Zakładnicy Tuska

Różne mądre rzeczy słucham na temat dzisiejszego wywiadu z Donaldem Tuskiem dla "Wprost". Nie wiem... - nic w nim specjalnego nie znajduję. Na nowo szef rządu i Platformy jedynie rozłożył obecne już w jego strategii i propagandzie, akcenty. Przekaz Donalda Tuska jest wciąż ten sam. Premier i jego ekipa daje ludowi (swoim wyborcom) chleba i igrzysk, bo tylko tego od niego oczekują.

Chleba: iluzję awansu społecznego, zakupy (w niedzielę) w centrach handlowych, wakacje, kredyty konsumpcyjne na telewizory, samochody i mieszkania. Generalnie - niekończącego się grilla, do samego końca. Naszego lub "ich". Premier trzyma zakładników i za ich lojalność przedłuża im marzenia.

Igrzysk: Euro 2012, orliki, liczne TVN-owskie show oraz niekończące się, bezkarne, brutalne skakanie po głowie opozycji, a dokładnie Kaczyńskiemu. Ma ono charakter linczu i jest wydaje się czymś w rodzaju generowanej przez goebelsowską propagandę nienawiści wobec Żydów. Odczłowieczania, po którym uderzanie w przeciwnika (opozycję i jej zwolenników) nie wywołuje już żadnej refleksji.

To ważny element, bo walka kulturowa, to pole decydujące o politycznych zwycięstwach i porażkach ostatnich lat, o czym boleśnie przekonał się, ale czego nie zrozumiał Jarosław Kaczyński. To klucz do panowania Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska. To panowanie zostało na kilka dni po 10 kwietnia odebrane szefowi Platformy i jego doradcom. A zostało na powrót odbite po zapłaceniu Jarosławowi Kaczyńskiemu "okupu" w postaci królewskiego pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.

Dziś premier po raz kolejny stawia ludowi warunek - on robi "coś tam, coś tam", pozoruje rządzenie, a za poparcie gwarantuje swoim wyborcom święty spokój, rezygnację z politycznych aspiracji, celów i wizji. Liczy się "tu i teraz" konsumpcja władzy (dla rządu) i święty spokój dla mas. Bez względu na koszta ekonomiczne i polityczne jakie ma ponosić Polska. Nie przeszkodzi temu ani rosnące zadłużenie, ani dziura budżetowa. Póki co, zapłacimy za to prywatyzacją państwowych spółek i emisją kolejnych obligacji. A resztę rachunku zapłacą dzieci, tych którzy dziś jeszcze chcą je mieć. Nie ma też znaczenia obniżenie rangi naszego kraju, choćby w relacjach z Rosją i geopolityczna cofka do stanu przed wejścia do NATO i UE. To ostatnie jest tylko pewnym porównaniem, bo sytuacja jaka się na naszych oczach rodzi jest czymś zupełnie nowym. Nie niezbyt optymistycznym.

Dziesięć lat temu ten rodzaj postpolityczności fundował Polakom Aleksander Kwaśniewski, jednak jego pozycja w ramach systemu gwarantowała, że bezpieczne nic nie robienie i oglądanie kanałów sportowych przy whisky nie przyniesie z sobą zbyt kosztownych skutków. Dziś jest inaczej. Szef rządu wszem i wobec ogłasza, że trwającego od trzech lat grilla będzie bronił do ostatniej kropli krwi największej partii opozycyjnej. Potrzebuje do tego jednak bezwzględnego poparcia. Inaczej, wciąż niebezpieczna, bo silna opozycja z PiS, przyjdzie nie proszona, zagasi grilla i rozpocznie sprzątanie, co nie dla wszystkich będzie przyjemne. Być może hazardowe biznesy polityków ze szczytów władzy kryją w sobie dynamit, który nie jednego rozszarpałby na strzępy. Największa bomba tyka jednak pod śledztwem smoleńskim i kupą złomu po rozbitej tutce.

Donald Tusk i elektorat go popierający, a także chroniąca go armia dziennikarzy, komentatorów, celebrytów, artystów, właścicieli mediów i dysponentów wszelkich narzędzi propagandowych, oligarchów, zajęła w Polsce sporą przestrzeń na której zbudowała własny świat. Jest on oparty na iluzji świętego spokoju, awansu społecznego, czucia się kimś lepszym i innym niż jest. Kraj zbudowany przez Tuska to dziecko jego kompleksów ze słynnego zdania, jakie wyszło spod jego ręki jeszcze w latach 80.: "polskość to nienormalność". To suma kompleksów połowy Polaków. Jak się okazało to też ofiara niemożności i klęski jego politycznych rywali

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych