Joanna Kluzik Rostkowska udzieliła Robertowi Mazurkowi wywiadu pt. „Jakby co, mogę odejść” („Rzeczpospolita”, 18-19 września 2010 r.). Tytuł dobrze oddaje treść rozmowy: Joanna Kluzik-Rostkowska jest niezależna, wspaniała, i w życiu sobie poradzi, w domyśle – nawet jeżeli Kaczyński się na nią obrazi. Jednocześnie posłanka PiS i szefowa sztabu z kampanii prezydenckiej zdaje się robić wiele, by prezes PiS naprawdę się obraził. Kilkukrotnie wdaje się w psychologiczne dywagacje nt. „traumy” Jarosława Kaczyńskiego, dywagacje – naszym zdaniem – upokarzające dla szefa partii:
„Ja tłumaczyłam decyzje prezesa traumą w lipcu, sierpniu, ale dziś myślę, że to nie jest już trauma. (…) Nie sądzę, żeby to były czyste emocje, ale co to jest – nie mam pojęcia. (…) Po bardzo ciężkim czasie zupełnie oczywistego szoku przyszła trudna fizycznie i obciążająca psychicznie kampania wyborcza i dopiero po niej Jarosław Kaczyński mógł sobie pozwolić na przeżywanie tej traumy. Dopiero teraz może też zadawania te pytania, które trzeba postawić”.
Wniosek z tego jeden: Kaczyński powinien poddać się jakiejś terapii, bo sobie nie radzi. Do tego protekcjonalny ton, z którego wynika, że gdyby Kaczyński miał cechy Kluzik-Rostkowskiej, byłoby znacznie lepiej i dla niego, i dla PiS, i dla świata: Pomijamy już fakt, że w tym samym wywiadzie Kluzik-Rostkowska opisuje Kaczyńskiego jako dobrego znajomego, wręcz przyjaciela. Nam się wydaje, że o przyjaciołach nie mówi się w tak protekcjonalnym tonie w wywiadach prasowych.
„Mimo, że straciłam w katastrofie przyjaciół, łatwiej mi powściągnąć emocje i wykrzesać więcej cierpliwości, by czekać na wynik śledztwa. Ale uważam, że Jarosław Kaczyński, jak i i inne rodziny ofiar, ma prawo i do emocji, i do braku cierpliwości."
Czyli Kaczyński „ma prawo” do psychicznego odjazdu. Tak podwładna opisuje swojego szefa. Jak pacjenta na psychologicznej kozetce. W mediach.
I jeszcze o Antonim Macierewiczu, szefie zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską:
„On jest tak kontrowersyjną postacią, że upolitycznia każdą sprawę, którą się zajmuje, i nawet jeśli do czegoś dojdzie, coś odkryje, to znaczna część opinii publicznej mu nie uwierzy, bo to Macierewicz. Można się na to zżymać, ale takie są fakty. Gdyby na czele zespołu stanął ktoś spokojny i wyważony, to nie ogniskowałby takich emocji jak Macierewicz.”
No i może kogoś takiego zaprosiłby nawet TVN24, bo przecież bycie zapraszanym do TVN24 w roli szanowanego rozmówcy czasami wydaje się głównym celem publicznej działalności znacznej części pisowskich „liberałów” (nie wszystkich). Joanna Kluzik-Rostkowska naprawdę chyba nie rozumie, że „ukontrowersyjnianie” ludzi to w Polsce metoda walki politycznej i zabijania tych nielubianych i niewygodnych. I że wokół Smoleńska toczy się gra wielopiętrowa, z udziałem służb naprawdę dobrych, i „ktoś milszy” nie miałby tu szans.
I tak dalej. Kaczyński do lekarza, bo oszalał. A jego wyborczy wynik to rezultat wspaniałej pracy sztabu. Wprost to nie pada, ale między wierszami daje się wyczytać. Za chwilę okaże się, że osiem milionów Polaków głosowało na… Joannę Kluzik-Rostkowską. Minus ci, którzy głosowali na Poncyljusza i Migalskiego.
PiS Kluzik-Rostkowskiej byłby PiS-em miłym, miękkim, ciepłym, lubianym. Może nawet wygrałby wybory. Tylko że gdyby już wygrał, to nic by w Polsce nie zmienił. Nic. No, może wprowadziłby finansowanie in vitro z budżetu państwa.
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105696-liberalowie-z-pis-probuja-swiadomie-czy-nie-upokorzyc-kaczynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.