Jarosław Kaczyński zaatakował naczelnego Rzeczpospolitej Pawła Lisickiego. Ma do niego pretensje o liczne komentarze na temat krzyża przed pałacem prezydenckim. Według Lisickiego to droga do podsycenia tendencji Zapaterystowskich w Polsce. Lider PiS nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia.
Nie do końca podzielałem ton w jakim Lisicki udzielał coraz mocniejszych napomnień tak zwanym obrońcom krzyża. Widziałem agresję przede wszystkim po drugiej stronie. W postawie PO, która do niedawna nie chciała nic powiedzieć na temat uczczenia w tamtym miejscu prezydenckiej pary, a i dziś mówi o tym półgębkiem. Jeszcze więcej agresji było w nocnych a czasem i dziennych atakach „słusznego gniewu” antyklerykalnej młodzieży, która przypominała bojówki sowieckich aktywistów napastujące wiernych w cerkwiach.
Ale w tym co pisał naczelny Rzepy jest coś na rzeczy. Choć tak naprawdę spór dotyczy nie obecności krzyża a upamiętnienia zmarłych, lewica ma znakomity pretekst aby rozpalić Zapaterystowskie emocje. Podchwytuje to Wyborcza zachwycona antyklerykalnymi ekscesami takimi jak układanie krzyża z puszek po piwie (polecam dzisiejszy numer). Warto pamiętać, że jest to niestety tendencja ogólnoświatowa – nawet stare katolickie demokracje są w dziedzinie wypychania sacrum na margines znacznie dalej niż Polska. W tej sytuacji świadomi katolicy powinni być dzielni jak lwy ale też przemyślni jak lisy. Dawać świadectwo, ale i schodzić z linii strzału.
Umiał to robić i sam prezes Kaczyński. Kiedy niechętnie odniósł się do pomysłu Marka Jurka aby wpisać zakaz aborcji do konstytucji, kierował się logiką skracania frontów (piszę o tym w swojej biografii prezesa). Tym razem takiej logiki nie używa, bo chodzi tak naprawdę nie o religię, a o pamięć jego brata. Po ludzku rozumiem, ale nie powinien tak brutalnie traktować tych, co mają w tej sprawie inne zdanie.
Jest jeszcze jeden wymiar polemiki Kaczyńskiego. Zarzuca Lisickiemu „hiperoportunizm”. Dziennikarz ma dla symetrii atakować PiS za każdym razem, kiedy chce atakować Po, bo „nas można atakować bezkarnie”. W tej diagnozie ogólnie jest coś na rzeczy. Ale gdyby przyjąć ją literalnie, dziennikarz bliższy prawicy nie mógłby się nigdy różnić z prezesem PiS. Skoro są dziennikarze (Tomasz Wolek, Janina Paradowska, Wojciech Mazowiecki), którzy w każdej sprawie basują partii Tuska, albo tacy jak Jacek Żakowski, którzy w każdej sprawie biją w PiS, wy macie postępować podobnie. Popierać prezesa, przytakiwać mu we wszystkim, i nie mędrkować. Na taki model dziennikarstwa się nie godzę. Choć wiem, że jest to oczekiwanie powszechne, także wśród części czytających nas wyborców PiS. Ale to Bronisław Wildstein powiedział kiedyś, że miarą niezależności dziennikarza jest zachowywanie własnego zdania także wobec swoich politycznych przyjaciół.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/104710-zapateryzm-to-grozba-realna-bronie-lisickiego-przed-kaczynskim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.