Poligon Geopolityczny: Meksyk – narkotykowe imperium i historia „niewidzialnych” przemytników

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. EPA/David Maung
fot. EPA/David Maung

Zarabiają nawet 40 milionów rocznie. W wyniku ich działań codziennie ginie średnio 21 osób. - meksykańskie kartele narkotykowe, bo o nich mowa, to jeden z największych problemów Ameryki Północnej i istny postrach amerykańskich granic.


W wyniku działań karteli narkotykowych w Meksyku w ciągu ostatnich czterech lat zginęło niemal 30 tys. osób. Najprężniej działające i najpotężniejsze organizacje przestępcze tego typu potrafią zarabiać nawet 40 mln dolarów rocznie, a sprzedaż narkotyków to już jedynie część ich działalności. W wielu  regionach Meksyku lokalne gangi do tego stopnia urosły w siłę, że całkowicie kontrolują administrację publiczną, a niekiedy nawet przejmują od niej władzę.

Poza handlem narkotykami, na którego zwalczanie wydano już w Meksyku miliony dolarów, kartele utrzymują się ze ściągania haraczy, które brutalnie pobierane są nawet od państwowych urzędników czy lokalnych parafii. Dla władz Meksyku prężnie działające gangi są trudnym przeciwnikiem, ponieważ wyszkolenie poszczególnych członków przestępczych organizacji oraz ich uzbrojenie nie odbiega od tego, jakim dysponują najlepsze oddziały specjalne na świecie. Dodatkowym problemem jest także ogromna fala korupcji, praktycznie na wszystkich szczeblach meksykańskich jednostek odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli.

Największym problemem jest jednak strach, jaki budzą meksykańskie organizacje przestępcze oraz ich bezwzględność. Kartele narkotykowe i powiązane z nimi lokalne gangi są jednymi z najbardziej brutalnych na świecie. Przy niektórych tego rodzaju organizacjach, sycylijska Cosa Nostra, neapolitańska Camorra, czy uważana, za najbardziej brutalną mafijną organizację przestępczą kalabryjska N'drangheta, to jedynie grupki amatorów.

Oto historia jednego z najbardziej brutalnych gangów w historii Meksyku, która wstrząsnęła opinią publiczną na całym świecie.:

Jest rok 1983. Do stolicy Meksyku przybywa Adolfo de Jesus Constanzo Amerykanin kubańskiego pochodzenia, przesiąknięty religią Palo Mayombe (religia afroamerykańska, która rozpowszechniła się na Kubie za pośrednictwem niewolników z Konga). Adolfo bardzo szybko werbuje swoich najbliższych współpracowników, osiada nieopodal miasteczka Matamoros, a wciągu kilku lat staje się postrachem całej okolicy. Przydomek, którym sam się określił, El Padrino de Matamoros (Ojciec Chrzestny z Matamoros) w połączeniu z brutalnością i bezwzględnością Constanzo sprawia, że z Adolfo liczą się nawet najpotężniejsi meksykańscy przestępcy.

Już jako nastolatek Adolfo de Jesus Constanzo przez zaprzyjaźnionego kapłana religii Palo Mayombe zostaje wprowadzony w arkana tajemniczego kultu i przyuczony na narkotykowego dilera. Po swoim przybyciu do Meksyku Constanzo wykorzystuje wszystko, czego został nauczony i zakłada gang, a raczej sektę zajmującą się przemytem narkotyków (głównie kokainy) do USA. Utworzona przez Adolfo organizacja swoje działanie opiera na kulcie bazującym na wierzeniach Palo Mayombe, jednak o wiele bardziej brutalnym. Adolfo de Jesus Constanzo wmawia swoim ludziom, że szereg brutalnych rytuałów zapewni im przychylność tajemniczego bóstwa i zagwarantuje, że dla swoich wrogów staną się niewidzialni i bez trudu będą przemycać narkotyki przez granicę z USA.

