski). Plus Marek Migalski, no i może spin doktorzy: Adam Bielan i Michał Kamiński. Te różne grupy nazywane są w PiS gołębiami.
Tak piszą w GW Agata Nowakowska i Dominika Wielowieyska. Z naszych informacji wynika, że taki pomysł rzeczywiście krąży po różnych niezadowolonych z sytuacji w PiS grupach. O groźbie rozłamu w głównej partii opozycyjnej pisała kilkanaście dni temu "Polska the Times":
Z wielu takich rozmów, z całego tego chaosu, da się jednak wyłuskać jeden konretny, twardy wniosek: PiS nigdy jeszcze nie był na tak ostrym zakręcie. Nigdy jeszcze nie stał przed tak realną możliwością rozpadu. Co więcej, wcale nie dlatego, że sondaże kiepskie, kolejne wybory przegrane, a ludzi sfrustrowani, także słabymi prognozami wyborczymi w wielkich miastach w czasie nadchodzących wyborów samorządowych (tam są najsmaczniejsze polityczne konfitury). Nie. Powód jest inny i dużo głębszy. To brak zaufania wewnątrz partii, pomiędzy poszczególnymi grupami oraz ludzi do lidera, a lidera do działaczy. To pęknięcie najmniej widoczne, najtrudniej uchwytne, ale też najbardziej dla każdego środowiska politycznego groźne. Bo odbierające wiarę w sens wspólnego działania. - Chyba za dużo padło mocnych, brutalnych słów, by dało się to jeszcze poskładać - prognozuje jeden z polityków PiS, zazwyczaj dotąd optymistyczny.
Ale na razie ów "plan" jest raczej luźnym pomysłem albo metodą nacisku na prezesa partii, by jednak nie zamykał się w wąskim kręgu ludzi PC. Plan nie przybrał konkretnego kształtu z jeszcze jednego powodu - nawet jeśli potencjał niezadowolenia przekroczył punkt krytyczny, to nie zlikwidował jednego podstawowego problemu: braku lidera i bardzo dużej rozbieżności między tymi środowiskami.
Pierwszy problem mogłaby spróbować rozwiązać kandydatury Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ale drugi jest trudny do przeskoczenia. Co mają bowiem wspólnego, poza krytycyzmem wobec Kaczyńskiego, Marej Jurek i Paweł Poncyljusz? Wydaje się też, że grupa ta nie ma pewności czy mogą na siebie wzajemnie liczyć.
Ponculjusz ma czwórkę dzieci, musi zarabiać, wątpliwe by ostatecznie zaangażował się w coś tak niepewnego. Już raczej wybierze biznes. Ela Jakubiak weszła do gabinetu prezesa w bojowym nastroju, a wyszła składając mu hołdy. Marek Migalski zakochał się w sobie, a spin doktorzy pewnie i tak z Kaczorem ostatecznie się pogodzą. Nawet Joanna Kluzik-Rostkowska przyjęła zaproszenie na miłą pogawędkę, a nie była w stanie poprosić o twarde polityczne negocjacje, nie chce widać być liderem.
- opisuje sytuację jedna znająca pisowskie realia.
Pomimo niezadowolenia wielu środowisk i coraz ostrzejszego kursu wewnątrz partii kursu Kaczyńskiego, nie ma jeszcze wystarczającego paliwa do ruszenia z nowym politycznym projektem. Może pojawić się na przykład w wypadku mocnej klęski w wyborach samorządowych, zwłaszcza, że przygotowania do tej bitwy nie wyglądają w PiS na zbyt profesjonalne.
Pytanie, czy dla prezesa partii to w ogóle ma dziś znaczenie.
Kaczyński nie będzie oglądał się na szczegóły. Stawia wszystko na jedną kartę, buduje arkę przetrwania na trudne czasy, chce partii i ludzi, którzy przetrwają razem bez pęknięć kolejne 4 lata w opozycji, którzy nie dadzą się uwieść platformerskim ofertom udziału we władzy. Wierzy, że mając taki polityczny zasób w końcu doczeka się poważnej wpadki rządu albo jakiegoś kryzysu w państwie. Wtedy naturalnie władza wpadnie w jego ręce.
- tak widzi to jeden z członków kierownictwa PiS. Liberałów ta właśnie linia niepokoi: uważają, że Kaczyński sam decyduje się na opozycyjność. A oni chcą działać, nie mają ochoty marnować najlepszych lat w beznadziejnej opozycyjności i nawet nie spróbować zawalczyć o zwycięstwo, zwłaszcza, że miękka strategia w wyborach prezydenckich przyniosła Kaczyńskiemu 8 milionów głosów. Strategia dziś zarzucana na rzecz ograniczenia przekazu partii do sprawy tragedii smoleńskiej i przaśnych konferencji prasowych na inne tematy. Grupa ta ma także poczucie, że są z partii wypychani.
Ciągle słyszę, że Kaczyński jest atakowany, a to ja czuję się przedmiotem nagonki, to o mnie wygaduje się potworne rzeczy, choć nic ine robię, milczę. To jest chore
- mówi jedna z osób. Bardzo złe wrażenie w całej partii wywierają sytuacje, niestety powtarzające się, gdy Jarosław Kaczyński polemizując publicznie, nie waha się wkraczać do życia prywatnego, ich sytuacji rodzinnej, pochodzenia społecznego.
Kto ma w tym sporze rację? Zdaniem naszych czytelników - Kaczyński. W naszym barometrze wskazało tak ponad 1000 głosów. Na "liberałów" padło 350 głosów. Ale dalej można głosować.
kam, źródła: inf. własne, Gazeta Wyborcza, Polska the Times
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105767-nasi-czytelnicy-w-sporze-w-pis-racje-ma-kaczynski-ponad-1000-glosow-na-liberalow-350-glosow-bedzie-pis-bis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.