Arcyciekawie wyglądało spotkanie liderów europejskiego consultingu politycznego w Krynicy. Mark Pursey, który wspierał Nicka Clegga i brytyjskich liberałów w ostatnich wyborach i Eryk Mistewicz, znany konsultant polityczny i polski uczestnik panelu, który przyciągnął kilkuset słuchaczy co na standardy Krynicy i równoległego prowadzenia wielu paneli, nie mówiąc o imprezach towarzyszących, nie jest sprawą łatwą) właściwie jednym głosem mówili o roli nowoczesnej komunikacji politycznej, która w ich ocenie jest kluczem do sukcesu w polityce.
Nie zastępuje ona idei, ale też same idee w epoce zmian w świecie mediów, coraz większego natłoku informacji i rozwijanych technologii marketingowych bez profesjonalnego opakowania nie mają szans - przekonywali.
Krynicka debata o marketingu politycznym była jedną z najważniejszych debat nawiązującą do dyskusji trwających na ten temat w Europie. Nie tylko z uwagi na gości, z ich różnorodnymi doświadczeniami, ale przede wszystkim z uwagi na szerszy kontekst Forum Ekonomicznego w Krynicy, silnie zdominowanego przecież przez kwestie gospodarcze. Emmanuel Dupuy, założyciel think tanku Institut Prospective et sécurité en Europe (IPSE) stwierdził wręcz, że wiodącą kwestią pozostaje dziś temat przeprowadzania trudnych i niezbędnych reform gospodarczych i społecznych (np. kwestia obniżenia podniesienia wieku emerytalnego niezbędna, jeśli Europa ma być konkurencyjna wobec globalnych potęg) w taki sposób, aby nie budziły one społecznych protestów. Innymi słowy: jak wygrywać kolejne wybory i jednocześnie nie poddawać się presji ulicy - i kartki wyborczej - gdy reformy są z jednej strony konieczne, z drugiej zaś wiążą się z wyrzeczeniami.
Prowadząca panel Francoise Pons, szefowa wpływowego stowarzyszenia dziennikarzy Club Grand Europe, stwierdziła, że właśnie ta kwestia: jak reformować kraj i utrzymać popularność jest dziś istotnym pytaniem, które stawiają sobie politycy w każdym właściwie kraju Europy. Peter D.Schellinck, szef jednej z najbardziej znanych w tej branży firm Schelter Strategy, twierdził, że polityk teoretycznie powinien być liderem wskazującym kierunek rozwoju kraju, w praktyce demokratycznej jednak zarówno prezydent jak i premier są przedstawicielami społeczeństwa wybranymi w demokratycznych wyborach. Ich rola jest ograniczona do zarządzania, zaś głębsze i poważniejsze reformy (szczególnie te niepopularne, jak obniżanie wieku emerytalnego) możliwe są do zrealizowania tylko wtedy, gdy politycy dysponują "osłoną z aprobaty społecznej".
Mark Pursey, który brał udział w ostatnich trzech kampaniach wyborczych brytyjskich Liberałów współtworząc sukces Nicka Clegga, próbował zburzyć mit, jaki wykreowano wokół Margareth Thatcher, a do którego to mitu ("Wpierw wygrywa się wybory, a potem reformuje kraj nie patrząc na protesty") nawiązują często polscy publicyści i komentatorzy. Mark Pursey nazwał Thatcher "pół cyborgiem, pół kobietą". Kwestionował i jej zdolności przywódcze, nie odmawiając umiejętności w zakresie "PR-u minionej epoki; takie technologie już jednak nie wystarczą". Z Purseyem zgadzał się Mistewicz wskazując na przepaść dzielącą "epoki komunikacji politycznej" prezentując autorską strategię marketingu narracyjnego.
Peter D.Schellinck przepaść tę wykazywał na przykładach technik badawczych wykorzystywanych przez marketing polityczny, które w ostatnich kilku latach zostały rozbudowane w sposób, w jaki nie funkcjonowały wcześniej w sferze polityki.
