Na stadionie warszawskiej Polonii odbyły się ćwiczenia z zakresu zwalczania terroru, zwłaszcza związanego z braniem zakładników. Scenariusz zakładał zajęcie przez terrorystów obiektu sportowego, wzięcie kilkudziesięciu zakładników, zaminowanie terenu i zagrożenie użyciem tzw. brudnej bomby (w wyniku jej detonacji, dochodzi do skażenia radioaktywnego).
Celem ćwiczeń było też sprawdzenie, czy służby są w stanie zapanować nad przekazem medialnym w tak krytycznym momencie. W obrębie pierwszego pierścienia bezpieczeństwa – w warunkach realnego zagrożenia terrorystycznego miałoby to miejsce w obrębie drugiego – utworzono centrum prasowe, które regularnie, ale bardzo oszczędnie, dystrybuowało informacje do mediów,. M. in. na temat negocjacji z porywaczami.
To, jak ważne jest umiejętne zarządzanie informacją “w sytuacji zakładniczej”, dowiódł przed trzema tygodniami tragiczny przykład z Filipin. Porywacz, który zajął autobus i wziął jego pasażerów za zakładników, przez długie godziny obserwował w mediach, które nadawały “na żywo” z miejsca zdarzenia, kolejne nieudolne szturmy filipińskiej policji. Finał był tragiczny – od kul terrorysty zginęło ośmiu zakładników.
Ćwiczenia w Warszawie były pierwszymi na tak dużą skalę; pierwszymi, w których udział wzięły aż trzy formacje specjalne. Były to podległe MSWiA Biuro Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji i tzw. “piątka” ABW (V Wydział Zabezpieczenia Realizacji i Działań Antyterrorystycznych Zarządu Śledczego ABW), a także podległa MON jednostka specjalna GROM.
I tu dochodzimy do sedna. O ile współpracę dwóch najbardziej doświadczonych i najlepiej wyszkolonych formacji antyterrorystycznych, tj. BOA i GROM-u, należy uznać za doskonały pomysł, to już trudno pojąć włączanie do działań jednostki ABW, która dopiero się tworzy. Pytanie - po co w ogóle się tworzy? Odpowiedź jest prosta: z powodu niezdrowych ambicji.
Od pewnego czasu w służbach specjalnych zapanowała swoista “moda na komandosa”. Każda specsłużba stawia sobie za punkt honoru posiadanie własnej grupy zdolnej do neutralizacji zagrożeń terrorystycznych.
Niezdrowe ambicje to nie wszystko. Jest jeszcze kwestia pieniędzy. Stworzenie pełnowartościowej jednostki specjalnej, łączy się z ogromnymi kosztami. Podstawowe (!) uzbrojenie i wyposażenie komandosa to koszt około 50 tys. zł - na potrzeby tylko jednej (!) konfiguracji, np. taktyki czarnej. Koszty rocznego szkolenia jednego człowieka idą już w setki tysięcy zł.
Dość powiedzieć, że jeden tylko funkcjonariusz jednostki specjalnej miesięcznie w trakcie ćwiczeń powinien zużyć kilka tysięcy sztuk amunicji. A ponieważ na wyposażeniu są przynajmniej dwie sztuki broni różnych kalibrów, to koszty dublują się. Do tego dochodzi logistyka, a także kosztowne szkolenia wysokościowe, skoki na spadochronach, nurkowanie. To niewyobrażalne pieniądze.
Ale są też i inne problemy, jak choćby kwestia kompetencji i uregulowań prawnych. Bez nowych przepisów tworzenie nowych formacji grozi wielkim chaosem. Bo niby jak rozstrzygnąć, która formacja ma pierwszeństwo? Kto weźmie odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenia w trakcie realizacji?
Amerykanie, jedyne realne supermocarstwo będące w rzeczywistości “policjantem świata”, wielokrotnie przecierali oczy ze zdumienia, słysząc jakimi ilościami sił specjalnych (poza BOA i GROM “specjalnych” głównie z nazwy) dysponują poszczególne polskie specsłużby. Prosty przykład: stan Illinois, który zamieszkuje 12,5 mln osób posiada stu osobową (!), świetnie wyszkoloną grupę kontrterrorystyczną. Stuosobową! Niespełna dwumilionowa Warszawa dysponuje około dwustuosobową jednostką (dokładny stan objęty jest tajemnicą).
Ktoś powie: owszem, Amerykanie mają stuosobową jednostkę antyterrorystyczną, ale w odwodzie mają nieetatową, lecz świetnie wyszkoloną gwardię narodową, SWAT-y i lokalnych szeryfów. Ale mimo wszystko: jeśli kolejne specsłużby, tak jak ma to w swoich planach ABW, zaczną tworzyć kolejne jednostki, to wkrótce ilość komandosów w stolicy pójdzie w tysiące. Czy rzeczywiście Polska nie ma innych, bardziej palących potrzeb?
Nowe jednostki specjalne nie są Polsce potrzebne. Potrzebne są inwestycje i zapewnienie stabilizacji w już istniejących. Polska powinna rozbudowywać zaplecze i pododdziały wsparcia. Ich wyszkolenie i utrzymanie kosztuje znacznie mniej, niż formacje specjalne. Inwestujmy i rozwijajmy to, co już mamy. A mamy bardzo dużo. Mamy GROM, mamy BOA - świetnych fachowców, których zazdrości nam cały świat. Ze Stanami Zjednoczonymi włącznie.
Baw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105596-niezdrowa-moda-na-komandosa-czyli-niebezpieczne-mnozenie-bytow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.