„Michał Rachoń oraz bracia Karnowscy wezmą księdza Olszewskiego oraz urzędniczki MS na ręce i będą z nimi tańczyć jak ze świętymi obrazami kłaniając się tym, którym kłaniać się najbardziej opłaca” - kpi dziennikarz „Newsweeka” Jakub Korus po tym, jak ks. Michał Olszewski, po wielu miesiącach niesłusznie przedłużanego aresztu, wyszedł na wolność.
Patrząc na to, w jaki sposób tygodnik „Newsweek” opisał wyjście ks. Michała Olszewskiego z aresztu, można było odnieść wrażenie, że lewicowo-liberalne czasopismo postanowiło zabawić się podobnie, jak niektóre media w stanie likwidacji i również sięgnęło po sztuczną inteligencję, przy czym zamiast noblistki postanowiło „ożywić” „Goebbelsa stanu wojennego”, czyli nieżyjącego od 2 lat Jerzego Urbana. Człowiek, którego w ostatnich latach traktowano jako „śmiesznego pana z internetu” w swoim życiorysie miał również karierę rzecznika rządu PRL, a także autora obrzydliwych, propagandowych tekstów na temat ks. Jerzego Popiełuszki. Niestety, to tzw. uśmiechnięta Polska, a nie PRL; nie Urban, tylko dość młody dziennikarz Jakub Korus; i nie AI, lecz rzeczywistość.
Na początek oczywiście „salcesonowa” manipulacja
Wydawało się, że nie może być nic bardziej żenującego niż to, co wyprawiały dwie dziennikarki OKO.Press po tym, jak na początku lipca opublikowaliśmy opis przeżyć ks. Olszewskiego w areszcie, włącznie z samym faktem zatrzymania duchownego, z teatralnym przejęciem odczytywały jego fragmenty na naszym portalu oraz podkreślenia m.in. faktu, że księdza Michała aresztowano właśnie w Wielki Czwartek, czyli nie tylko początek Triduum Paschalnego, ale również dzień szczególny dla wszystkich kapłanów. Panie Agata Szczęśniak i Dominika Sitnicka, aż kipiąc empatią, tolerancją i troską o prawa człowieka były bardzo rozbawione tym, że podkreślamy ten fakt, choć zapewne nie byłoby im tak do śmiechu, gdyby sprawa nie dotyczyła katolickiego księdza a np. „osoby niebinarnej”
CZYTAJ TAKŻE:
A jednak „Newsweek” i jego dziennikarski „wychowanek” Jakub Korus publikacją na temat wyjścia ks. Olszewskiego z aresztu przebił wszystko. Rzecz jasna, nie zabrakło mocno już wyświechtanego salcesonowego fejka,
Ksiądz od egzorcyzmowania wiernych salcesonem wychodzi na wolność, a prawicowe środowiska zaciera ręce. Koronę cierniową można będzie teraz pokazywać w telewizji, być może kamera uchwyci też stygmaty umęczonych, prawicowych świętych
— kpi redaktor Korus. Pomińmy już fakt, że dziennikarz, który szczyci się, że z opiniotwórczym, poczytnym tygodnikiem związany jest od 2008 r. powinien wiedzieć, że może wypadałoby jednak sprawdzić, o co chodziło z tym salcesonem, skąd ta historia się wzięła i czy w ogóle ksiądz, którego dopuszczono do takiego rodzaju posługi, jaką są egzorcyzmy, mógłby zupełnie na poważnie robić takie rzeczy. Ale po co, prawda?
CZYTAJ WIĘCEJ: Tak atakują ks. Michała Olszewskiego! Mec. Wąsowski reaguje na kłamstwa: To jest totalna bzdura o egzorcyzmowaniu salcesonem
Skupmy się raczej na tym, że „zacierać ręce” powinny nie tylko „prawicowe środowiska”, ale również wszyscy, którzy rozumieją, jak funkcjonuje demokratyczne państwo prawa. Wystarczyło bowiem choć raz ze zrozumieniem przeczytać, jak od początku do końca wyglądała sprawa ks. Olszewskiego, co mu zarzucano i dlaczego przedłużano areszt i nawet najwierniejszemu silniczkowi ze stajni mecenasa Giertycha powinno zaświtać, że coś jest choć trochę nie tak.
Kogo ośmiesza „aresztowanie” ikony i czy na pewno tych, których „Newsweek” chciałby, żeby ośmieszało?
Jeszcze kilka dni za kratkami i środowiska prawicowe wystąpiłyby do Watykanu z wnioskiem o ich natychmiastową, zaoczną beatyfikację. Tylu świętych Fundusz Sprawiedliwości mógłby nie unieść. Fakt, poręczenie, które pozwoliło odwalić kamień aresztu i wyjść oskarżonym na wolność, nie było tanie, ale czymże jest 350 tysięcy złotych (na głowę), kiedy mowa o męczennikach uświęconych niegdyś pieniędzmi Funduszu Sprawiedliwości
— drwi dalej dziennikarz „Newsweeka”. W dalszych fragmentach „ironicznie” nawiązuje do męki Chrystusa:
Dokonało się, czas był jednak najwyższy. Jak donosił portal wielokrotnie uświęconych państwowymi pieniędzmi braci Karnowskich, w ostatnim czasie pani Urszula D. „wyrażała swoje uczucia poprzez rysunki”. Na jednym z nich – obrazku z jednej stacji drogi krzyżowej – ukazała księdza Olszewskiego. Umęczonego, z koroną cierniową, z kajdankami na rękach. Kto dysponuje bogatą wyobraźnią ten wie, że kadr można by uzupełnić. Wokół klęczącego, składającego ręce w modlitwie księdza mogliby – w sandałach rzymskich legionistów – gromadzić się, kpiąc i szydząc, bodnarowcy.
Latem – po łamach i antenach prawicowych mediów – pielgrzymowała wykonana przez nią ikona Matki Boskiej Więziennej. Rzecz miała wartość bliską relikwii, wszak jak twierdził ojciec zatrzymanej obraz miał być przez ponad miesiąc przetrzymywany przez prokuraturę. Jakim bezeceństwom, jakim kacerskim, godnym potępienia praktykom był tam wtedy poddawany? Bóg jeden wie
— wyzłośliwia się Jakub Korus i tu nasuwa się pytanie, czy słyszał o Milenium Chrztu Polski z 1966 r. i aresztowaniu przez komunistów kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Jeśli zatem dziennikarz uważa, że historia ikony napisanej przez aresztowaną urzędniczkę ośmiesza albo ją samą, albo jej ojca, jest w dużym błędzie, bo ośmiesza przede wszystkim bodnarowską prokuraturę.
Czy Jakub Korus rozumie sprawę ks. Olszewskiego?
Ludzie małej wiary mogą zadać sobie teraz pytanie, czy do zwolnienia nie mogło dojść szybciej. Powątpiewający - nim kur trzy razy zapieje - mogliby zakpić, że być może aresztowani kierowali modły nie pod ten adres, co trzeba
— czytamy dalej. Jako przykłady, autor wskazuje polityków, którzy za rządów PiS kierowali resortem sprawiedliwości: Zbigniewa Ziobrę, Michała Wosia czy Marcina Romanowskiego i to do nich „zamiast do braci Karnowskich” pisali listy. Inna sprawa, że do braci Karnowskich nikt z aresztowanych nie pisał listu. Za pośrednictwem portalu wPolityce.pl pani Urszula po prostu zwracała się do osób, które wspierały ją, a także panią Karolinę i ks. Michała Olszewskiego.
Gdyby – z pozycji uniżonych sług – zauważyli, że trzymanie ludzi w aresztach po kilka miesięcy to coś, z czym dawno już powinno się w Polsce skończyć? Że może bredzenie o tym, że „więzienie to nie sanatorium” to nic więcej jak tani populizm, w którym tak rozkochani byli ziobryści?
— wychowanek „Newsweeka” znów gubi meritum sprawy, w której chodzi nie tylko o warunki w więzieniu, ale o to, czy środki zastosowane wobec księdza i dwóch urzędniczek były rzeczywiście adekwatne do czynów, które im zarzucano i czy aby na pewno nikt się tutaj nie ośmiesza, pisząc o „zorganizowanej grupie przestępczej” pod wodzą ministra Romanowskiego, złożonej ponadto z księdza i dwóch urzędniczek. Wreszcie: na ile pozwolono obrońcom aresztowanych osób od początku do końca wykonać swoją pracę - bo i z tym, jak wiemy, bywało różnie.
Pod koniec tekstu Korus nadal próbuje się wyzłośliwiać albo udając, że nie rozumie, o co chodzi w tej sprawie, albo rzeczywiście tego nie rozumiejąc.
Wiemy przecież dobrze, że w całym tym mistycznym, martyrologicznym spektaklu podgrzewanym od tygodni nie chodziło ani o umęczonego księdza Olszewskiego, ani o urzędniczki ministerstwa. Chodziło o wpisanie sprawy Funduszu Sprawiedliwości w tak ukochaną przez polską prawicę walkę dobra ze złem, rozgrzanie wiernych, doprowadzenie ich na skraj wrzenia
— tutaj trzeba byłoby powtórzyć komentarz do poprzedniego akapitu.
Michał Rachoń oraz bracia Karnowscy wezmą księdza Olszewskiego oraz urzędniczki MS na ręce i będą z nimi tańczyć jak ze świętymi obrazami kłaniając się tym, którym kłaniać się najbardziej opłaca
— kończy swój tekst, zapewne dumny ze swojej „ironii” dziennikarz „Newsweeka”. A że wykazuje się przy okazji albo złą wolą, albo lenistwem czy niechlujstwem (bo zapewne zabrakło czasu na dokładne zapoznanie się ze sprawą ks. Olszewskiego), albo nieumiejętnością czytania ze zrozumieniem - lub co gorsza: każdego z powyższych, ale za to można było się popisać znajomością takich „trudnych” słów jak „martyrologia”? Oj tam, oj tam, za to śmiechom z „katotalibanu” i „ciemnogrodu” nie będzie końca!
„Nazwać was dnem to komplement”
Ta publikacja, której nie powstydziłby się sam Jerzy Urban, wywołała liczne komentarze m.in. polityków opozycji, dziennikarzy i prawników:
Właśnie „Newsweek Polska” pokazał jaki jest tolerancyjny, wrażliwy, bezstronny i rzetelny
— napisał poseł Andrzej Śliwka.
Nazwać was dnem to komplement. Idźcie dalej tą drogą pychy i pogardy dla zwykłego człowieka, a szybko się przekonacie gdzie prowadzi
Jesteście dnem.
Jesteście sk…
Urban by się nie powstydził tego tekstu. Naprawdę w najgorszym stylu pogardy do innych, a jednocześnie libkowego urojenia o własnej wyższości. Taka pogarda byłego ministranta parafii spod Radomia, który przyjechał na studia do Warszawy, znalazł pracę w korpo i gardzi swoim pochodzeniem, znajomymi i sąsiadami.
Aż się nie chce wierzyć, że ktoś coś podobnego mógł napisać pod szyldem dużego, znanego medium. Poza wszelkimi granicami. Patologia.
Być może nie trzeba wyzłośliwiać się nad ludźmi, którzy uważają, że to, co zrobiono z ks. Olszewskim, panią Karoliną i panią Urszulą było normalne, praworządne, zgodne ze standardami demokracji, prawami człowieka, konstytucją i nie dostrzegają w całej sytuacji powodów do choćby delikatnego zaniepokojenia. Należałoby raczej takim osobom, mimo wszystko, współczuć, bo jednak ani pizza z Jagodna, ani „związki partnerskie”, ani likwidacja prac domowych w szkołach, ani „czysta woda” w mediach publicznych nie są warte uskutecznianej przez obecne władze demolki na demokracji. Kto tego nie dostrzega, niech nie zdziwi się, że gdy bodnarowcom zabraknie pisowców, domniemanych pisowców, urzędników i księży, to przyjdą po „symetrystów” i innych odstępców od ideologii uśmiechniętej Polski.
JJ/Newsweek, X
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/711033-newsweek-jak-urban-o-sprawie-ks-olszewskiego