Słupki poparcia PO ciągle przekraczają 40%. Przychylni Prawu i Sprawiedliwości coraz niecierpliwiej wyglądają, aż nieudolność PO w rozwiązywaniu problemów w końcu zderzy się z brutalną rzeczywistością. Niezbudowane drogi ostatecznie się zakorkują, zabraknie ciepła, pieniędzy w portfelach, na koniec zabraknie prądu i po prostu zgaśnie w Polsce światło.
Światło rzeczywiście zacznie gasnąć. Planowane są drastyczne podwyżki cen energii elektrycznej. Zgodnie z analizami ekspertów, zapotrzebowanie na prąd wzrośnie w ciągu najbliższego dwudziestolecia niemal dwukrotnie - z około 160 do 280 terrawatogodzin (źródło: „Najważniejsze zagadnienia dotyczące funkcjonowania sektora elektroenergetycznego w Polsce” 2008). Wyeksploatowane bloki energetyczne, zużyte sieci przesyłowe niebawem odmówią posłuszeństwa. Słabo idzie wspieranie odnawialnych źródeł energii i rozwój technologii czystego węgla. Na portalu energetyka.wnp.pl można przeczytać, że „w okresie pierwszych 6 miesięcy roku 2010 średnia cena spot energii elektrycznej w Polsce (TGE) była już wyższa o ok. 5 euro w porównaniu z analogicznym okresem i ceną odnotowaną w Niemczech (EPEX Spot). Pytanie, kiedy energia w Polsce będzie droższa niż w Niemczech jest więc nieaktualne - to w zasadzie już nastąpiło”. Wobec rozziewu pomiędzy podażą a popytem będziemy mieli do czynienia z drożyzną i „wykluczeniem energetycznym” coraz większych grup.
Cztery fale powodzi obnażyły słabość służb państwowych lecz pozostały bez wpływu na notowania partii rządzącej. Oczywiście, powodzianie to zaledwie kilka procent obywateli. Jednak ich dramat widziały miliony rodaków. Widziały zaniedbania władz w niesieniu pomocy. I co? I nic.
Dlatego wcale nie jest powiedziane, że pamiętane z czasów komuny „planowe przerwy w dostawie prądu” spowodują odwrócenie się od PO. Temu myśleniu uległ i prof. Z. Krasnodębski, w opublikowanym w „Rzeczpospolitej” (4 IX) artykule „Siła mediów, słabość demokracji”. W ostatnim akapicie autor rysuje program dla prawicowej części społeczeństwa broniącej demokracji przed wszechwładzą mediów. „Wirtualna rzeczywistość wystarczała Polakom tak długo, jak długo nie doskwierały im realne problemy”. Dopiero wówczas, gdy prawdziwe uciążliwości życia doprowadzą do „powrotu polityki”, tj. jak można się domyślać – zwycięstwa PiS - będzie można wprowadzić przepisy ograniczające wpływ korporacji medialnych na życie zbiorowe.
Nie zgadzam się z takim podejściem. Wręcz przeciwnie, realne problemy dotkną grupy wspierające władzę wirtualności nad realnością w ostatniej kolejności, w pierwszej – uszczuplą szeregi opozycyjne. Elektorat PO łatwiej się wyżywi, a każdy wspierający opozycję musi utrzymać rodzinę. To praca po stronie ducha, kultury, budowa siły społecznej, a nie oczekiwanie na klęskę przeciwnika na poziomie bazy materialnej przesądzi o zwycięstwie. To podniesienie poziomu solidarności, organizowanie się w obronie prawdy, spowoduje przełamanie potęgi złych mediów.
Tusk testuje, co jeszcze wytrzymają Polacy. Zniesie ulgi na dzieci, ograniczy renty, wprowadzi opłatność za służbę zdrowia, będą kolejne wzrosty VAT. A wszystko przykryte medialnymi czapkami-niewidkami. Tymczasem znamienne, wielu sympatyzujących z prawicą komentatorów przerzuca swą niechęć na PiS, że to z powodu postępowania opozycji naród nie odwraca się od nieudolnej PO. Zapominamy, że zmiany w świadomości zbiorowej wymagają udziału każdego patrioty, także mnie, Pana, Pani. Czy żale prawicowców kierowane do Jarosława Kaczyńskiego nie są raczej przejawem ich własnej słabości wewnętrznej? Także prof. A. Zybertowicz w wywiadzie danym „Naszemu Dziennikowi” (11IX) trafnie spostrzega, że elektorat Kaczyńskiego „nie posiada umiejętności kreatywnego zagospodarowania potencjału swego sprzeciwu”, że PiS „nie jest skuteczne w obronie wartości”, a „inne ścieżki są zaś jakby nieobecne”. Zbyt wielu czeka, aż zgaśnie światło lub ogranicza się do nawoływania, by Jarosław Kaczyński „się zmienił”.
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105550-w-oczekiwaniu-az-zgasnie-swiatlo