Anemiczny wtorkowy wiec liderów lewicy na deszczowym Placu Konstytucji był pointą dla burzliwych poniedziałkowych demonstracji przed pałacem prezydenckim.
Grzegorza Napieralskiego i jego kolegów zagłuszały odbywające się nieopodal zespołu grającego hiszpańską muzykę, a wśród zgromadzonych więcej było emerytów niż młodzieży. Ale antykleryalny sentyment młodego pokolenia ujawnił się dzień wcześniej. Ponieważ, jak pisalem niedawno w partię Janusza Palikotra z różnych powodów nie wierzę, głownym profitentem tamtych emocji będzie chyba jednak kierownictwo SLD, nawet jeśli jego lider nie podryguje w takt skandowania" Hop hop hop hop, kto nie skacze ten za krzyżem".
Część naszych czytelików zarzuciła mi, że opisując poniedziałkowe nocne zmagania na Krakowskim Prezemieściu przedstawiłem antyklerykałów jako bezmózgich pajaców. Nic takiego nie pisałem, trudno mi osądzać motywację poszczególnych osób, zwłaszcza tych, które bardziej się przyglądały niż krzyczały, a takich było sporo. Ale nic nie poradzę na to, że skandowanie hasła: "Do kościoła!" wydaje mi się działaniem prymitywnym, a slogany typu "Mohery na stos" przeczą opowieściom o bezstroskiej zabawie - brzmią toksycznie i nie są nacechowane życzliwością wobec świata. Natomiast zgadzam się z inną obserwacją moich polemistów. Daleko nie wszyscy manifestanci to świry albo żule. Widziałem sympatycznych i na oko wykształconych studentów, co potwierdza moje wcześniejsze przekonanie, że na polskich uczelniach, a być może i w szkolach średnich sporo do powiedzenia ma środowisko Krytyki Politycznej, bo to ono przygotowało klimat pod podobne demonstracje. Tyle że Zapateryzmu, tak oryginalnego jak i jego polskiej podrobk,i nie traktuję ani jako wyrazu umiaru, ani tolerancji. A szykowanie moheru na stos tę obserwację potwierdza, podobnie jak okrzyki przeciw zmarłemu ("Spieprzaj dziadu" a nawet "Borubar"). Do głosu wbrew dotychczasowej polskiej miękkości dochodzą najwyraźniej srodowiska skłonne tolerować głównie siebie i swoją wrażliwość.
Inną sprawą są konkluzje polityczne. Ktoś przypomniał mi opinię Pawła Lisickiego, że do zapalenia iskry Zapateryzmu przyczynił się także i PiS. Skłonny jestem podzielać tę myśl, choć nie wiem, czego tu więcej: improwizacji, chaosu i emocji, czy kalkulacji.I nie wiem, czy bez krzyżowej awantury ogień i tak by nie zapłonął. Najwyraźniej klimat był bowiem odpowiedni. Przypomnę, że już smoleńska żałoba strasznie antyklerykałow drażniła i prowokowała do rozmaitych skrajnych reakcji.
Jeśli jednak prawdziwa jest analiza, ktora ukazała się na tym portalu, że Jarosław Kaczyński świadomie chce podzielić tą wojną scenę między PiS i lewicę, byłby samobójcą. Rzeczywiście utuczyłby SLD. Zabrałoby ono część wyborców Platformie i zresztą zepchnęło tę chwiejną w sprawach światopoglądowych partię na lewo. Ale czy sam PiS by na tym skorzystał? Wątpię. Konserwatywni wyborcy PO pod skrzydła Kaczyńskiego raczej by się nie schronili - skoro sprawa krzyża jest od początku tak wyraźnie łączona ze sprawą pamięci o Lechu Kaczyńskim. W efekcie napęczniały SLD i osłabiona Platforma prawdopodobnie i tak stworzyłyby między sobą koalicję - tyle że bardziej na warunkach Napieralskiego niż Tuska. Skoro bowiem światopogląd stałby się najważniejszym kryterium politycznym,koalicja PiS-SLD, powiedzmy szczerze jedyna nadzieja na oslabienie monopolu politycznego PO, byłaby niemozliwa.
Piszę cały czas w trybie warunkowym, bo mam wątpliwości, na ile Kaczyński snuje nowe plany, a na ile walczy o pamięć brata skazany na sojusz z "krzyżowcami", ktorych przecież spod pałacu przeganiał nie będzie. Jedno jest pewne. Polityka zacznie się ukladać według nowych linii podziałów, a światopoglądowy kompromis obowiązujący de facto od połowy lat 90. może zostać zakwestiowany. Myślę o tym z niepokojem. Przekonanie antyklerałow, że są żelazne prawa postępu, a kto nie skacze, powinien być wyrzucony na szmelc, zbyt mi się kojarzy z dawnymi ideologiami. Nie tylko, choć może przede wszystkim z marksistowskim komunizmem. Cała nadzieja w tym, że polska niechęć do ekstremów znowu tę żelazną filozofię trochę rozwodni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/104799-kto-antyklerykalizmem-wojuje-i-kto-od-niego-zginie