„Boję się, że gdybym spotkał Michała Adamczyka, to wyciągnąłby do mnie rękę i powiedziałby - Cześć stary, jak leci?” - stwierdził Marek Czyż, jedna z twarzy TVP w likwidacji, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Z redaktor Agnieszką Kublik, która zadaje pytania z tezą tak czytelną, że chyba bardziej nie można, Czyż rozprawia o obiektywnym i uczciwym dziennikarstwie (to pierwsze, jego zdaniem, nie istnieje), atakuje dawną TVP i jej dziennikarzy, także tych, których - tak jak Michała Adamczyka, dziś dyrektora programowego Telewizji wPolsce24- zna od wielu lat) opowiada, jak „ratowano” media publiczne po przejęciu władzy przez Koalicję 13 Grudnia.
Redaktor Agnieszka Kublik, jedna z największych na Czerskiej „fanek” Telewizji wPolsce24, postanowiła porozmawiać z Markiem Czyżem, jedną z „twarzy” siłowego przejęcia mediów publicznych po zmianie władzy o tym, jak „uratował i naprawia” (sic!) TVP. Pytany, czy obecnie stacja jest „rządowa” czy „publiczna”, odparł, że stanowczo ta druga opcja.
Naiwnie myślałam, że już po pierwszej kadencji PiS Kaczyński straci władzę i demokracja odzyska media publiczne
— stwierdziła w pewnym momencie Kublik.
Myśmy wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na to, co się dzieje. Otwieraliśmy szeroko gębę ze zdziwienia, że tak można łgać, że nie ma granic, że wszystkie zasady etyczne da się zdeptać. Okazało się, że tak się da, i to dłuuugo, Jacek Kurski nauczył wszystkich swoich następców jednej rzeczy: TVP to jest naprawdę efektywne narzędzie, tylko trzeba mieć wystarczająco dużo bezczelności, żeby z niego skorzystać. A jak się ma, to można naprawdę dużo zaorać
— odparł Marek Czyż. Rzeczywiście, wszystko przez osiem lat. Co innego wejść w niecały tydzień po przejęciu władzy z grupą „karków” do siedziby Telewizji Polskiej, wywalić pracujących tam dotychczas dziennikarzy i choć nie zrobił tego sam rozmówca „Wyborczej”, to przecież firmował swoją twarzą i nazwiskiem.
Obiektywizm? Czyż: Takie zwierzę nie żyje już bardzo dawno
Czyż wspomina, że ludzie zaczepiają go na ulicy i nawiązują do jego oświadczenia po zmianach w TVP i „czystej wody”, ale na te zaczepki nie odpowiada. I relatywizuje.
(…) nie będzie całkowicie czystej wody dla wszystkich. Zawsze ktoś znajdzie w niej paproch, taki albo inny. Pytanie, kto to ocenia. Pani czy na przykład Patryk Jaki. Dla Patryka Jakiego będzie to szambo i zgnilizna. Dla pani – zakładam - i dla wielu, wielu ludzi, to może nie będzie całkowicie czysta woda, ale kiedy porównamy tamtą ciecz, która się stąd wylewała z tym, co jest teraz, to płynie kropliczanka
— przekonuje. Może zatem, zamiast nazywać Renatę Grochal czy Justynę Dobrosz-Oracz „funkcjonariuszami politycznymi” - a wiemy, że obie panie są bardzo wrażliwe na tym punkcie - zacznijmy nazywać je „kropliczankami”?
A co o TVP w likwidacji sądzi nie Agnieszka Kublik, nie Patryk Jaki, tylko Marek Czyż?
Staramy się nie robić tego, co tu przed nami robili. Uprawiamy ten zawód uczciwie i czysto
— stwierdza.
I choć redaktor Kublik nie pyta, czy także obiektywnie, bo i po co, skoro sama nie potrafi być obiektywna, za to słodzi swojemu rozmówcy tak, że czytający ten wywiad diabetycy powinni zabezpieczyć się przed hiperglikemią, sam wszystko „wyjaśnia”:
Nie ma dziennikarstwa obiektywnego, takie zwierzę nie żyje już bardzo dawno. Dziennikarstwo powinno być uczciwe
— fakt, trzeba przyznać, że w słynnym już oświadczeniu Czyż obiektywizmu nie obiecywał, tylko „proponował uczciwą umowę”, ale już Koalicja Obywatelska, w aktualizacji „100 konkretów na 100 dni” poinformowała, że „złożone zostało zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Jacka Kurskiego. Były prezes TVP zniszczył publiczną instytucję i doprowadził do degradacji jej misji, jaką jest rzetelna, obiektywna i dostępna dla każdej Polki i Polaka informacja o najważniejszych sprawach w kraju”.
