W pierwszym tygodniu września br. świat obiegła wiadomość o planach spalenia przez pastora Terry’ego Jonesa Koranu. Spalenie świętej księgi muzułmanów miało nastąpić 11 września, w dniu 9. rocznicy zamachu na World Trade Center, w odpowiedzi na ataki terrorystyczne, jakich wyznawcy Allaha dopuścili się na obywatelach Stanów Zjednoczonych.
Pastor kościoła Dove World Outreach Center w Gainesville na Florydzie, który już w zeszłym roku zszokował proislamską opinię publiczną rozdawaniem koszulek z hasłem: „Islam pochodzi od Szatana”, zapewniał, że publiczne zniszczenie Koranu odbędzie się pomimo licznych sprzeciwów, płynących z wielu instytucji państwowych i religijnych. Podkreślał również, że 11 września powinno ustalić się Światowym Dniem Palenia Koranu.
Na wiadomość o bluźnierczych planach przywódcy liczącego 50 osób Kościoła, zareagowano natychmiast. Jednym głosem zagrzmiało Stowarzyszenie Braci Muzułmanów, przedstawiciele administracji Stanów Zjednoczonych, w tym prezydent Obama i sekretarz stanu Hilary Clinton, prezydent Libanu Michel Sleiman, sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, Afgańska Agencja Koordynacji Pomocy Humanitarnej, dowódca wojsk amerykańskich w Afganistanie generał David Petraeus, etc.
W obronę Koranu włączył się sam Watykan. Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego napisała, że „każda religia, wraz ze swymi świętymi księgami, miejscami kultu i symbolami, ma prawo do szacunku i ochrony”, dodając: „nietolerancja i przemoc nie mogą nigdy być usprawiedliwiane jako odpowiedź na obrazę, ponieważ są niezgodne ze świętymi zasadami religii”.
Bezpośrednio zainteresowani losem Koranu wzywali do zaniechania haniebnego czynu, który nie tylko może, ale z całą pewnością przyczyni się do wywołania zamieszek i śmierci wielu niewinnych osób.
Negocjacje z pastorem podjął w rozmowie telefonicznej sekretarz obrony USA Robert Gates. Gdy te nie przyniosły skutku, Jonesa odwiedzili agenci FBI. Po pertraktacjach i rzekomej obietnicy przeniesienia planowanej budowy meczetu w Nowym Jorku w inne miejsce, złożonej przez imama Muhammada Musri, przewodniczącego Towarzystwa Islamskiego Środkowej Florydy, pastor postanowił wycofać się ze swojego pomysłu.
Światowa nagonka przyniosła zatem oczekiwany skutek. Wszyscy odetchnęli z ulgą, pamiętają przecież wydarzenia z 2005 r., kiedy to żołnierze w Guantanamo spuścili egzemplarz Koranu w muszli klozetowej, w konsekwencji czego wybuchły zamieszki i śmierć poniosło 15 osób.
A pamięć tego typu wydarzeń jest wyjątkowo trwała. I wywołuje konkretne reakcje. Dlaczego cały świat bronił Koranu przed spaleniem? W imię tolerancji? Poszanowania cudzej religii?
Nie. Ze strachu.
Dlaczego bowiem na świecie wrze, gdy islamiści mogą poczuć się urażeni, a milczy, gdy wyznawców obecnie najbardziej prześladowanej religii - chrześcijaństwa - morduje się każdego dnia?
Ze strachu.
Chrześcijanin nie podłoży bomby, nie wyruszy na samobójczą misję, która pochłonie dziesiątki, setki przypadkowych osób. Chrześcijanin nie zabije w imię Chrystusa. A islamista?
Zresztą, żeby uświadomić sobie, jak dzisiejszy świat odnosi się do obydwu religii, wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na naszym własnym poletku.
We wrześniu 2007 r. muzyk Adam Darski vel. „Nergal” pali na scenie gdyńskiego klubu egzemplarz Biblii. Ówczesny poseł i przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszard Nowak składa w lutym 2008 r. zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa obrazy uczuć religijnych (art. 196 KK). Wszczęto śledztwo. Biegły sądowy, religioznawca prof. Krzysztof Kowalik, na prośbę prokuratora wydaje opinię, w której stwierdza, że Biblia jest przedmiotem czci religijnej, więc jej zniszczenie faktycznie obraża uczucia religijne wyznawcy. W kwietniu postępowanie karne – jako że na wezwanie prokuratury nie zgłosił się nikt poza Nowakiem, kto by twierdził, że spalenie Pisma Świętego nosi znamiona przestępstwa – zostaje umorzone. Ryszard Nowak występuje zatem z prywatnym aktem oskarżenia, do obrazy uczuć religijnych dodając zniesławienie Kościoła katolickiego. Sąd umarza postępowanie.
A wtedy... przed sądem staje Ryszard Nowak, pozwany przez Darskiego za naruszenie dóbr osobistych (za nazwanie „Nergala” „przestępcą”) i słyszy wyrok nakazujący przeproszenie muzyka na łamach „Gazety Wyborczej” i wpłaty 3 tys. zł. na rzecz schroniska dla zwierząt. Sąd apelacyjny co prawda go uchyla, a w styczniu 2010 r. na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości prokuratura ponownie zajmuje się sprawą spalenia Biblii, ale wszystkie zmagania kończą się 28 czerwca br., gdy Sąd Rejonowy na wniosek obrońcy Darskiego sprawę umarza.
Islamiści szybciej, prościej i skuteczniej rozprawiliby się i z Nergalem i – przy okazji – z każdym satanistą. Świat o tym wie. I, wbrew temu, co deklaruje, nie broni Koranu, a swojego świętego spokoju.
Bo obrażony islamista to krwawy i groźny islamista. A obrażony, opluwany lub mordowany chrześcijanin zasługuje dziś w oczach świata jedynie na szyderstwa bądź zapomnienie.
Na zdjęciu: Brytyjscy muzułmanie palą zdjęcia amerykańskiego pastora Terry'ego Jonesa przed ambasadą USA w Londynie. fot. PAP/EPA
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105501-niech-zyje-islam-czyli-o-co-naprawde-chodzi-w-protestach-przeciw-paleniu-koranu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.