Zakajew zatrzymany! W dziwnych okolicznościach, bo w chwili, gdy sam jechał do prokuratury

Szef emigracyjnego rządu Czeczenii  Ahmed Zakajew został dowieziony przez policję do prokuratury w Warszawie. Wcześniej jego przedstawiciele informowali, że sam stawi się w prokuraturze; wskazywali nawet godzinę – ósmą rano. Zakajew nie zdołał jednak dojechać - został zatrzymany przez policję. Paweł Kowal, poseł PiS do Parlamentu Europejskiego, komentuje:

Zastanawia mnie dlaczego polski wymiar sprawiedliwości powtarza błędy, które kiedyś popełniła Dania i Wielka Brytania. Tym bardziej  zaskakujące jest to, że Pan Zakajew był w drodze na przesłuchanie w polskiej prokuraturze. Mamy wszelkie podstawy do tego, aby sądzić, że Ahmedowi Zakajewowi grożą w Rosji poważne represje a nawet śmierć. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że to decyzja motywowana politycznymi względami polsko-rosyjskiego pojednania. Zakajew to nie terrorysta, lecz polityk koncyliacyjny.

Zakajew przyjechał do Polski na Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego. Moskwa wydała za nim międzynarodowy list gończy.

Konsul honorowy Republiki Czeczenii Adam Borowski twierdzi, że zatrzymując Zakajewa - złamano umowę zawarta z prokuraturą. Umowa miała polegać właśnie na wyznaczeniu Zakajewowi dwóch terminów wizyty w prokuraturze. Po co więc to quasi-pokazowe zatrzymanie?

„Zatrzymaliśmy Zakajewa, gdy wyszedł z obserwowanego przez funkcjonariuszy domu, bo to był obowiązek policji” – tłumaczył rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski.

Teraz prokuratura i sąd będą musiały ocenić, czy zarzuty wobec Zakajewa są słuszne. Premier Donald Tusk mówi, że Polska prowadzi w tej sprawie „autonomiczną” politykę, i Moskwa nie może liczyć na wydanie czeczeńskiego polityka.

Trzymamy za słowo. I oby nie skończyło się to wielomiesięczną procedurą prokuratorsko-sądową, bo to też będzie forma nękania.

Skaj/kam