List Migalskiego trafił w próżnię? Władze PiS uważają, że w pełni kontrolują sytuację. I nie wierzą, by za europosłem stali inni

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ścisłe kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości nie przejęło się listem Marka Migalskiego, w którym ten krytykuje obecną linię partii i wzywa do zmian, m.in. nazywając Jarosława Kaczyńskiego zarówno największym atutem, jak i największym obciążeniem Prawa i Sprawiedliwości. Według informacji uzyskanych przez zespół wPolityce.pl, list Migalskiego postrzegany jest jako indywidualna akcja pozbawionego zaplecza europosła PiS. Władze partii nie wierzą w pogłoski, jakoby konsultował on ten głośny dokument z innymi przedstawicielami tzw. frakcji liberalnej.

- Migalski nie zna partii, nie rozumie jej, nie ma w niej żadnego poparcia, źle wyczuwa nastroje – to relacja naszego rozmówcy z kręgu decyzyjnego PiS. Wg niego, władze partii „nie ogłosiły nawet żółtego alarmu, nie mówiąc już o czerwonym”, czyli nie uznały sytuacji za kryzysową. Głównym powodem pewności siebie liderów partii są zbliżające się wybory parlamentarne i związana z nimi troska większości parlamentarzystów o reelekcję. - Dopóki poparcie dla PiS gwarantuje uzyskanie 150-200 mandatów, żadnej poważniejszej rewolty nie będzie – twierdzi nasz rozmówca.

W ścisłym kierownictwie partii panuje też przekonanie, że pogłoski o cichym wsparciu dla Migalskiego ze strony np. Zbigniewa Ziobry to całkowita bzdura. – Ziobro jest zbyt wytrawnym politykiem, by – jako gracz wagi ciężkiej – wiązać swoje losy z akcją Migalskiego, polityka-komentatora – słyszymy.

Słowo „komentator” jest właśnie najczęściej powtarzającym się określeniem Migalskiego w wypowiedziach liderów PiS. Nieoficjalnie twierdzą oni, że tworząc „list otwarty”, zamknął on sobie drogę do poważnej kariery politycznej, skazując się na wieczną rolę „polityka-publicysty”, którego wpływ na decyzje jest niemal żaden.

Czy liderzy partii analizują poważnie zarzuty europosła? Okazuje się, że nie. W PiS wszyscy widzą, że formacja zamyka się i izoluje; część zarzutów Migalskiego podzielają nawet zwolennicy frakcji twardej. Mają oni jednak pełną świadomość, że kurs obrany przez Jarosława Kaczyńskiego jest zupełnie inny: na pierwszym planie jest i będzie Smoleńsk oraz  śmierć prezydenta Kaczyńskiego. To będzie motyw przewodni partii - nawet kosztem skuteczności politycznej, ponieważ sprawa ta traktowana jest przez Jarosława Kaczyńskiego jako powinność moralna, a nie polityczna. Polityka jest tu tylko narzędziem.

Co dalej? Ograniczona do sprawdzonych i zaufanych polityków formacja ma czekać na okazję – czekać, aż „coś” się wydarzy. A horyzont czekania jest daleki – mogą to być np. wybory parlamentarne roku 2015-go.

List Migalskiego może więc nie przynieść żadnych zmian w funkcjonowaniu partii. Należy jednak zauważyć, że dla środowisk popierających Prawo i Sprawiedliwość dokument ten stał się gorącym „talking point” ostatnich dni. W tym sensie Migalski odniósł sukces. Sukces publicystyczny.  

Pat

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych