Przedstawiciele rządzącej czwórkoalicji nie ukrywają: Bartłomiej Sienkiewicz został ministrem kultury wyłącznie po to, by rozprawić się z mediami publicznymi.
I nie jest to przypadek; większość dotychczasowej kariery Sienkiewicz spędził bowiem w sferze służb specjalnych. Ma ponoć stopień pułkownika. W poprzednim rządzie Tuska był - w latach 2013–2014 - ministrem spraw wewnętrznych i koordynatorem służb specjalnych. Teraz mamy więc do czynienia z jasną intencją: człowiek ze służb, stosujący metody służb specjalnych, ma zniszczyć niezależne media publiczne. W interesie partyjnym.
W całym cywilizowanym świecie, w każdym państwie prawa, przerzucenie człowieka ze służb do obszaru kultury, przy jednoczesnym postawieniu mu zadania pacyfikacji niewygodnych instytucji, wzbudziłoby czerwony alarm. To są bowiem standardy wschodnie. Mówiąc wprost: rosyjsko-białoruskie.
Jak się jednak dowiadujemy, to nie wszystko. Po wykonaniu zadania bezprawnej pacyfikacji mediów publicznych, Bartłomiej Sienkiewicz ma bowiem porzucić ministerstwo kultury. Nie przejdzie jednak na inne stanowisko rządowe, bardziej zgodne z jego służbowymi zainteresowaniami, ale dostanie biorące miejsce na liście KO w wyborach do Parlamentu Europejskiego i wyjedzie do Brukseli i Strasbourga. To wiedza powszechna wśród polityków czwórkoalicji.
Jeśli ludzie służb podepczą porządek prawny Rzeczypospolitej, i zniszczą podstawy pluralizmu, Polska osunie się naprawdę w czarną noc politycznego i medialnego zamordyzmu. CZYTAJ: Rząd Tuska szykuje skok na TVP! Borowski: „Rządzący igrają z gniewem społecznym”; Hajdasz: „Mamy prawo mieć różne zdania”
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/674584-nagroda-za-pacyfikacje-mediow-ma-byc-mandat-europosla