Niedawno na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się artykuł uderzający w lewicowo-liberalną narrację nt. migrantów, którzy trafiają na polsko-białoruską granicę. Redakcja z Czerskiej wprost przyznała, że „rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta - osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami”. Na światło dzienne wychodzą kolejne fakty. Okazuje się, że kłamstwem służącym białoruskiej propagandzie była także historia małej Eileen.
Podmalowany obraz rzeczywistości
Serwowanie odbiorcom przefiltrowanego i podmalowanego obrazu rzeczywistości (paternalistycznie zakładając, że całości nie udźwigną) działa, dopóki nikt nie zechce podejść bliżej. Co, jeśli po obejrzeniu filmu Holland ktoś pojedzie na granicę, gdzie zamiast rodzin z dziećmi zobaczy faktyczny obraz szlaku migracyjnego – młodych chłopców niczym z okładek prawicowych mediów? Albo obejrzy w mediach społecznościowych sceny z przecinania płotu brzeszczotem i podważania łomem, a potem bieg do samochodu (z ikonką „ogień” i podpisem „game”). Lub te z przebiegania mostu na Odrze z podpisem „Inwazja na Niemcy” i podkładem z arabskiego rapu?
— napisała Małgorzata Tomczak w opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” artykule pod tytułem „Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta - osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami”.
CZYTAJ TAKŻE:
Dostrzeżenie faktów
Jak zwrócił uwagę na portalu wPolityce.pl Michał Karnowski, „ważne jest to, że Tomczak ujawnia świadomie budowaną w mediach „niereprezentatywność” w opisie grup migrantów szturmujących granice Europy, potwierdzając obraz prezentowany przez media konserwatywne”.
Co ważne, Tomczak potwierdza to, co pisaliśmy od lat: większość pochodzi z krajów gdzie nie toczy się żadna wojna, przyczyny ich przyjazdu są ekonomiczne, a prawo europejskie i polskie nie daje im żadnego prawa do wjazdu
— wskazał Michał Karnowski dodając, że długo trzeba było czekać również na stwierdzenie faktu, że na procederze zarabiają przemytnicy ludzi, którzy migrację nakręcają.
CZYTAJ WIĘCEJ: Za cicho o tej sprawie! Pismo Michnika przyznało przecież właśnie, że wraz z innymi świadomie oszukiwało Polaków i świat
Kłamstwo dotyczące małej Eileen
Kolejną historią służącą białoruskiej propagandzie była sprawa 4-letniej Eileen. Aktywiści i media wspierające opozycję prześcigali się w grudniu 2021 roku w informowaniu o tym, że rodzice dziewczynki mieli zostać deportowani na Białoruś, a dziecko samo błąkało się po lesie w kilkunastostopniowym mrozie. Interwencję w tej sprawie podjął nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. To, że historia jest kłamstwem, przyznała sama Magdalena Tomczak na łamach „Wyborczej”.
Co z opowieścią o „małej Eileen” – czterolatce, której zaginięcie w lesie mieli zgłosić aktywistom jej wypchnięci na Białoruś rodzice? O sprawie pisały wszystkie media, interweniował rzecznik praw obywatelskich, a potem temat nagle się urwał. Wróciłam do postów i dziesiątek artykułów z tamtych dni: gigantyczne wzburzenie na polskie służby – „morderców”; na ich bierność i niedostateczne poszukiwania dziecka; grafiki porównujące Eileen do „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku”. A także nieliczne wątpliwości: dlaczego jedynym dowodem na istnienie dziewczynki jest zdjęcie fragmentu płaszczyka i buta i zbywanie ich równie oburzonymi głosami: „Człowieku, czepiasz się szczegółów? Przecież dziecko może już nie żyć!”
— napisała Tomczak.
Dziś wiemy, że Eileen nie istniała. Była to jedna z opowieści, którą usłyszeli aktywiści i przekazali dalej. Odbiła się szerokim echem i stanowiła ważną część narracji o „dzieciach umierających na granicy”, którą utrwala teraz „Zielona Granica”; na przykład podczas wyborczej debaty o dzieciach umierających na granicy mówiła Joanna Scheuring-Wielgus
— przyznała w artykule na łamach „Gazety Wyborczej” dodając, że „wydaje mi się, że nie wiemy o żadnym udokumentowanym przypadku śmierci dziecka na polskiej granicy. Nie oznacza to oczywiście, że takich nie było, chociażby po drugiej stronie granicy i że nie powinniśmy mówić o takim ryzyku – ale póki co dyskutowaliśmy z wielkim oburzeniem o dziecku, które nie istniało”.
Media o 4-letniej Eileen
Warto zwrócić uwagę na to, kto żył historią błąkającej się po lesie czterolatki. 7 grudniu 2021 roku o „zaginięciu” dziecka poinformowała Grupa Granica.
Tego samego dnia Katarzyna Jagiełło z Greenpeace napisała na Twitterze:
Czteroletnia Eileen zaginęła w #PuszczaBiałowieska. Po łapance jej rodziców wywieziono na Białoruś, rozdzielając z małą. W nocy ma być minus 10 stopni. Czy na stołach @MorawieckiM, @Kaminski_M_ i reszty rządu pojawi się talerz dla zbłąkanego wędrowca w tę #Wigilia? #PiS #granica.
Chodzę po domu w kółko, płaczę nad nią. Nad tym, jak niewiele było trzeba, żeby była bezpieczna
— dodała w innym wpisie Jagiełło.
A co pisały media? „Newsweek” dopytywał, „gdzie jest mała Eileen”, a „Gazeta Wyborcza” informowała o tym, że dziewczynka była ubrana w „czerwoną kurteczkę”, a „jej rodzice zostali wyrzuceni przez Straż Graniczną na Białoruś, dziecko zostało po polskiej stronie”. TVP Info zwraca uwagę, że artykuły w podobnym tonie publikowano na łamach „Super Expressu”, Polsat News, TVN24, Natemat.pl, wp.pl, wprost.pl.
A stanowisko Straży Granicznej, które przeszło niezauważone, mówił wprost: „Została ujawniona 6-osobowa grupa cudzoziemców, ale nie było w niej żadnego dziecka. Działania prowadziliśmy również z powietrza, z drona, z termowizją, więc widzielibyśmy, jeśli byłyby tam osoby, które się od tej grupy oddaliły”.
Zaangażowanie RPO. Co mówił poseł od Hołowni?
W sprawę zaangażował się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, a Hanna Machińska o pomoc w poszukiwaniach zwróciła się do policji. Co więcej, jak informowało Biuro RPO, policjanci mieli nawet otrzymać… zdjęcie dziecka.
Warto też przypomnieć, co o sprawie „małej Eileen” miał do powiedzenia poseł Polski 2050 Szymona Hołowni Michał Gramatyka.
Eileen, czteroletnia dziewczynka, córka uchodźców z Iraku. Rodzice zostali przepchnięci za białoruską granicę w ramach bezdusznej procedury pushback. Zaalarmowali polskich aktywistów, a ci z kolei, szukali pomocy u polskich służb. Ale polskie służby informują, że nie prowadzą już poszukiwań. Dziecko zaginęło w okolicach Dubnicy Kurpiowskiej. Nasi przyjaciele z Ruchu Polska 2050 brali udział w tych poszukiwaniach. Niestety, póki co, bez efektu. Aktywiści Grupy Granica informują, że rodzicom dziecka po białoruskiej stronie odebrano telefon. Mówią o skrajnym wyczerpaniu rodziców i ich zrozumiałej rozpaczy. Jakie działania w tej sytuacji podejmuje polskie państwo? Gdzie jest znany obrońca dzieci, pan minister Michał Wójcik? Jakie byłyby nasze emocje, gdyby chodziło tutaj o czteroletnią Polkę, Niemkę, Francuzkę? „Odczuwam ból z powodu wiadomości o sytuacji, w jakiej znajdują się uchodźcy na granicy Białorusi. Wiele z nich to dzieci” – mówił papież Franciszek podczas modlitwy Anioł Pański. Jak mam spokojnie usiąść przy wigilijnym stole wiedząc, że tam, na granicy, w tęgim mrozie, mają miejsce takie dramaty?
— mówił w Sejmie poseł Polski 2050.
CZYTAJ TAKŻE:
wkt/wpolityce.pl/TVP Info/wyborcza.pl/TT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/672194-mala-eileen-klamstwo-sluzace-bialoruskiej-propagandzie