Za centrum swojego narkotykowego imperium Constanzo obiera ranczo Santa Elena na obrzeżach miasteczka Matamoros. Stworzona przez niego sekta po krótkim czasie kontroluje praktycznie całą okolicę włącznie z lokalnymi funkcjonariuszami policji. Do gangu-sekty Constanzo garnie się coraz więcej chętnych, jednak wstąpienie w szeregi organizacji nie jest takie proste. Każdy kandydat musi przejść swego rodzaju makabryczną inicjację, która wymaga m.in. złożenia ofiary z człowieka i odprawienia okultystycznego rytuału. Lider grupy uważa, że sprzyjające gangowi bóstwo domaga się krwi i ofiar, a jego przychylność dodatkowo zwiększyć może jedynie brutalność sprawowanych praktyk.

Adolfo de Jesus Constanzo praktycznie do końca swoich dni nosił naszyjnik, który sporządził z ludzkich kręgów swoich ofiar. Jego reputacja w przestępczym środowisku była rozpowszechniona do tego stopnia, że każdy, kto miał z nim do czynienia wolał zginąć lub trafić na długie lata do więzienia, niż zdradzić Ojca Chrzestnego z Matamoros. Constanzo budził większy strach niż policja i wszystkie jednostki antynarkotykowe razem wzięte. Dlatego też nigdy nikt go nie zdradził. Gang Adolfo z początku jako rytualne ofiary składał bezdomnych, jednak z czasem w tajemniczych okolicznościach zaczęło znikać znacznie więcej osób. W wyniku śledztwa związanego z zaginięciem młodego amerykańskiego studenta Marka J. Kilroy'a, śledczy w zasadzie przez przypadek, odkryli istnienie makabrycznej sekty przemytników kokainy i bez trudu powiązali z nią zniknięcie młodego Amerykanina. Wiosną 1989 roku na ranczo Santa Elena odkryto szczątki kilkunastu makabrycznie okaleczonych osób, w tym m.in. Kilroy'a. Wiele ciał było rozczłonkowanych, a późniejsze badania wykazały, że ofiary gangu Constanzo przed śmiercią były brutalnie torturowane. Na kanibalistyczne skłonności sekty Adolfo wskazuje także odkrycie śledczych, którzy ustalili, że niektóre szczątki ofiar zostały ugotowane w rytualnym naczyniu n'ganga, które według wierzeń sekty Constanzo służyło do przechowywania dusz zmarłych.

Wskutek obławy FBI na ranczo Santa Elena aresztowano kilku podwładnych Ojca Chrzestnego z Matamoros, jednak sam Constanzo, jego kochanka i prawa ręka Adolfo, Sara María Aldrete oraz grupa jego najwierniejszych towarzyszy zdołała uciec. Adolfo de Jesus Constanzo ukrywał się na terenie Meksyku do 6 maja 1989 roku, kiedy to w celu uniknięcia aresztowania poprosił, aby zastrzelili go jego ludzie.

Aresztowani członkowie gangu Ojca Chrzestnego z Matamoros wielokrotnie podkreślali, że na wolności pozostało jeszcze wielu ich towarzyszy, a oni sami stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej. Od tamtej pory liczba rytualnych morderstw w Meksyku zmalała, jednak nadal co jakiś czas opinią publiczną wstrząsa kolejne makabryczne znalezisko.


Sara María Aldrete, prawa ręka Constanzo odsiaduje karę 68 lat więzienia. Jej wspomnienia wydane pt. „Me Dicen la Narcosatanica” zyskały już miano bestsellera.


Na podstawie historii gangu Constanzo nakręcono także film pt. „Droga do Piekła” (Borderland).


Problem meksykańskich karteli narkotykowych, nie jest jedynie kwestią lokalną. Przestępcza działalność poszczególnych organizacji rozprzestrzenia się na terytorium USA, kraje Ameryki Południowej, a wpływy gangów sięgają nawet do Europy. Prezydent Meksyku Felipe Calderón w dniu objęcia rządów wypowiedział kartelom otwartą wojnę. Okazuje się jednak, że ani poparcie płynące z USA, ani setki tysięcy policjantów i żołnierzy oddelegowanych do walki z gangami nie są w stanie w żaden sposób osłabić wpływów karteli, które przeradzają się w narkotykowe imperia. Problem osiągnął już skalę globalną, jednak do tej pory nie udało się znaleźć na niego skutecznego remedium.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych