Czarzasty zamierza prosić o pomoc Schetynę. Chce zemścić się na Ziobrze

Jak ustalił portal wpolityce.pl Włodzimierz Czarzasty w przyszłym tygodniu ma zwrócić się do marszałka Sejmu z prośbą by komisja ds. nacisków zajęła się sprawą wtargnięcia policji do jego domu  i domu jego syna w 2007 roku. Chce by głównym przesłuchiwanym w tej sprawie był Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości.

Jeszcze trzy lata temu obecny przewodniczący Stowarzyszenia Ordynacka tak relacjonował to zdarzenie: - W czwartek za piętnaście siódma do trzech domów tzn.: mojego, mojego syna i mojej córki weszły dwie brygady antyterrorystyczne. Obydwie po 30 osób. Zablokowano ulicę, na której mieszkam. Weszli tam - jak mówili - by szukać wspólnika lub broni zabitego na ulicy, na której mieszkam bandyty Michała Gruszczyńskiego (zabójcy dwóch osób z Wołomina) – mówił Czarzasty.

Jak mówił, on wraz z całą rodziną miał leżeć na podłodze i nie ruszać się. Próbowano przeszukać mieszkania, ale nie za bardzo się do tego przykładano. Nikogo nie wylegitymowano poza mną, chociaż szukano przecież bandyty - mówił.

I po latach Włodzimierz Czarzasty postanowił zemścić się na oprawcach, czyli ówczesnym rządzie PiS. A szczególności byłym ministrze sprawiedliwości. Jego zdaniem komisja ds. nacisków powinna rozszerzyć zakres swoich prac o sprawę wtargnięcia do jego domu i zbadać czy w 2007 roku, kiedy był prominentnym politykiem Sojuszu nie próbowano na niego wywierać nacisków.  Sam zainteresowany jest przekonany, że stał się ofiarą reżimu braci Kaczyńskich, bo jego zdaniem za ich rządów prokuratura i policja działała na zlecenie polityczne. I teraz będzie starał się rozliczyć polityków PiS za doznane krzywdy. Bo jak twierdzi antyterroryści nie mieli pozwolenia, by wejść do domów jego ani jego dzieci. Czy mu się uda? I czy Platforma Obywatelska będzie chciał zawiązać nieformalny sojusz z Włodzimierzem Czarzastym w imię politycznej walki z PiS? Być może. Wszystko teraz w rękach marszałka Grzegorza Schetyny. W końcu koalicja w mediach PO-SLD jest już niemal klepnięta. Czekamy na kolejne kroki.

Joanna Miziołek