Życie jest gdzie indziej. Rysuje Zawistowski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

W polskiej polityce chodzi o coś zupełnie innego, niż nam się wydaje. I nie o to, co usiłują nam wmówić jej główni aktorzy. A już najmniej chodzi o samą politykę.

Bój o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, używanie zmarłych jako przedmiotu szyderstw lub poręcznego narzędzia w walce z przeciwnikami – polityka w Polsce osiągnęła ostatnio temperaturę, przy której upały wydają się być wręcz chłodne. Wydawałoby się, że przechodzimy jakiś kolejny etap totalnej polityczności, ogarniającej wszystko i wszystkich. Ale równocześnie można mieć co do tego wątpliwości. Skali tego konfliktu nie odpowiadają przedmioty sporu – te są raczej symboliczne i przypadkowe. Tak jakby w całej tej konfrontacji chodziło o coś innego, niż się oficjalnie deklaruje.

Piekielny wybór

Sądzę, że powodem tego są radykalnie odmienne cele strategiczne obu formacji. Platforma Obywatelska zabiega o władzę (jej utrzymanie), będąc zakładnikiem systemu, który wykształcił się w Polsce. Partia ta objęła rządy, gdy system był już w pełni rozwinięty. I wyciągnęła z tego wnioski. Każda formacja polityczna, próbująca przełamać słabości państwa – przez reformy, próby zmian w prawie bądź w gospodarce – ponosiła klęskę i w końcu znikała ze sceny.

Rządzić w Polsce oznacza piekielny wybór: albo wyrzec się ambicji trwania przy władzy i podjąć aktywne działania, z oczywistym finałem w postaci spektakularnej przegranej, albo trwać, niczego nie ruszając, bo poruszenie dowolnej cegiełki systemu obarczone jest ryzykiem zawalenia się całości (i zbierać baty od opozycji za bierność).

Polityków w Polsce skazano więc na dylemat, który nie ma dobrego rozwiązania. PO jest pierwszą formacją, która zrozumiała naturę systemu polskiej polityczności, stąd ani powodzie, ani kryzysy gospodarcze, ani wreszcie

10 kwietnia nie naruszyły w istotny sposób poparcia dla tej formacji. I nie naruszy jej, jak sadzę, także polityka Jarosława Kaczyńskiego. PO znalazła złoty klucz do utrzymywania władzy, nie dlatego, że jest bez ambicji, ale dlatego, że pierwsza potrafiła obrócić reguły (nie przez nią stworzone) na swoją korzyść. Będzie więc dalej rządzić, idąc od pożaru do pożaru, od kryzysu do kryzysu, żmudnie próbując utrzymać stan posiadania.

Pytanie, na które należałoby pilnie znaleźć odpowiedź, sprowadza się więc do tego, jak to się stało, że natura sprawowania władzy w Polsce wyklucza systemowe działanie na rzecz koniecznych zmian? Co do ich konieczności od lat panuje cichy konsensus – wiadomo, że trzeba poprawić system stanowienia praw, skoro na przestrzeni ostatnich lat mieliśmy dwie wielkie afery wstrząsające posadami państwa (Rywina i ostatnio hazardową). Wiadomo także, że parlament produkuje taśmowo złe prawa – sprzeczne ze sobą i niskiej jakości. Efektem są ustawy podrywające autorytet władzy (każdej) i z góry skazane na ich nieprzestrzeganie. To trochę tak jak z uzyskiwaniem prawa jazdy w Polsce: na egzaminie wymaga się rzeczy, o których należy jak najszybciej zapomnieć, by poruszać się po drogach normalnie i nie powodować wypadków.

 

Tekst ukazał się w najnowszym "Tygodniku Powszechnym". Tam też znajdziecie państwo jego pełną wersję.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych