Miasto, poprzedni dyrektor, wojewoda mazowiecki, sami aktorzy - wszyscy są winni tego, że Monika Strzępka, dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie, która zasłynęła głównie „złotą waginą”, zwalnia prawie połowę zespołu aktorskiego. „Trudno się pracuje z ludźmi, którzy wyznają zupełnie inny system wartości. Dla mnie to w zasadzie niemożliwe” - stwierdziła w wywiadzie dla Onetu. Strzępka oskarża również poprzedniego dyrektora - Tadeusza Słobodzianka - że pozostawił teatr w fatalnej sytuacji finansowej, a ona sama, przystępując do konkursu, o niczym… nie wiedziała.
Teatr Dramatyczny „na wirażu”
25 z 44, a więc prawie połowa aktorów Teatru Dramatycznego w Warszawie, zarządzanego od roku przez radykalną feministkę Monikę Strzępkę, może wkrótce wylądować na bruku. Dyrektor Strzępka tłumaczy to fatalną sytuacją finansową. Wini za nią miasto, ale również swojego poprzednika, Tadeusza Słobodzianka. Od rozmówczyni Onetu możemy dowiedzieć się zresztą wielu ciekawych rzeczy, m.in.: co sądzi o Warszawskiej Akademii Teatralnej i w jakim pomieszczeniu urzęduje - bo już nie w gabinecie.
Na początek Magdalena Rigamonti pyta o zwalnianie ludzi z teatru. Strzępka, zamiast odpowiedzieć… reklamuje spektakl Agnieszki Szpili „Heksy”.
Mamy tu wszyscy poczucie, że ta jesień to rodzaj wirażu. Jeśli z niego wyjdziemy, to będziemy mogły robić teatr, na jakim nam zależy. Pracuję nad „Heksami” Agnieszki Szpili. Szpila ma w sobie jakąś niezwykłą odwagę. Ona zmienia świat, dzięki niej zmienia się, transformuje też Teatr Dramatyczny
— podkreśla dyrektor.
Dopytywana o zwolnienia i o sytuację finansową teatru, przekonuje, że instytucja jest „strukturalnie niedofinansowana na poziomie 1,5 mln zł” rocznie, co zresztą ma miejsce od wielu lat.
W 2019 r. teatr sprzedał m. st. Warszawa działkę będącą w jego posiadaniu za kwotę 4,5 mln zł. Tych pieniędzy w nic nie zainwestowano, tylko sukcesywnie dosypywano z nich do budżetu. Zostały one do dna wydane do końca sierpnia 2022
— wspomina.
Poprzedni dyrektor zostawił w tym teatrze swoiste dziedzictwo, nie tylko estetyczne, z którym każdego dnia się mierzę. Mówiąc wprost, weszliśmy na bardzo precyzyjnie zaminowany teren…
— mówi dalej.
Wyraziła przy tym przekonanie, że Słobodzianek „celowo, z premedytacją” pozostawił jej teatr w takiej sytuacji.
Monika Strzępka nie ma gabinetu. Ma… waginet
Jak zachowuje się Monika Strzępka? Na przykład… zdejmuje z afisza spektakl „Amadeusz”, choć bilety na to przedstawienie sprzedawały się jak ciepłe bułeczki.
Zdjęłam, bo po prostu w tym teatrze nie ma na nie pieniędzy
— podkreśla, dalej mówiąc o odziedziczonym po poprzednim dyrektorze „długu strukturalnym” - 1,5 mln zł. rocznie.
Strzępka mówi również, że w momencie przystąpienia do konkursu… nie wiedziała o rzeczywistej kondycji finansowej teatru, co określa jako „problem systemowy”, gdyż jej zdaniem, informacja taka powinna znaleźć się w ogłoszeniu.
Przypominam przy tym, że nie mamy w Polsce żadnych sensownych rozwiązań gwarantujących płynne przejęcie instytucji, które pozwoliłoby nowej ekipie wejść wcześniej, zapoznać się z dokumentami, dobrze przygotować przejęcie sterów. I znów – takie rozwiązania w Europie istnieją, można je wypracować. A my dopiero po kilku miesiącach odkryłyśmy dokumenty dotyczące sprzedaży działki i zrozumiałyśmy, że teatr od lat miał dziurę budżetową, którą w ten sposób zasypywał…
— podkreśla.
Jak mówi dalej, weszła 1 września 2022 r. do gabinetu (Magdalena Rigamonti zwraca uwagę, że na jego drzwiach jest napisane „waginet”, ale jej rozmówczyni precyzuje, że wówczas tego napisu jeszcze nie było) i… przejęła „kota w worku”.
Zespół, gdyby miał jasny komunikat o sytuacji instytucji w momencie ogłoszenia konkursu, też byłby teraz w inny miejscu, ludzie byliby gotowi mentalnie na restrukturyzację, mogliby ten burzliwy czas jakoś wziąć w rachubę w swoich życiowych planach
— przekonuje.
Dyrektor zwalnia, ale „myśli o osobach aktorskich”
Dopytywana dalej o zwolnienia, odparła, że w tej chwili zespół liczący 44 osoby musi być zmniejszony.
przy mniejszej liczbie scen nie ma dla nich pracy. Nie możemy utrzymywać ich na etatach na koszt podatnika
— mówi.
Ile powinien wynosić?
Docelowo 25 osób
— podkreśla i zwraca uwagę, że tyle właśnie liczył zespół przed dyrekcją Tadeusza Słobodzianka. Na sugestię dziennikarki, że osoby z zespołu mają przecież rodziny i inne zobowiązania, odpowiada:
Wiem, jak my wszyscy. Ale mamy też zobowiązania społeczne.
Kiedy Rigamonti zwraca uwagę na lewicowe poglądy Strzępki, ta odpowiada:
Jeszcze proszę dodać, że feministką i jak ja mogę zwolnić młodą kobietę, młodą aktorkę. Otóż zwalniam tę młodą kobietę, ponieważ wiem, że bez zwolnień zatonie cała instytucja, ale też, że ta aktorka nie ma szansy na artystyczny rozwój. Nie dostanie żadnej roli.
Myślę o tej młodej aktorce, o innych osobach aktorskich, ale z tak wielkim zespołem ten teatr nie będzie funkcjonować
— przekonuje.
W pewnym sensie winą za to, że nie zapoznała się ze stanem finansowym Teatru Dramatycznego obarcza również byłego wojewodę mazowieckiego Konstantego Radziwiłła. Przez pięć miesięcy pierwszego roku od objęcia teatru była zawieszona, dopiero po tym czasie i decyzji sądu mogła zapoznać się z pełną dokumentacją.
Na szczęście mimo wszystkiego, co zrobił z naszą demokracją PiS, wciąż jeszcze mamy niezawisłych sędziów
— mówi, dodając, że dokumentów i umów, z którymi się zapoznała, wynika, że TD był słabo zarządzany.
Warszawska Akademia Teatralna też zła?
Rigamonti zwraca uwagę, że artyści obawiają się zwolnień, a niemal wszyscy z nich to „aktorska elita”, w większości absolwenci stołecznej Akademii Teatralnej i jej wydziału aktorskiego.
Tu właściwie trzeba by zacząć inną, niezwykle ważną skądinąd, rozmowę, o tym, jak kształci ten wydział – jakich aktorów i do jakiego teatru. Ja mam poczucie, że absolwenci warszawskiej Akademii są słabo przygotowani do pracy we współczesnym, poszukującym teatrze artystycznym. Czyli takim teatrze, który nie opiera się na konwencjonalnym aktorstwie wcieleniowym, tylko wymaga pewnych jakości performerskich oraz zaangażowanej, krytycznej postawy
— stwierdziła.
Znakomicie! Kolejnym „złem” jest więc… wydział aktorski warszawskiej Akademii Teatralnej i zapewne sami aktorzy, którzy kończą tę uczelnię.
W teatrze tworzonym przez reżyserki i reżyserów, których zapraszam do Dramatycznego, aktor jest medium spraw istotnych dla świata i dla niego samego, jego osobisty stosunek do tematów, które poruszamy, jest bardzo ważny. W tym modelu teatru aktorzy i aktorki muszą zarazem mieć gotowość do podzielenia się tym, co głęboko intymne, jak i do rezygnacji z udawania, że nie jesteśmy w teatrze
— tłumaczy.
Chcę pracować z partnerami, a nie naczyniami, które mam wypełniać. To musi być partnerska wymiana, bo tylko wtedy mamy do czynienia z autentyczną sztuką aktorską
— mówi.
Na uwagę, że chce pracować wyłącznie z osobami podzielającymi jej poglądy, odpowiada:
Trudno się pracuje z ludźmi, którzy wyznają zupełnie inny system wartości. Dla mnie to w zasadzie niemożliwe. Nie wyobrażam sobie, że w „Heksach” gra ktoś, kto wyznaje patriarchalne wartości. To niemożliwe, bo doszłoby do fundamentalnego zakłamania.
Przyznaje przy tym:
redukcji zespołu towarzyszy częściowa jego wymiana ze względów artystycznych. Muszę pracować z aktorami i aktorkami, którzy mają odpowiednie kompetencje do tworzenia modelu teatru, który rozwijam.
„To nie jest rozdwojenie, to akceptacja”
Pani żyje w swojej bańce feministycznej instytucji kultury. Z zewnątrz wygląda to tak, że Teatr Dramatyczny dobrze szedł, przyszła jakaś wariatka, która zmieniła gabinet na waginet, postawiła w foyer instalację, która ma obrażać uczucia religijne i rozwala to, co zostało stworzone
— zwraca uwagę Magdalena Rigamonti.
Odnosząc się do kwestii „złotej waginy” wystylizowanej na Matkę Boską, dyrektor TD w Warszawie mówi:
To Matka Boska „wystylizowana” jest na wcześniejsze bóstwa kobiece, o czym szczegółowo pisze Iwona Demko w tekście, który jest częścią instalacji. A te wcześniejsze bóstwa symbolizowały kobiecą moc tworzenia i kobiecą rozkosz. „Wilgotną Panią” licznie odwiedzają mieszkańcy Warszawy i turyści. Budzi zainteresowanie, a nie obraża.
Jeszcze do niedawna dość trudno rozmawiało mi się z moją mamą, ponieważ ona swoją duchowość realizuje na łonie Kościoła katolickiego. Tego lata jednak zaczęłam myśleć, że takie rzeczy nie mogą mi blokować relacji z najbliższymi, których po prostu bardzo kocham. I bez względu na wszystko muszę szanować ich wybory, nawet jeśli są one dla mnie bardzo trudne do zaakceptowania
— mówi dalej.
Pytana, czy jej mama widziała „Wilgotną Panią”, odpowiada:
Oczywiście, że widziała i jest zachwycona. I jest bardzo ze mnie dumna. Nie, to nie jest rozdwojenie. To akceptacja.
„Całe szczęście”, że Strzępka przynajmniej „myśli” o zwalnianych „osobach aktorskich”. Ale jeśli chodzi o określenie użyte przez Magdalenę Rigamonti: „bańka”, to w myślach od razu pojawia się inne, również pasujące do wypowiedzi Moniki Strzępki: to oblężona twierdza. Winni są wszyscy, tylko nie dyrektor Teatru Dramatycznego.
aja/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/669223-strzepka-zwalnia-prawie-polowe-aktorow-teatru-dramatycznego