Wojna w Afganistanie to nasza wojna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wywołana śmiercią kolejnego żołnierza dyskusja nad wycofaniem polskich wojsk z Afganistanu ma oczywisty kontekst wyborczy. Już samo to jest skandalem. Rozpoczynanie tego typu debat w takim momencie nieuchronnie kojarzy się z wistem Zapatero, który po zamachach w Madrycie, tuż przed wyborami, zapowiedział rejteradę z Iraku, i słowa dotrzymał. Było to zachowanie, które na długo naznaczyło Hiszpanię jako kraj mało poważny, kraj uciekający z pola bitwy. Premier Tusk i marszałek Komorowski, idąc w tę stronę, niebezpiecznie zapateryzują polską politykę zagraniczną. Nigdy nie byli tak blisko granicy, za którą kończy się nawet pozór troski o polską rację stanu. Widać, sondaże naprawdę ich przestraszyły.

Polska to nie Hiszpania. My, jak nikt inny, musimy dbać o dobrą kondycję NATO. Bez Sojuszu gotowego do działania zniknie nawet obecny miraż poczucia bezpieczeństwa. A właśnie w Afganistanie NATO toczy batalię o własny honor i prestiż, także o wewnętrzną spoistość. To jest realna stawka tej wojny. Jeżeli Sojusz wycofa się, jeżeli nie wygra, okaże się kolejną strukturą z rozbudowaną biurokracją i bogatą siedzibą, ale strukturą bez wewnętrznej mocy i zewnętrznego respektu. Nawet tylko wysyłając sygnały o naszych wątpliwościach, wzmacniamy wątpliwości innych. Nie miejmy złudzeń: zagraniczna prasa, relacjonując zapowiedzi polityków PO, przekaże znad Wisły krótki komunikat: nawet bojowi zazwyczaj Polacy chcą uciekać z afgańskiej pustyni, co więc robią tam jeszcze nasi żołnierze?

NATO nie jest dane raz na zawsze, trzeba o nie dbać. Każda struktura może skorodować, każda może okazać się cieniem dawnej potęgi. Już dziś egoizm i defetyzm części starej Europy skutkuje niedobrymi kompromisami z Rosją, np. w kwestii zapewnienia nowym członkom na Wschodzie tej samej infrastruktury wojskowej (natowskiej), którą ma od dawna Zachód. Jeżeli ten proces będzie się pogłębiał, możemy mieć w przyszłości poważne kłopoty. Jesteśmy rubieżą.

Jest jeszcze jeden argument: nie sądźmy, że porzucony przez Zachód Afganistan zajmie się sam sobą, że zniknie z łam naszych gazet. Talibowie szybko zdobędą władzę, i zaraz potem ruszą do przodu. Ich celem nie jest przecież Kabul, lecz światowa rewolucja islamska. Zaczną eksportować bojowników, broń, spróbują powtórzyć zamachy z 11 września, zdestabilizują Pakistan. Tocząc wojnę w Afganistanie, nie pozwalamy radykalnym islamistom na okrzepnięcie. I proszę nie mówić, że to nie my będziemy celem. Skuteczny atak na Zachód będzie oznaczał również nasze kłopoty. Choćby w sferze gospodarczej. To naprawdę jest nasza, Polaków, wojna. Lepiej, by była toczona daleko od naszych granic.

Czy więc należy trwać w Afganistanie bez końca? Nie. Ta wojna jest do wygrania. Warto przypomnieć, że również w odniesieniu do Iraku setki ekspertów twierdziły, że „tego wygrać się nie da, bo z partyzantką nie wygrał nikt”. Ale dało się, wystarczyło zmienić taktykę i nasycić kraj dodatkowymi posiłkami z USA. Może się udać również w Afganistanie. O ile kolejne kraje nie będą zapateryzowały swojej polityki. To droga donikąd.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych