Donald Tusk poprosił władze klubu parlamentarnego swojej partii, żeby nie karały Jarosława Gowina, Johna Godsona i Jacka Żalka. Łaskawość przewodniczącego PO wiąże się z tym, że Gowin prowadzi kampanię o fotel szefa partii. Klub przychylił się do łaskawej prośby szefa PO i wyrok odroczył.
Kilka scen odegranych 26 lipca w Sejmie przez Donalda Tuska i szefa klubu PO Rafała Grupińskiego to niestety plagiat. I jakżeby inaczej, plagiat ze Stanisława Barei. W komedii „Brunet wieczorową porą” (1976) są rewelacyjne i wielokrotnie potem powielane w polskiej rzeczywistości, także politycznej, sceny w warsztacie samochodowym należącym do pana Jurka, brawurowo granego przez Andrzeja Fedorowicza.
W pewnym momencie do warsztatu wchodzi facet, który podwoził „na łebka” głównego bohatera filmu Michała Romana (granego przez Krzysztofa Kowalewskiego). Pan Jurek, najwyraźniej znajomy gościa, w pewnym momencie pyta:
No i co, sprała go, sprała?
Na co kierowca odpowiada:
Najpierw ją sprała. Ty, mówi, jak do cudzego łóżka włazisz, to se przedtem nogi umyj! A potem do Ryśka mówi: odprowadź swoją koleżankie do taksówki, bo widać, że jest ze wsi i się w mieście zgubić może!
Pan Jurek:
No, no, no.
Kierowca:
A potem do Ryśka mówi: a ty szybko wracaj, żeby mnie złość nie przeszła, bo przy tej pani nie będę cię lać!
Pan Jurek:
No, Danka jaka jest, taka jest, ale jest torelancyjna! (przekręcona wymowa celowa i często w filmach Barei stosowana)
Kierowca:
No, tolerancyjna jest!
Donald Tusk, zupełnie jak filmowa Danka, też jest bardzo tolerancyjny. Nie będzie lać Gowina i jego kolegów przy ludziach. A wcześniej będzie im „robił koło pióra”, co zresztą dzieje się już od pewnego czasu. W filmie Barei niejaki Rysiek przynajmniej cudzołożył, natomiast Tusk chce lać Gowina za wierność, czyli za niewinność. Bo Gowin rzeczywiście chce być wierny jakimś elementarnym standardom. I on, w przeciwieństwie do Donalda Tuska, akurat pamięta, że to sama PO oraz Jacek Rostowski napisali, a potem przyjęli ustawę o finansach publicznych, która miała przeciwdziałać temu, za czym 25 lipca głosował cały klub PO z wyjątkiem Gowina, Godsona i Żalka, którzy wstrzymali się od głosu.
Żeby trzech posłów ukarać, trzeba odwrócić kota ogonem i ich wierność zasadom nazwać zdradą, za którą trzeba lać. To absolutnie mieści się w logice filmów Stanisława Barei, które z coraz większym zacięciem parodiuje Donald Tusk. Ale z parodią filmów Barei jako filozofią rządzenia Tuska jest jednak pewien problem. Bo polska rzeczywistość zamienia się w świat pokazany na początku najgłośniejszej komedii Barei – „Miś”. Tam milicjanci zbudowali atrapę obszaru zabudowanego, by chwytać kierowców przekraczających prędkość. Jeden z przyłapanych mówi:
Wczoraj jechałem tędy. Tych domów jeszcze nie było.
Na co milicjant:
Tak mówicie!? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był. To wy byście staruszkę przejechali, tak ?! A to być może wasza matka”! Na to kierowca: „Jak ja mogę przejechać matkę, jak moja matka siedzi z tyłu?!”.
Z Donaldem Tuskiem jest podobnie jak z milicjantem (granym przez Jana Kociniaka), który widząc matkę kierowcy na tylnej kanapie auta bezradny dzwoni do centrali, bo nie wie, co ma robić. Tusk może ukarać Gowina, Godsona i Żalka, i na pewno to zrobi. Tylko że to będzie rozpaczliwy gest człowieka, który nie tylko nie wie, co robić, ale rzeczywistość zamieniła mu się w atrapę. I tę atrapę można postawić, gdy się przewróci, lecz nie zmienia to faktu, że to tylko kawałek pomalowanej dykty.
Stanisław Janecki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka-i-biznes/67686-tuska-swiat-z-dykty
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.