Na łamach Polityki czytam elegijny tekst Jacka Żakowskiego "Złe wybory" , z którego ma wynikać, jak wielki jest kontrast między telewizją publiczną z roku 1995 i dzisiejszą. Tamta, z czasów starcia między Wałęsą i Kwaśniewskim, kierowana przez Wiesława Walendziaka, była zdaniem Żakowskiego jeszcze całkiem pluralistyczna, dopuszczająca do debaty wszystkich kandydatów. Dzisiejsza jest straszna.
Na wstępie uwaga: to zdumiewające, jak często Żakowskiego zawodzi pamięć, i to przy najbardziej elementarnych faktach. Jako podstawowy "eksces" telewizji Walendziaka pamięta on słynny program "Refleks" Piotra Semki i Jacka Kurskiego pokazujący, jak to Adam Michnik zmierzał chyłkiem do samochodu Jerzego Urbana. A przecież było to pod koniec 1991 roku, na dwa lata przed Walendziakiem, pod zupełnie inną prezesurą. Co gorsza Żakowski uznaje Walendziaka za nominata Wałęsy. Było dokładnie na odwrót - Walendziak został wybrany jednogłośnie przez bardzo różnorodną Krajową Radę Radiofonii Telewizji (od SLD po ZChN), ale właśnie wbrew Wałęsie. Autorem jego kandydatury był skłócony już wtedy z prezydentem szef KRRiTV Marek Markiewicz.
Ten drugi błąd to już nie detal. Żakowski przedstawia ówczesną telewizję jako podzieloną na opcje partyjne. Tymczasem ona była owszem podzielona na opcje ideowe: pierwszy program raczej dla konserwatywnych pampersów, drugi - dla środowisk liberalnych i lewicowych, w tym dla Żakowskiego i Najsztuba robiących tam wtedy stronniczy i wojowniczy program "Tok szok" . Walendziak nie wykonywał jednak dyspozycji ani Wałęsy ani kogokolwiek innego z partyjnych liderów. Natomiast został zastąpiony przez medialną koalicję SLD-PSL-Unia Wolności, co było pierwszym przypadkiem bardzo zresztą drastycznego zawłaszczenia mediów publicznych nie przez ludzi o jakichś poglądach (trudno aby dziennikarze ich nie mieli), ale przez partyjne centrale. Wtedy odbył się przełom. To co później to już tylko konsekwencja.
Wbrew temu co sugeruje Kaczyński to nie zły Kaczor wymyślił media upartyjnione, a SLD, na którą to partię Żakowski głosuje i Unia Wolności, której był kiedyś gorliwym fanem. Ot taki mały żart historii. Którego bardzo dowolnie obchodzący się z historycznymi faktami publicysta zauważyć nie chce.
Naturalnie Kaczyński pomysłu na odpolitycznienie tej telewizji nigdy nie przedstawił, wszedł w koleiny poprzedników i to całkiem brutalnie. Nad tym boleję. Ale ta podzielona dziś między dwie formacje - PiS i lewicę - telewizja ma przy licznych wadach jedną zaletę: obsługuje różne odłamy społeczeństwa, różne polityczne opcje. Mieści się w niej i Pospieszalski, i Lis, i wreszcie sam Żakowski, drący szaty, lecz w przerwach między darciem prowadzący w najlepsze program w TVP Info, który jemu oczywiście się należy. A więc z grubsza wszystkie główne opcje reprezentowane w ostatnich wyborach.
A że robią to w nie zawsze dobrym stylu? Cóż Żakowski w swoim tekście szukając przykładów dziennikarstwa nieobiektywnego, łączy je w sposób do bólu przewidywalny wyłącznie z prawicą. Tymczasem nikt chyba nie każe jemu samemu zapraszać do swojego programu wyłącznie dziennikarzy Gazety Wyborczej i Polityki (czasem jeszcze Waldemara Kuczyńskiego i Aleksandra Smolara), aby w tym do bólu pluralistycznym gronie debatować nad zbrodniami Kaczyńskiego. Nikt mu nie każe, a jednak to robi. Mnie by taka "różnorodność" cokolwiek zmęczyła, i to z powodów czysto intelektualnych jak również estetycznych. On tylko w takim gronie czuje się pewnie.
To istotnie, bo sam Żakowski partyjnej telewizji przeciwstawia telewizje tworców, ktorą ma organizować grupa całkiem "apolitycznych" i "obiektywnych" mędrców z samym Żakowskim jako filarem. Zagadnięty niedawno o pluralizm swoich programów publicysta wyjaśnił, że bogactwo pluralizmu w Polsce wyczerpuje się w debacie między nim (opcja socjalna) i Janiną Paradowską (opcja liberalna), a więc w ścianach jednej redakcji tygodnika "Polityka". Tak się jednak składa, że przynajmniej w drugiej turze prezydenckich wyborów to ta sama opcja. A i na co dzień ten "wachlarz ofert" wyrzuca na margines co najmniej połowę Polski. Zaryzykuję nawet twierdzenie: często dużo ponad połowę, również wielu wyborców Komorowskiego. Kiedyś w dyskusji na antenie TVN Żakowski nazwał posła PO Jarosława Gowina kołtunem. W imię pluralizmu i poszanowania cudzych racji, ma się rozumieć.
Powiem szczerze, boję się pluralizmu a'la Żakowski. Pluralizmu, który nazwałbym "delegalizacyjnym". W takich chwilach wybieram telewizję partii. Tam i Żakowski ma swoje miejsce, ale ktoś go przecież czasem przynajmniej równoważy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/104053-zaremba-zakowski-uczy-polakow-pluralizmu-rysuje-rafal-zawistowski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.