Dzięki mechanizmom badawczym, rozbudowanym i dostarczającym bardzo szczegółowej wiedzy, możemy jeszcze lepiej poznać opinie wyborców
- przekonywał Pursey. I dodawał:
- Wiemy w każdej sekundzie, jak ludzie reagują na każde z wypowiadanych słów. Wiemy jaki jest poziom ich uwagi, ich percepcja, wiemy, kiedy się nudzą, kiedy nie rozumieją, kiedy akceptują każde słowo, a kiedy to, co polityk mówi wprowadza ich dyskomfort. Wiemy, czy bardziej zajmuje ich problem bezpieczeństwa w miejscu ich życia, na ulicach i w metrze, czy też chcieliby porozmawiać o nowej filharmonii, a może oczekują od polityka reformy służby zdrowia, i to często tak jak oni ją rozumieją, a nie tak jak polityk który "ma wizję". Zadaniem polityka nie jest mówić, mówić i mówić, i wciąż "mieć wizje", ale przede wszystkim słuchać, słuchać ludzi. Nie mówić to, co chce powiedzieć, ale mówić to, co ludzie chcą usłyszeć, jakie rozwiązania proponuje im na ich bolączki i problemy, bo najpierw te ich bolączki usłyszeliśmy, bo najpierw je dobrze rozpoznaliśmy. Cóż z tego, że w naszym programie jest reforma ochrony zdrowia, jeśli głównym, odczuwanym problemem dla naszych wyborców jest kwestia bezpieczeństwa w miejscu, w którym żyją - mówił Pursey.
- Politycy, szczególnie ci, których nazywam politykami z XIX wieku uwielbiają mówić. Ale przegrywają najczęściej dlatego, że nie potrafią słuchać! Jeśli jest inaczej, jeśli ludzi wpierw nie słuchamy, niezbyt wiemy, jakimi problemami żyją, co ich zajmuje, jakiego "programu" oczekują od polityków, wówczas wypowiedź takiego polityka trafia w próżnie. Tracimy i ich czas i swój. Niczego nie będziemy w stanie wygrać w dzisiejszej polityce. Marketing polityczny nie jest ex definitione zły albo dobry; może być tylko skutecznym narzędziem realizacji waszych celów, jeśli będziecie wiedzieć, jak z niego korzystać
- dodawał Mistewicz.
Francoise Pons zadała ekspertom pytanie o niezrealizowane obietnice, które padają w każdej kampanii wyborczej i pozostają później tylko na papierze. Sala, bardzo żywiołowo reagująca na tezę zawartą w tym pytaniu, podawała przykłady niezrealizowanych obietnic w polskiej polityce, głównie lokalnej (w Łodzi i Szczecinie). Dyskusja ewoluowała w stronę pytania o jakość demokracji, o poziom świadomości obywatelskiej.
- Jak to jest, że żadna z obietnic nie została przez prezydenta naszego miasta zrealizowana, a po czterech latach znów idzie do kampanii, powtarzając wcześniejsze obietnice. I zapewne zostanie wybrany?
- pytał jeden z ze znanych działaczy samorządowych z Małopolski.
- Będziecie mieli za chwilę wybory samorządowe, może po prostu lepiej pamiętajcie, na kogo głosujecie. Nie obarczajcie marketingowców politycznych za całe zło waszej polityki, jeśli sami nie dbacie o swoje interesy i nie pamiętacie, na kogo głosowaliście
- odpowiedział z uśmiechem Mark Pursey nawiązując do głośnej i przypomnianej przez Mistewicza tezy prof. Krasnodębskiego o konieczności "wygnania z polityki pijarowców". - Wygnać marketing polityczny z polityki to cofnąć się do epoki jednej tabliczki kamiennej albo jednego papirusa, na którym władca rozkazuje a lud wykonuje, bez szansy rozmowy. Marketingowcy polityki ułatwiają komunikację, ułatwiają rozmowę między politykami a wyborcami. Demonizowanie marketingu politycznego to droga donikąd - podsumował Pursey.
(JOK)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/105498-krynica-nie-da-sie-wygrywac-wyborow-nie-da-sie-rzadzic-bez-marketingu-politycznego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.