Europa udaje się na urlop czyniąc pozory troski o sytuację gospodarczą i finansową. A także każdą inną. Na naszym kontynencie panuje bałagan i beztroska, patrząc z boku można by sądzić, że to stan normalny i nic poważnego nie zagraża organizmowi o nazwie Unia Europejska, a ludzie mają się dobrze. I aby samopoczucie społeczeństw nie uległo pogorszeniu media raczą je nowinkami z życia europejskich dworów. Dowiadujemy się, że małżonka prezydenta Francji Carla Bruni gra w jakimś filmie i dopóki nie zakończy zdjęć ministrowie rządu nie mogą pójść na urlop. Tak zdecydował nowy Bonaparte, Nicolas Sarkozy. Dwór ponadto zamierza w tym roku spędzić wakacje skromnie, we własnej posiadłości, żeby lud wiedział, że władza ma zrozumienie dla kryzysu. Natomiast lud wzruszony tym gestem z braku własnej posiadłości udał się do Grecji i teraz tego żałuje. Lepiej było zupełnie bezpłatnie odpoczywać we własnym ogródku albo na bulwarach Sekwany.
Ludność UE osiągnęła liczbę 500 milionów, czyli pół miliarda, jedną trzecią ludności Chińskiej Republiki Ludowej i pobiła na głowę Stany Zjednoczone o jakieś 200 tysięcy dusz. Jesteśmy demograficzną potęgą świata zachodniego, jak nas zebrać do kupy. Rzecz w tym, że nie bardzo chcemy dać się skupić pod sztandarami eurokracji brukselskiej i coraz częściej demonstrujemy tendencje odśrodkowe. W Polsce chcą autonomii Ślązacy, a w Hiszpanii Katalończycy, Belgia podzieliła się na dwie części, w Wielkiej Brytanii podnoszą głowy szkoccy nacjonaliści. To tylko niektóre przykłady niesubordynacji plemion i mniejszości narodowych na kontynencie europejskim. Jak słychać w dalszej, bardziej wschodniej Europie walka o uniezależnienie się od władzy centralnej trwa i się nasila. Ale według Kremla wszystko jest pod kontrolą. Tę Europę władca Włoch Silvio Berlusconi chętnie widziałby w Unii Europejskiej a nawet w NATO. I za to pochwaliła go połowa dworu moskiewskiego reprezentowana przez Dmitrija Miedwiediewa. Prezydent Rosji nazwał włoskiego premiera i miliardera w jednej osobie największym autorytetem wśród światowych przywódców.
Nie brak poczucia humoru również na szczytach Unii Europejskiej. Przystanek Woodstock zaszczycił swoją obecnością przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Wielce się natężył i prównał Przystanek Woodstock do Unii Europejskiej. Bo tu i tu "trzeba się na siebie otwierać". I kontynuował: w Europie stawia się na negocjacje, ale zdarzają się takie sytuacje nieprzewidziane, incydenty. Ktoś tam jakąś budkę rozwali, ktoś przystanek autobusowy, ktoś narozrabia, bo piwa za dużo wypił. Ale to w niczym nie umniejsza rangi Przystanku Woodstock. Czyli według Buzka w Brukseli jak w Kostrzynie- jest wesoło i wszyscy się otwierają.
Ten bogaty dotąd i na razie beztroski półmiliardowy europejski Woodstock boryka się z kryzysem, który spadł na niego niesprawiedliwie i bezprawnie. Francuzi nigdy nie zgodzą się na podniesienie wieku emerytalnego o dwa lata, a Grecy będą walczyć z cięciami wydatków z budżetu państwa aż do samounicestwienia się, w imię socjalnych przywilejów, które im się należą. Nie po to wstępowali do UE i zgodzili się na euro. Tylko w Polsce władze nikogo nie gnębią, nie podnoszą podatków i wieku emerytalnego, przywileje zabierają mimochodem, od niechcenia. Po jednym procencie. Rząd grecki oszczędza, rząd polski zgrzyta zębami ze strachu przed spadkiem poparcia i utratą władzy. I tu i tu jest Unia Europejska. Grecy już mają za sobą kreatywną księgowość, Polska jeszcze ją stosuje. Powodzenia i wesołego kryzysu!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/104556-powodzenia-i-wesolego-kryzysu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.