Po fali krytyki ze strony turystów, głos w sprawie obchodów 600-lecia bitwy pod grunwaldem na łamach olsztyńskiej „Gazety Wyborczej” zabiera Jacek Szymański, współorganizator części historycznej, odgrywający rolę króla Władysława Jagiełły.
„Tych, którzy od 18 lat zajmowali się tą imprezą, potraktowano fatalnie. Podczas obchodów prezydenckich [w czwartek 15 lipca - red.] słyszeliśmy przemówienia o solidarności, tymczasem nikt z oficjeli nawet nie podszedł do nas po pokazie rycerskim, który zrobiliśmy specjalnie na tę okazję. Dziewczyny z obozu musiały przeciskać się przez borowców, żeby dać nam coś do picia. Gdy politycy pili kawę w muzeum, my staliśmy w upale. Prezydent Litwy podeszła do litewskich rycerzy, a do nas zupełnie nikt. Dlaczego? Zrobiło mi się wtedy bardzo przykro. Poczuliśmy się całkowicie olani. ” - mówi z rozgoryczeniem Jacek Szymański.
„W tym roku postanowiłem popełnić polityczne samobójstwo i powiedzieć, co myślę o tym wszystkim. Niestety, niektóre stacje i dziennikarze mówią wprost, że nie chcą o tym słuchać. A mi po prostu zależy na chłopakach, którzy od lat przyjeżdżają pod Grunwald na inscenizację i nadal chcą coś robić. To dzięki nim powstają te spektakle. Nie może być jednak tak, że my jesteśmy traktowani po macoszemu. W styczniu była konferencja [w Warszawie otwierająca obchody jubileuszu - red.] i usłyszałem na niej od przedstawicieli Ministerstwa Kultury, żebym nie przychodził na oficjalne spotkanie w worku, choć byłem ubrany w strój historyczny. Tymczasem gwiazdą konferencji był Pudzian. Przykro mi, że zostaliśmy tak potraktowani. Politycy przyznali sobie przed bitwą nagrody, wręczali dyplomy, a o nas zupełnie zapomnieli. Docenił nas tylko wójt z Grunwaldu Henryk Kacprzyk. Smutno było jednak patrzeć, jak na apelu dostał miejsce w odległym rzędzie, a dla Józefa Podolaka z Fundacji Grunwald w ogóle go zabrakło. Niestety tego dnia najważniejsze były VIP-y. A ja usłyszałem skargę od ludzi z chorągwi litewskiej, że jeden z rycerzy dostał w plecy rzucaną z namiotu VIP-ów butelką piwa. Może namiot VIP-ów powinien być odgrodzony specjalną siatką ochronną? ” - zastanawia się odtwórca roli Władysława Jagiełły.
Jacek Szymański uważa, że jeśli z błędów organizacyjnych tegorocznych obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem nie zostaną wyciągnięte wnioski, uroczystości w przyszłym będą stały pod wielkim znakiem zapytania.
„Boję się, że wspaniała okazja, jaką był ten jubileusz, będzie zaprzepaszczona. Naraziłem się wielu osobom, ale mam nadzieję, że zostaną z tego wyciągnięte wnioski. Bo inaczej może być nawet tak, że w przyszłym roku bitwy w ogóle nie będzie. Obliczyłem, że rekonstruktorzy zainwestowali w tę inscenizację ok. 24 mln zł. Wystarczy pomnożyć 6 tys. osób, które przyjechały pod Grunwald i zamieszkały w historycznym obozie, przez 4 tys. zł. Tyle średnio wynoszą koszty dojazdu, przygotowania wyposażenia i wyżywienia. Za wszystko ci ludzie płacą sami i to był czas, by im podziękować za to, co robią od lat. Trzeba docenić ich rolę. ” - apeluje Jacek Szymański, współorganizator części historycznej obchodów i odtwórca roli Władysława Jagiełły.
Więcej na ten temat w olsztyńskim dodatku do „Gazety Wyborczej” oraz na stronie www.wyborcza.pl
fot. pedro
pedro
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/104344-rycerze-poczulismy-sie-calkowicie-olani
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.