Innymi słowy: no ok, nie jesteśmy obiektywni, ale tak w ogóle to obiektywnych dziennikarzy nie ma. Jesteśmy za to uczciwi. Tak uczciwi, że usuwają z portalu tekst, w którym zaznaczono, że premier Donald Tusk wprowadza w błąd, twierdząc, że Anna Fotyga, minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego (2006-2007) podpisała dokument, w którym Polska zrzekła się reparacji. Tak uczciwi, że kłamią na temat konferencji kandydata obywatelskiego na prezydenta, Karola Nawrockiego i możliwości zadawania pytań. Tak uczciwi, że w materiale „19:30” o aresztowaniu ks. Michała Olszewskiego dziennikarka opowiada anegdotkę o „egzorcyzmowaniu salcesonem” jako fakt i rzeczywiście poważną wypowiedź.
Marek Czyż idzie jeszcze dalej, twierdząc, że obiektywizmu w dziennikarstwie nigdy tak naprawdę nie było.
Dziennikarstwo nigdy nie było obiektywne. Chyba że było albo jest prostym biuletynem. Ale takiego nikt dziś nie ceni. Publiczność od dziennikarzy oczekuje wyrazistości. Tylko dla jednych jesteśmy wyraziści, a dla innych stronniczy
— przekonuje.
Uczciwość dziennikarska zakłada przyzwoitość intencji. Mamy prawo zaproponować odbiorcy nasz punkt widzenia, ale nie możemy zakładać, że chcemy osiągnąć tym jakiś cel, odpowiadający naszym zapatrywaniom na świat. Odbiorca nie może być przez nas świadomie okłamywany. Eteryczna granica, ale tak to widzę
— podkreśla.
I dlatego przeprosiny dziennikarki neo-TVP, która stwierdziła, że na konferencji Karola Nawrockiego „nie było możliwości zadawania pytań”, zostały opublikowane na jej instagramowym profilu, ale już sama TVP w likwidacji tej informacji nie sprostowała. A czy Justyna Dobrosz-Oracz miała przyzwoite intencje, tuż po „raporcie” komisji Stróżyka ganiając po Sejmie prezesa PiS i powielając kłamstwo, że ówczesny rząd „nie reagował” na groźbę rosyjskiej agresji na Ukrainę? Czy przyzwoite były intencje Doroty Wysockiej-Schnepf, która zapraszała do swoich programów takie postacie jak Tomasz Piątek, Grzegorz Rzeczkowski, Arkadiusz Szczurek czy wdowa po mężczyźnie, o którym wiadomo, że zmagał się z depresją i był przeciwnikiem PiS, akurat w czasie rządów PiS targnął się na swoje życie i postawił po sobie list, w którym powiązał swoje złe samopoczucie z sytuacją polityczną w Polsce i wskazał, że to właśnie było przyczyną jego desperackiego kroku. A że było co najmniej kilka oświadczeń ekspertów, w których apelowano, aby samobójstw nie wykorzystywać politycznie czy nie romantyzować? Oj tam, oj tam!
Skąd wzięła się „czysta woda”?
Co ciekawe, rozmówca Kublik przyznał, że nie jest autorem „czystej wody”.
Miałem trzy godziny podczas jazdy samochodem z Katowic do Warszawy, żeby to wymyśleć. Dosłownie kilka godzin wcześniej zapadła decyzja, że robimy nowy dziennik i musimy ludziom wytłumaczyć, dlaczego. Padło, że ja będę tłumaczyć, bo miałem być jedną z twarzy firmy
— stwierdził. W wywiadzie tuza dziennikarstwa - Agnieszki Kublik z drugim tuzem dziennikarstwa - Markiem Czyżem natrafimy bowiem na takie wyrażenia jak „to wymyśleć” (można co najwyżej coś „wymyślić”) lub „poddawać w wątpliwość”, podczas gdy w wątpliwość można co najwyżej coś „podawać”.
Z przyjacielem wymyśliliśmy, że porównanie do „czystej wody” będzie dobre, zresztą kiedyśmy na to wpadli, nie wiedzieliśmy, że dojdzie do takich zmian w TVP. „Czysta woda” jest na wyrost oczywiście trochę, ale jak szukasz symbolu tego, co chcesz zaproponować zamiast ścieku, który tu był, to musi być coś „czystego” i stąd „czysta woda”. Jest neutralna, nie ma smaku, nie ma zapachu, nie ma koloru. I to jest ideał, do którego trzeba dążyć. On nie jest osiągalny nigdy, dla nikogo to nie będzie całkowicie czysta woda
— tłumaczył.
Pytany o „Fakty” TVN przyznał, że nie są obiektywne, ale właśnie dlatego, że obiektywnego dziennikarstwa po prostu nie ma.
Tam jest uczciwie, ponieważ wszyscy wiedzą, jaka jest proweniencja intelektualno-ideologiczna ludzi, którzy tam pracują, jaki oni wyznają system wartości. Zgodzili się, że razem tworzą taką firmę mediową, wolno im to robić. I mówią odbiorcom: - Słuchajcie, my patrzymy na świat tak. „Fakty” są uczciwe w tym znaczeniu, że tam są kontrapunkty, kontrawypowiedzi, ale nikt nie może powiedzieć, że to jest całkowicie obiektywna telewizja. I to nie jest żaden zarzut
— stwierdził. Aha, ale w drugą stronę, np. w Telewizji wPolsce24, już tak nie wolno, o czym przekonamy się za chwilę.
Czego boi się Marek Czyż?
Mówiąc o „Wiadomościach” TVP za rządów PiS, Marek Czyż stwierdził:
Z Danką Holecką pracowałem, z Adamczykiem nie, ale się znaliśmy znakomicie. I jedno wiem na pewno, i to mnie uwierało chyba najmocniej w tym wszystkim, to nie są żadni konserwatyści. Doskonale ich znam, znam ich wybory życiowe, ich obyczajowe sekrety. Mógłbym zrozumieć ideowca, który uznał, że wyznaje pewien zestaw wartości i zgodnie z nimi pracuje. Ale wiem, że tak nie było.
Pytany, czy Danuta Holecka i Michał Adamczyk „zmienili się” od czasów, gdy ich znał, stwierdził, że nie wie, bo nie miał z nimi kontaktu.
Boję się, że gdybym spotkał Michała Adamczyka, to wyciągnąłby do mnie rękę i powiedziałby - Cześć stary, jak leci?
— czego tu się bać? Przecież to ta „druga strona” pogłębia podziały w Polsce, ta reprezentowana przez Czyża i Kublik jest święta i bez skazy? Dlaczego więc to Czyż nie chciałby, żeby Adamczyk podał mu rękę, gdy ze strony tego drugiego taka deklaracja nigdy nie padła?
A wydawało się, naiwnie, że po tym, jak dawali twarz telewizyjnej szczujni, roboty w tym zawodzie już nie znajdą
— puentuje Kublik.
Czy Michał Adamczyk „dawał twarz szczujni” także wtedy, gdy przez krótki czas pracował w TVN? Czy Danuta Holecka „dawała twarz szczujni”, pracując w Telewizji Publicznej już w latach 90.? Jakim prawem tak doświadczeni dziennikarze znaleźli „robotę w tym zawodzie” po zmianach w TVP?
Ale i na to rozmówca znalazł wytłumaczenie!
Jest około miliona ludzi, którzy tak dalece łakną tego, czym ich karmiono przez te osiem lat, że muszą to gdzieś znaleźć. Więc pojawiły się stacje telewizyjne, które odpowiadają na takie zapotrzebowanie. To są widzowie, którzy odpłynęli z TVP, kiedy ta przestała zaspokajać potrzeby patrzenia na niszczenie innych. Bo tu, myślę, nie chodzi o światopogląd, o poglądy polityczne, tylko o inną potrzebę wynikającą z konstrukcji psychicznej, emocjonalną. Oni nic do naszej firmy nie mają, ale nie znajdują tu tego, czym ich karmiono i co lubią
— aha, czyli teraz dyskredytujemy odbiorców konserwatywnych mediów jako takich, którzy lubią patrzeć na niszczenie innych i w zasadzie nie chodzi tu nawet o poglądy polityczne.
Pani Kublik postanowiła na te słowa zabawić się w „psychologa”.
Ale i potrzebują wsparcia, czyli wyparcia prawdy, podtrzymania iluzji. Przez osiem ostatnich lat głosowali na cynicznych przestępców. Gdyby teraz nagle to zrozumieli, komu dawali swój głos…
— tłumaczy, zapominając, że nikt z „cynicznych przestępców” nie został skazany, a żeby nazwać kogoś „przestępcą” trzeba jednak umieć przytoczyć odpowiedni wyrok sądowy, co jest tym trudniejsze, że go nie ma. Inaczej mówimy o zwykłym pomówieniu. Co do „cynizmu”, to redaktor Kublik i jej redakcyjni koledzy są w tej konkurencji niedoścignionymi mistrzami.
Marek Czyż, zamiast uczciwie zwrócić uwagę, że aby móc kogoś nazwać „przestępcą”, trzeba mówić o osobie skazanej wyrokiem sądowym np. na ileś lat pozbawienia wolności za takie to a takie przestępstwo, kontynuuje zabawę w psychologa, stwierdzając, że zrozumienie tego byłoby „ich życiową porażką”. Czyli znów: elektorat PiS i widzowie konserwatywnych mediów, którzy w latach 2016-2023 oglądali TVP to ludzie nieświadomi albo wypierający ze świadomości to, co dla nich niewygodne.
W tych nowych stacjach mają twarze, które lubili, głosy, które znają i treści, które budują ich rzeczywistość. Niczego im nie rujnują, nie burzą. Tam ciągle słyszą, że Tusk jest złodziejem, zdrajcą, obcym agentem, szefem partii zewnętrznej, że platformersi sprzedali Polskę
— podkreśla. Za to w „uczciwej” TVP mogli usłyszeć, że ks. Olszewski faktycznie egzorcyzmował za pomocą salcesonu albo posłuchać wywodów człowieka, który nie potrafi sklecić jednego zdania po polsku i nic mądrego do powiedzenia nie ma, ale chodził za Jarosławem Kaczyńskim i robił dziwaczne happeningi. O tym, że premier Donald Tusk faktycznie wprowadzał w błąd wypowiedzią o reparacjach i Annie Fotydze też już nie usłyszą.
Kublik pyta, „jak do tych ludzi trafić z prawdą o faktach?”. Niechby powiedziała zamiast „do tych ludzi” - „do tych taplarskich dziadów żywcem wyjętych z ‘Konopielki’”, byłoby uczciwiej!
Nie ma kanału dotarcia. A go nie ma, bo oni nie słuchają Polskiego Radia, Telewizji Polskiej nie oglądają, z całą pewnością nie czytają pani gazety. Oni śledzą te media, w których dostają tę samą „wiedzę”, którą otrzymywali w TVP
— ubolewa rozmówca „Wyborczej”. I to dlatego w pierwszym wydaniu „19:30” trzeba było „oświecać” widzów, czym jest program informacyjny. Rzeczywiście jednak, szkoda, że nie czytają „Gazety Wyborczej”, bo mogliby się pośmiać z odklejenia od rzeczywistości jej dziennikarzy.
To PiS zawsze będzie miał te 30 proc.?
— pyta Agnieszka Kublik. Być może tak, pani redaktor, bo, jakby to powiedzieć, w ten sposób działa demokracja! Na szczęście Marek Czyż uspokaja swoją rozmówczynię:
Nie, nie będzie miał. Młodą polską prawicę zasysa Konfederacja. PiS-owski elektorat będzie się wykruszał w sposób naturalny.
— słyszeliśmy to przy każdych wyborach po 2015 r., nawet, gdy Konfederacja w obecnej postaci jeszcze nie istniała.
Na pytanie, czy „19:30” chce być „nowymi ‘Wiadomościami’”, Czyż odpowiada:
Nie, chcemy ludziom dawać nowe wiadomości.
Kiedy pada kolejne pytanie, czy nie jest to „skompromitowane słowo”, „uczciwa” twarz zmian w mediach publicznych odpowiada:
Rzeczywiście zastanawialiśmy się, czy słowo „wiadomości” powinno zostać. Uznaliśmy, że jeżeli wieprzowi założy się Rolexa, to Rolex nie przestaje być dobrym zegarkiem.
Być może ten cytat powinien być puentą całej dziwacznej rozmowy. Rozmowy, z której czytelnik - ten, który nie jest fanatykiem Donalda Tuska, ale głosował np. na Lewicę, PSL czy Polskę 2050, licząc, że dostanie coś innego niż PiS, ale też - niż to, co otrzymał po 13 grudnia 2023 r., w tym również - że zmiany w mediach publicznych będą czymś innym niż wymianą Michała Rachonia na Justynę Dobrosz-Oracz, „dowie się”, że, no, nie dostał tego, na co liczył, i już nie dostanie, bo tego po prostu nie ma. Że jeśli TVN uprawia dziennikarstwo po swojemu, to jest uczciwie, bo wszyscy wiedzą, jaka jest proweniencja intelektualno-ideologiczna ludzi, którzy tam pracują, jaki oni wyznają system wartości”, a widzowie TVP z czasów PiS, którzy po zmianie władzy przeszli do mediów konserwatywnych są ogłupiani, oszukiwani, narzuca się im daną wizję świata i innej „wiedzy” niż to, co dostali w TVP Jacka Kurskiego nie mają, i że TVN w ogóle ma „proweniencję intelektualno-ideologiczną”, ale dawne TVP to nawet nie są konserwatyści.
Bardzo mętna ta „czysta woda” przefiltrowana przez „Gazetę Wyborczą” i z tonami cukru od redaktor Kublik.
jj/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/717067-czysta-woda-w-gw-gigantyczny-wywiad-z-czyzem-o-neo-tvp