Grassroots: obywatelska twarz polityki

19 stycznia 2004 r. Uczestnik wyścigu o nominacją Partii Demokratycznej na prezydenta, Howard Dean, przegrywa prawybory w stanie Iowa, co staje się początkiem końca jego marzeń o nominację. Ale gdyby nie Internet, Dean nie zaszedłby tak daleko – jego sukces to jeden z pierwszych przykładów na znaczenie ruchów oddolnych (grassroots) w polityce.

To nie sztab Howarda Dean z premedytacją wykorzystał serwis Meetup, protoplastę dzisiejszego Facebooka, do organizowania wolontariuszy i aktywistów w czasie morderczych prawyborów w Partii Demokratycznej. To Internet – społeczność lewicowych blogerów, wolontariuszy i zwykłych ludzi - odnalazł Howarda Deana. Jak powiedział sam Dean http://www.wired.com/wired/archive/12.01/dean.html w wypowiedzi dla miesięcznika „Wired”, „chciałbym stwierdzić, że byliśmy wystarczająco inteligentni, by wpaść na ten pomysł. Ale to społeczność nas znalazła, i za pomocą serwisu meetup powstała organizacja, zanim my ją zbudowaliśmy”.

Serwis meetup był stworzony jako narzędzie ułatwiające spotkania grup hobbistycznych, nie zaś jako sposób organizacji politycznej. W lutym 2003 roku spotkań poświęconych Deanowi wynosiła 11. Jesienią zorganizowano ich już 800, później liczba ta rosła w postępie geometrycznym. Stało się tak również dzięki ogromnemu zaangażowaniu lewicowej blogosfery, dla której sprzeciw Deana wobec inwazji na Irak był najważniejszym czynnikiem, odróżniającym go od innych, bardziej konserwatywnych kandydatów. Blogerzy i aktywiści zbierali pieniądze na rzecz jego kampanii (oczywiście przez Internet), reklamowali Deana w lokalnych i krajowych mediach oraz organizowali jego kampanię bez udziału ścisłego sztabu i jego lokalnych struktur.

Dean przegrał, gdyż energia „pospolitego ruszenie” nie została okiełznana tak, by zapewnić np. wysoką frekwencję w prawyborach w poszczególnych stanach. Dean jako kandydat popełnił także wiele błędów w klasycznym, politycznym sensie tego słowa. Ale w 2007 i 2008 r. Barack Obama wyciągnął wnioski z niepowodzeń Deana, i napędzany przemyślaną kombinacją oddolnego entuzjazmu i klasycznych metod budowania zaplecza, zdobył nominację Partii Demokratycznej, pokonując wprawionych w politycznych starciach rywali.

Polityczne ruchy oddolne, w których centralne sterowanie ograniczało się do minimum, nie są nowością ery Internetu. Ale dzięki Sieci, dzięki serwisom społecznościowym i błyskawicznym metodom komunikacji, takie „organizacje bez organizacji” jak to określił Clay Shirky http://www.shirky.com/herecomeseverybody/ mogą błyskawicznie powstawać i równie błyskawicznie rozpadać się. Jednak działalność która niegdyś wymagała skomplikowanych organizacji o charakterze formalnym i prawnym – takich jak struktury partyjne, teraz może zostać zapoczątkowana przez praktycznie każdego, i zaistnieć w „realnym” świecie.

Internet sprawił, że kontrola nad wieloma procesami, niegdyś zarezerwowanymi dla wąskiej elity, trafiła w ręce każdego, kto chce wziąć udział np. w procesie wyłaniania kandydata swojej partii na prezydenta, jak to było w przypadku Deana. Ta zmiana jest być może najbardziej doniosłą transformacją, którą przyniosła era cyfrowa w polityce.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych