Rząd 2.0

Internet daje obywatelom możliwość współuczestniczenia w procesie ”rządzenia” nie tylko jako – bardzo kontrowersyjne – głosowanie za pomocą Sieci. W praktyce, jest to jednak dość trudne i rzadko administracje które decydują się na wdrażanie tego typu projektów osiągają realne sukcesy na tym polu.

W teorii, wszystko jest proste. Administracja, by sprostać wymogom transparentności i przejrzystości swoich działań, publikuje jak najwięcej danych w Internecie. Na tej zasadzie działa np. www.data.gov Od roku, administracja federalna publikuje tam zestawy danych w otwartych formatach, co umożliwia ich wykorzystanie przez osoby trzecie. To jeden z przejawów tzw. e-governance, czyli wykorzystanie Internetu w procesie politycznym.

Innym tego typu działaniem jest możliwość kontrolowania przez obywateli procesu tworzenia prawa. Administracja Obamy miała publikować akty prawne przed ich podpisaniem na 5 dni w Internecie tak by wszyscy wiedzieli dokładnie co w istocie staje się prawem. Inną - i dużą bardziej sensowną - wersją zaangażowania obywateli w legislację była propozycja rządu Donalda Tuska http://www.premier.gov.pl/centrum_prasowe/wydarzenia/id:4241/, by najważniejsze projekty dotyczące prawa związanego z nowymi technologiami były konsultowane na platformie komunikacyjnej opartej o mechanizm wiki. Niestety, platforma ta do dnia dzisiejszego nie została uruchomiona. Pomysł jej uruchomienia wiązał się z kontrowersyjnym zapisem dotyczącym Rejestru Stron i Usług niedozwolonych. Ta idea została oprotestowana przez internautów i ostatecznie – po debacie premier-internatuci – usunięta z nowelizacji ustawy.

Wszystko wskazuje niestety na to, że te konsultacje w Polsce będą miały charaktery wyłącznie doraźny. Tymczasem potrzeba kompleksowych rozwiązań, obejmujących wszystkie poziomy administracji państwowej, by można było mówić o prawdziwych, nie PR-owskich działaniach.

Co ciekawe, takiej kompleksowości brakuje wszędzie tam gdzie mówi się o e-governance. Biurokratyczne, skostniałe machiny władzy niezwykle trudno zmieniają swój charakter, niezwykle trudno w pełni zaimplementować standardy dotyczące transparencji i otwartości. Ale trudność z implementacją „internetowej administracji” mają też głębszy charakter. Problem polega na tym, iż w gwałtownie zmieniającym się świecie potrzebna jest głęboka reforma tego jak działa państwo jako takie, nie tylko tego jak publikuje informacje o swojej działalności. Prawdziwy „rząd 2.0” nie będzie tylko internetową warstwą nałożoną na przed-internetowe instytucje. Konieczne są głębokie zmiany, w przeciwnym razie postępować będzie dalsza erozja zaufania do państwa jako takiego i erozja jego skuteczności. Władza i jej charakter zmieniają się, podobnie jak narzędzia komunikacyjne i ich pochodne.

Dlatego też nie wystarczy kilka doraźnych działań. Nie wystarczą mniej lub bardziej kompleksowe rozwiązania w zakresie przepływu informacji. Konieczne są zmiany tak daleko idące, jak te leżące u podstaw pojawienia się współczesnego państwa narodowego i współczesnych aparatów administracyjnych. W przeciwnym razie „rząd 2.0” będzie tylko kolejną, niewiele znaczącą nazwą.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych