Anna Walentynowicz była Ukrainką? „Gazeta Wyborcza” wypomina Cenckiewiczowi „zbytnie zaufanie do bohatera swojej opowieści”. Zabawne

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Biografia tragicznie zmarłej w smoleńskiej katastrofie Anny Walentynowicz „Anna „Solidarność”, pióra Sławomira Cenckiewicza, jest przebojem księgarni, pomimo de facto bojkotu ze strony mainstreamowych mediów. Na spotkania autorskie historyka – znanego z odważnego opisania współpracy Lecha Wałęsy z SB – przychodzi po kilkaset osób.  

„Anna ‘Solidarność’" doczekała się jednak polemiki ze strony „GW”. Za pióro chwycił Mirosław Czech, znany wcześniej z działalności w Unii Wolności, dziś niezależny dziennikarz. Polemika jest oczywiście krytyczna, choć dotyczy wyłącznie rodzinnych korzeni Anny Walentynowicz.

Czech zarzuca Cenckiewiczowi, że „potknął się już na starcie”, ponieważ „nie zadał sobie trudu, aby odtworzyć historię rodzinną Anny Lubczyk (nazwisko panieńskie Walentynowicz)”. Nie dotarł do jej miejsca urodzenia, nie poznał „pochodzenia narodowego” i nie odszukał żyjących krewnych.

Czech kwestionuje relację Cenckiewicza, według której Anna Walentynowicz urodziła się w Równem  w ubogiej rodzinie Aleksandry i Jana.  W trakcie kampanii wrześniowej ojciec zginął. Starszy brat został aresztowany przez Sowietów, trafił do łagru. Annę adoptowała rodzina kresowych ziemian, czyniąc z niej służącą.

Czech przywołuje w tym momencie artykuł ukraińskich dziennikarzy opublikowany w tygodniku  „Dzerkało Tyżnia” („najbardziej opiniotwórczy tygodnik na Ukrainie”) zatytułowany „Twórczyni »Solidarności « - Ukrainka z Wołynia”. 

„Według ich ustaleń Anna Lubczyk urodziła się 13 sierpnia 1929 r. we wsi Sienne (obecnie Sadowe), w dzisiejszym rejonie hoszczańskim w obwodzie równieńskim. Ojciec miał na imię Nazar i był wyznania prawosławnego. Ponieważ rodzina była wielodzietna i uboga, rodzice oddali 12-letnią Annę jako służącą do pana Teleśnickiego, który pracował w cukrowni w Babinie. W 1943 r., przed nadejściem Sowietów, Teleśniccy wraz ze swoją służącą uciekli do Polski centralnej."

Według tej relacji „nazwisko panieńskie matki - Paszkowska - może być spolonizowaną wersją nazwiska Paszkoweć, którego używa jej brat cioteczny.”  Dalej Czech tłumaczy, że Walentynowicz ukrywała swoje ukraińskie korzenie „ze strachu”, ponieważ obawiała się „groźby deportacji do ZSRR”, a ponadto przyznawanie się do ukraińskości było w PRL ryzykowne „ze względu na negatywny stereotyp wśród polskiej większości oraz wzmacniającą go politykę władz”.

Najlepsza jest puenta Czecha:

„Odkrycie korzeni ukraińskich nie zmienia tego, że Anna Walentynowicz czuła się Polką i na trwałe weszła do historii Polski jako jedna z legend "Solidarności". Stanowi przyczynek do poznania początków biografii ważnej postaci polskiej historii oraz przestrogę dla historyków, aby nie ufali zbyt łatwo bohaterom swoich opowieści, których relacji wysłuchują z pełną wiarą. Nawet, gdy nazywała się Walentynowicz.”

A co, jeżeli bohater opowieści nazywa się Wałęsa? Niejaki Zyzak przekonał się, czym grozi kręcenie się po rodzinnych okolicach byłego prezydenta i wypytywanie świadków o jego burzliwą młodość. Otóż grozi pracą w Tesco przy wózku widłowym.

A z tą "ukraińskością" Anny Walentynowicz to dziwna sprawa. Nie wierzymy.

 Skaj

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych